Świat wie niewiele na temat tego, co się dzieje w rosyjskich laboratoriach - powiedział Grzegorz Kuczyński, autor książki "Jak zabijają Rosjanie”. Jak dodał, doniesienia przedstawicielki Ukrainy Iryny Friz na temat prac w Rosji nad niebezpiecznymi środkami biologicznymi są prawdopodobne.
Jak podała IAR, zdaniem Ukrainy Moskwa prowadzi prace nad wirusami ebola i wirusami choroby marburskiej pod pozorem badań nad nowymi szczepionkami. Agencja poinformowała, że Iryna Friz, przewodnicząca delegacji ukraińskiej do Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, przekazała raport w tej sprawie przedstawicielom Sojuszu.
- Problemem, jeśli chodzi o rosyjski program broni biologicznej jest to, że tak naprawdę świat wie niewiele na temat tego, co się dzieje w rosyjskich laboratoriach - powiedział Grzegorz Kuczyński, autor książki "Jak zabijają Rosjanie". - To, co powiedziała przedstawicielka Ukrainy na temat prac, które mają być prowadzone na terenie Rosji nad niebezpiecznymi, groźnymi dla zdrowia i życia ludzkiego środkami biologicznymi, patogenami, które mogą być wykorzystane jako broń biologiczna, to niestety jest bardzo prawdopodobne.
Dodał, że można wysnuć taki wniosek, "chociażby z tego względu, że Rosja od bardzo dawna nie wpuszcza międzynarodowych ekspertów do swoich obiektów, w których jest podejrzenie, że takie prace prowadzono w czasach sowieckich". Ekspert tłumaczył, że obecny program broni biologicznej w Rosji jest w dużej mierze kontynuacją programu sowieckiego.
- Prace nad bronią biologiczną prowadzono już od lat dwudziestych, tak naprawdę w pewnym momencie to było oczko w głowie szefów sowieckiej bezpieki - wskazał Kuczyński. I powiedział: „Testowano tę broń biologiczną na więźniach NKWD w takim niewielkim, mało znaczącym, nierzucającym się w oczy budynku niedaleko Łubianki”. Ekspert wskazał, że w latach dwudziestych Sowieci pracowali nad takimi patogenami jak np. tularemia czy tyfus.
- W latach 70-tych Związek Sowiecki przystąpił do konwencji o broni biologicznej (Konwencja o zakazie prowadzenia badań, produkcji i gromadzenia zapasów broni bakteriologicznej (biologicznej) i toksycznej oraz o ich zniszczeniu, sporządzona w Moskwie, Londynie i Waszyngtonie dnia 10 kwietnia 1972 r. – PAP) i zgodnie z tą konwencją powinien zlikwidować wszelkie posiadane zapasy broni biologicznej, i zaprzestać prowadzenia prac nad taką bronią - przypomniał Kuczyński. Jednocześnie zwrócił uwagę, że w 1973 roku Sowieci powołali do życia cywilną instytucję - Główną Agencję Przemysłu Mikrobiologicznego, która jest znana bardziej pod nazwą Biopreparat.
- Oficjalnie ona zajmowała się pracami nad szczepionkami, w rzeczywistości kontynuowała prace wcześniej prowadzone przez sowieckich naukowców nad bronią biologiczną - wyjaśnił.
Kuczyński zaznaczył, że "dzięki temu, że na przełomie lat 80. i 90. na Zachód zbiegło dwóch bardzo ważnych, wysokich rangą pracowników tego Biopreparatu (Władimir Pasiecznik w 1989 r. zbiegł do Wielkiej Brytanii, a w 1992 r. do Stanów Zjednoczonych Ken Alibek), wiemy dużo więcej na temat tego, co robił Biopreparat, poczynając od początku lat 70.". I dodał, że był to okres, "kiedy oficjalnie Związek Sowiecki prac nad bronią biologiczną nie prowadził, a w rzeczywistości te prace były kontynuowane tylko pod innym cywilnym przykryciem". Według Kuczyńskiego "z relacji Pasiecznika i Alibeka wynika, że ten program, tak naprawdę, był wielokrotnie większy, niż zakładały zachodnie wywiady: CIA, MI6". Jak mówił: "Szacuje się, że mogło być w ten program zaangażowanych nawet 60 tys. osób, z czego ok. 10 tys. naukowców, w tym od 1 tys. do 2 tys. ekspertów zajmujących się wyłącznie śmiercionośnymi truciznami. Prace były prowadzone na terenie całego Związku Sowieckiego, w co najmniej 40 różnych ośrodkach i tak naprawdę nie wiemy dokładnie, ile z nich działa do dnia dzisiejszego".
Kuczyński przypomniał, że Moskwa wciąż twierdzi oficjalnie, że prac nad bronią biologiczną nie prowadzi, a Rosja jest sygnatariuszem tej konwencji jako prawny spadkobierca Związku Sowieckiego. Zwrócił jednak uwagę, że "w ubiegłym roku amerykański Departament Stanu wydał raport, w którym ostrzega, że tak naprawdę od 1992 r. te raporty, które zgodnie z konwencją Rosja musi corocznie przedstawiać, są bardzo wybrakowane. Jest tam mnóstwo białych plam, nie ma tam wielu informacji, w każdym razie na podstawie tych raportów nie można stwierdzić kategorycznie, że takich prac Rosja nad bronią biologiczną nie prowadzi". Zdaniem eksperta jedynym okresem, kiedy Rosjanie byli w tej sprawie transparentni, był początek rządów Borysa Jelcyna.
- Jelcyn, tak jak w wielu innych sprawach, przyznał się do tego, że Sowieci prowadzili prace nad bronią biologiczną, mimo że byli sygnatariuszem konwencji o broni biologicznej i wtedy, przez niecałe dwa lata Rosja była pod tym względem transparentna - mówił Kuczyński. Zaznaczył też, że mniej więcej od połowy lat 90. coraz częściej zdarza się, że eksperci międzynarodowi nie są wpuszczani do rosyjskich laboratoriów. I podkreślił, że "biorąc pod uwagę to, co się dzieje z bronią chemiczną, chociażby to, co się wydarzyło w sprawie (byłego oficera rosyjskiego wywiadu - PAP) Siergieja Skripala, należy z dużą dozą prawdopodobieństwa podchodzić do tezy, że Rosja takie prace nad bronią biologiczną wciąż prowadzi". Kuczyński zaznaczył, że w czasach sowieckich broń biologiczna była opracowywana pod dwojakim kątem.
- Raz - użycia jej w celach, powiedzmy, szpiegowskich, czyli w celu dokonania jakiegoś skrytobójstwa (…), no i drugi cel to jest wykorzystanie broni biologicznej na masową skalę, w wypadku regularnej wojny". Jak dodał: "W Związku Sowieckim były całe gigantyczne magazyny, gdzie składowano tony wąglika, ospy i innych patogenów, patogenów krzyżowanych, nad którymi specjalnie pracowano w tych laboratoriach, aby one były odporne na wszelkie znane antybiotyki".
W ocenie Kuczyńskiego dzisiaj można zakładać, że broń biologiczna, nad którą mogą pracować Rosjanie, jest np. przeznaczona do takich celów, jak choćby zamach na Skripala w Wielkiej Brytanii.
- Zresztą ja przypomnę, że Pasiecznik, który jako pierwszy ujawnił skalę działania Biopreparatu w czasach sowieckich, w 2001 r. zmarł w podejrzanych okolicznościach w Wielkiej Brytanii i teraz po zamachu na Skripala jego syn zwrócił się do władz brytyjskich, żeby tą sprawą jeszcze raz się zająć, sprawdzić, czy to nie był zamach przeprowadzony przez rosyjskie służby - powiedział Kuczyński. I dodał, że "Pasiecznik po ucieczce do Wielkiej Brytanii był pracownikiem rządowego brytyjskiego laboratorium w Porton Down na przedmieściach Salisbury" - miasta, gdzie próbowano otruć Skripala substancją chemiczną.
(pap)
Film: PAP