Trener szczecińskiego deblisty Marcina Matkowskiego Michał Gawłowski uważa, że polskiemu tenisiście i Serbowi Nenadowi Zimonjicowi do wspólnych sukcesów brakło szczęścia. Ma nadzieję, że jego podopieczny w parze z Łukaszem Kubotem wywalczy w przyszłym roku medal olimpijski.
Matkowski i Zimonjic zaczęli współpracę w marcu. Zanotowali razem kilka dobrych wyników, ale ani razu nie cieszyli się z triumfu, zarówno w turnieju ATP, jak i w Wielkim Szlemie.
W kończącej sezon imprezie masters ATP World Tour Finals odpadli po fazie grupowej, z trzema porażkami na koncie. 34-letni wychowanek SKT Szczecin ma w dorobku 16 wygranych zawodów, a starszy o pięć lat Serb 53.
- Prezentowali bardzo wysoki poziom. Do wygrywania turniejów brakło szczęścia. To kuriozalna sytuacja, bo to Mariusz Fyrstenberg - wieloletni partner Marcina - zwyciężał w tym sezonie w imprezach, choć w indywidualnym rankingu deblistów jest sklasyfikowany na 58. miejscu, a Marcin nie triumfował w żadnej, a jest w czołowej "20" zestawienia. - powiedział Gawłowski.
Nic mu nie wiadomo o tym, by między Matkowskim a Zimonjicem dochodziło do konfliktów na tle charakterologicznym, które mogłyby wpływać negatywnie na wyniki.
- Marcin był zadowolony ze współpracy z Nenadem. Nie miałem ani jednego sygnału, że coś jest nie tak. Nenad to walczak. Byli kilka razy w finałach. To był dobry sezon, lepszy niż poprzedni, ale myślę, że kolejny będzie jeszcze lepszy. - zaznaczył szkoleniowiec.
Jak dodał, to niepewność ze strony Serba przyczyniła się do tego, iż w przyszłym roku jego podopieczny stworzy duet z Kubotem.
- Serb zastanawiał się, z kim występować w nowym sezonie i może gdyby nie to, to w ogóle by nie doszło do rozmowy Marcina z Łukaszem. Dodatkowo doszła sprawa igrzysk. - zaznaczył.
Gawłowski podkreślił, że Matkowski z nowym partnerem formę budować będą przede wszystkim pod kątem turnieju olimpijskiego.
- To będzie ich pozytywnie "ładować". Obaj chcą się pokazać z dobrej strony podczas igrzysk. Marcin zastanawiał się, czy to będzie jego ostatnia olimpiada. Moim zdaniem stać ich w Rio na medal. To duet ze światowej czołówki. A dzięki celowi, jakim są igrzyska, będzie im się łatwiej motywować w każdym innym turnieju. - argumentował.
Matkowski i Kubot pokazali się z dobrej strony jako debel już w tym sezonie, gdy wygrali wszystkie trzy swoje mecze w grze podwójnej w Pucharze Davisa.
- Trudnością jest to, że Łukasz musi się teraz przyzwyczaić do zmiany strony - z bekhendowej na forhendową. Tenisiści grający na poszczególnych stronach mają swoje nawyki. Widać to było w Pucharze Davisa. Wygrali wszystkie mecze, ale np. słowaccy rywale, to bez obrazy, ale był poziom challengerowy. - zastrzegł trener.
Według niego trudno wskazać element, który będzie największym atutem duetu Kubot-Matkowski.
- Doświadczenie ma wiele par. Wszyscy w tourze znają się jak łyse konie i ciężko rywali zaskoczyć. Może będzie to lepszy return i większy procent serwisu?" - zastanawiał się Gawłowski.
Uważa on, że wyniki polsko-polskiego debla będą bardziej dostrzegane w kraju niż gdyby obu zawodnikom partnerowali zagraniczni tenisiści.
- W przeszłości Łukasz miał kilka dobrych wyników, ale zawsze był jakoś tak z boku w porównaniu z "Frytką" i "Matką". Przynajmniej do czasu, aż wygrał Australian Open. - ocenił.
Szkoleniowiec przyznał, że trzeba się nastawić na to, iż teoretycznie na początku sezonu Kubot i Matkowski nie będą jeszcze w stanie zaprezentować pełni możliwości z powodu braku zgrania.
- Dodatkowo dojdzie wspomniana wcześniej zmiana strony przez Łukasza. Ale w grudniu odbędzie się zgrupowanie kadry, na którym obaj będą. To dodatkowe 10 dni wspólnej pracy i możliwość zgrywania się. Poza tym na początku roku jest zbyt dużo ważnych imprez, by sobie pozwolić na gorsze występy. M.in. Australian Open, w którym Łukasz triumfował, a mistrzostwo zobowiązuje. - zaznaczył Gawłowski.