Minister transportu Niemiec Alexander Dobrindt poinformował, że kwestia zaniżonej wartości emisji CO2, co ujawnił Volkswagen, dotyczy także 98 tys. pojazdów tego koncernu z silnikami benzynowymi. Dotychczas aferą spalinową objęte były tylko silniki Diesla.
Amerykańskie instytucje podały w tym tygodniu, że Volkswagen dopuszczał się manipulacji w silnikach zamontowanych w ok. 10 tys. pojazdów; dotyczyło to jednostek Diesla o większych pojemnościach montowanych m.in. w samochodach Audi czy Porsche. Koncern miał programować te silniki w taki sposób, aby podczas testów drogowych emitowały do atmosfery mniej tlenków azotu. Amerykanie zwrócili się więc w tej sprawie do władz VW o dalsze wyjaśnienia.
Volkswagen ujawnił, powołując się na wyniki swego wewnętrznego śledztwa, że doszło do nieścisłości podczas określania wartości emisji CO2 w czasie homologowania poszczególnych serii aut i że może to dotyczyć 800 tys. pojazdów, głównie z silnikami Diesla, ale także "niewielkiej liczby" samochodów z silnikami benzynowymi. Koncern zapowiedział niezwłoczne nawiązanie kontaktu z odpowiednimi instytucjami w celu omówienia skutków związanych z ujawnieniem nowych faktów.
Dobrindt powiedział, że z owych ok. 800 tys. pojazdów ok. 200 tys. porusza się po niemieckich drogach. Podkreślił, że zarządzona została kontrola wszystkich obecnych modeli koncernu pod kątem prawdziwości danych dotyczących emisji CO2. Dotyczy to pojazdów marki Volkswagen, Skoda, Seat i Audi. Większa emisja CO2 oznacza dla posiadaczy tych samochodów wyższy podatek. Dlatego dane zaniżano. (pap)