Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Zapasy. Między matą a boiskiem piłkarskim (ROZMOWA)

Data publikacji: 14 kwietnia 2016 r. 08:44
Ostatnia aktualizacja: 14 kwietnia 2016 r. 08:44
Zapasy. Między matą a boiskiem piłkarskim (ROZMOWA)
 

Rozmowa z Katarzyną Mądrowską, brązową medalistką młodzieżowych mistrzostw Europy w zapasach

PODCZAS rozgrywanych w bułgarskim mieście Ruse młodzieżowych mistrzostw Europy do lat 23 w zapasach, brązowy medal w wadze do 60 kg wywalczyła reprezentantka stargardzkiego klubu Feniks Pesta - Katarzyna Mądrowska. Poprosiliśmy ją o krótką rozmowę.

- Jak wyglądała mistrzowska rywalizacja w Bułgarii?

- W mojej wadze, w której startowało 8 zawodniczek, poziom zawodów był bardzo wysoki. Początek nie był udany, bo zmierzyłam się z bardzo silną Ukrainką i przegrałam. Moja rywalka doszła jednak do finału, więc zgodnie z regulaminem, umożliwiło mi to walkę o brązowy medal. W tym pojedynku walczyłam z bardzo wymagającą rywalką, reprezentantką gospodarzy Dzhanan Filipovą Manolową, aktualną brązową medalistką mistrzostw świata seniorek, które odbyły się w 2015 roku w Las Vegas. Bój był niezwykle zacięty i wyrównany, a skończył się punktowym remisem 4:4, po którym właśnie mnie wskazano jako zwyciężczynię.

- Czy to największe osiągnięcie w dotychczasowej karierze?

- Z prestiżowego punktu widzenia raczej tak, bo to medal mistrzostw kontynentu w najstarszej jak dotąd kategorii wiekowej z moim udziałem i można by rzec, że prawie już dorosłej. Natomiast jeśli chodzi o moją subiektywną ocenę, to musiałabym się mocno zastanowić, bo na satysfakcję wpływają też stoczone walki, ich poziom i to, ile kosztowały wysiłku. W swym medalowym dorobku mam już brązowe medale mistrzostw świata i mistrzostw Europy kadetek, a ponadto wicemistrzostwo Europy juniorek. Do tego dochodzą jeszcze medale zdobyte na rozmaitych igrzyskach, w międzynarodowych turniejach oraz w rywalizacji krajowej.

- Jakie pozasportowe wrażenia przywiozła pani z Bułgarii?

- Mistrzostwa trwały od poniedziałku do niedzieli, ale na turystykę nie było zbyt dużo czasu, bo obowiązywał jak to zwykle bywa startowy reżim: trening, ważenie, lekarz i zawody. Ruse to bardzo ładne miasto na pograniczu z Rumunią, oddalone jedynie 70 kilometrów od Bukaresztu. Ma urokliwy rynek i bardzo żałuję, że nie było większych możliwości zwiedzania.

- Czy trudno się było zakwalifikować do kadry na mistrzostwa w Ruse?

- Były pewne problemy, bo z powodu kontuzji miałam półroczną przerwę w treningach, co martwiło mnie tym bardziej, że przecież w tym roku są igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro, czyli marzenie chyba każdego sportowca. Starałam się więc wywalczyć przepustkę na młodzieżowe mistrzostwa Europy, a były nią wygrane turnieje międzynarodowe w austriackim Wolfurcie Austria, a także w stolicy Bułgarii Sofii oraz w Pucharze Polski w Raciborzu. Medal zdobyty po długotrwałej kontuzji cieszy więc tym bardziej.

- Igrzyska w Brazylii rozpoczynają się już za niespełna 4 miesiące. Czy są szanse na start w tych prestiżowych zawodach?

- Marzyć można, ale też trzeba realnie oceniać szanse, a te są niewielkie. Awans do Rio można wywalczyć w trzech zawodach kwalifikacyjnych. Pierwsze w Serbii właśnie się zaczynają, a mnie tam nie wysłano. Drugie odbędą się za dwa tygodnie w Mongolii, ale też tam nie polecę, bo w tym samym czasie startować będę w młodzieżowych mistrzostwach Polski. Ostatnią szansą będzie turniej w Turcji na początku maja. Wszystko w rękach trenera kadry, by mnie tam wysłał, a jeśli tak się stanie, to o olimpijskiej kwalifikacji zadecyduje moja forma.

- Kto pomaga w odnoszeniu sukcesów?

- Chciałabym podziękować władzom mojego miasta, bo jestem stypendystką Prezydenta Stargardu. Wdzięczność należy się też sponsorowi strategicznemu naszego klubu, czyli firmie PESTA z prezesem Mirosławem Rybkowskim na czele. W środę urządzili mi miłą fetę! Dziękuję też wszystkim sparingpartnerom, a głównie Karolinie Krawczyk oraz zawodnikom Feniksa Pesta - Szymonowi Dębińskiemu, Michałowi Wolańskiemu i innym, klubowemu szkoleniowcowi Mariuszowi Kucharczykowi oraz trenerom kadry narodowej - Marcinowi Marcinkiewiczowi i Igorowi Lobasowi. 

- Dlaczego wybrała pani akurat zapasy?

- Sportową przygodę rozpoczynałam od innej dyscypliny, bo pływania, ale któregoś dnia czyścili basen, a ponieważ na treningi zapasów chodził mój brat, więc wybrałam się razem z nim i bardzo mi się tam spodobało. Pierwszy entuzjazm szybko został spotęgowany szybko odniesioną wygraną. Zaczęłam systematyczne, codzienne treningi i wkrótce przyszły sukcesy.

- Widzieliśmy też panią na I-ligowych boiskach piłkarskich...

- Grałam w I lidze w Błękitnych Stargard na normalnych zasadach, mając podpisaną kartę zawodniczą w PZPN. Zapasy były jednak u mnie zawsze na pierwszym miejscu, a futbol traktowałam jako sport uzupełniający. Często miałam dwa treningi dziennie, najpierw piłkarski, a później zapaśniczy, albo odwrotnie. Bardzo mi coś takiego służyło, tym bardziej, że szalenie lubię grać w piłkę. Niestety, gdy weszłam w wiek seniorski, wiązało się to też z większą ilością obozów i zgrupowań, a przede wszystkim zawodów, więc na futbol nie ma już praktycznie czasu.

- Czym zajmuje się pani jeszcze oprócz wyczynowego sportu?

- Jestem studentką, na drugim już semestrze, I roku Wydziału Kultury Fizycznej i Promocji Zdrowia Uniwersytetu Szczecińskiego.

- Dziękujemy za rozmowę. ©℗ (mij)

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA