Ponad 760 osób zostało rannych w Katalonii podczas niepokojów, które wybuchły w związku z odbywającym się tam w niedzielę referendum niepodległościowym - powiadomiła burmistrz Barcelony Ada Colau. Od policji zażądała natychmiastowego przerwania działań wymierzonych w "bezbronną ludność". Rząd w Madrycie uznaje referendum za nielegalne
Barcelona jest stolicą Katalonii, autonomicznego regionu na północnym wschodzie Hiszpanii. Władze centralne w Madrycie uważają niedzielny plebiscyt za nielegalny.
Policja w Barcelonie i innych miastach Katalonii użyła pałek i gumowych kul do rozpędzenia tłumów. Na nagraniach wideo widać, jak funkcjonariusze biją ludzi, gdy ci próbują nie dopuścić do konfiskowania przez policję urn i kart do głosowania.
Tymczasem hiszpańskie MSW podało, że do godziny 17 policja zamknęła 92 lokale do głosowania w całej Katalonii. W starciach wyborców z policją rannych zostało 12 funkcjonariuszy, w tym dziewięciu policjantów i trzech członków Gwardii Cywilnej - sprecyzował resort. Trzy osoby zostały aresztowane, w tym młoda dziewczyna, za nieposłuszeństwo i atak w trakcie odbywającego się plebiscytu.
Hiszpański rząd odpowie przed międzynarodowymi sądami za przemoc policji podczas niedzielnego referendum niepodległościowego w Katalonii - zapowiedział rzecznik regionalnego rządu Katalonii Jordi Turull.
Rzecznik sądzi, że w niedzielę w nocy zliczone zostaną miliony głosów. Zastrzegł, że nie wie, kiedy zakończy się liczenie kart do głosowania.
Według wydawanej w Barcelonie gazety “La Vanguardia” przynajmniej pod dwoma lokalami wyborczymi doszło w czasie plebiscytu do konfrontacji pomiędzy katalońską policją, tzw. Mossos d'Esquadra, a skierowanymi tu przez rząd z Madrytu funkcjonariuszami Gwardii Cywilnej.
(PAP)
Fot. EPA