Brytyjski premier Boris Johnson w środę późnym popołudniem - dzień po orzeczeniu Sądu Najwyższego uznającym zawieszenie przez niego parlamentu za niezgodne z prawem - stanął przed obliczem posłów. Wezwał ich, by albo pozwolili na brexit, albo przegłosowali wotum nieufności.
- Mówię, że czas, by doprowadzić do brexitu. Myślę, że mieszkańcy tego kraju mają już dość. Ten parlament musi albo stanąć z boku (...), albo złożyć wniosek o wotum nieufności i wreszcie stawić czoło rozliczeniu się z wyborcami - mówił Johnson w bardzo emocjonalnym przemówieniu, które kilkukrotnie było przerywane okrzykami opozycji.
Johnson bardzo zdawkowo odniósł się do orzeczenia Sądu Najwyższego, mówiąc, że nie zgadza się z opinią sędziów, ale będzie ją respektował. Dużo natomiast mówił, o tym, że kluczowe jest zrealizowanie woli wyborców wyrażonej w referendum z 2016 r., gdyż jest to podstawą zaufania do brytyjskiej demokracji.
Oskarżał też opozycję, że próbuje za wszelką cenę podważyć wynik referendum, a swoimi działaniami utrudnia renegocjację porozumienia z Unią Europejską. Przyjętą przed zawieszeniem parlamentu drugą ustawę o wyjściu z UE, która zmusza go do zwrócenia się o przełożenie terminu brexitu, nazwał ustawą kapitulacyjną, co zostało bardzo negatywnie przyjęte przez opozycję.
- Wyjaśnię tylko, dlaczego nazywam to ustawą o kapitulacji. Zobowiązywałaby nas ona do pozostania w UE miesiąc po miesiącu kosztem miliarda funtów miesięcznie. Odebrałaby krajowi możliwość decydowania o tym, jak długo to przedłużenie będzie trwało i dałaby takie uprawnienia UE. Odbiera ona fundamentalną zdolność tego kraju do wyjścia z negocjacji - wyjaśniał Johnson.
Johnson obiecał, że każde porozumienie, które zawrze z UE, zostanie poddane pod głosowanie w parlamencie. - Mogę bezwzględnie zagwarantować, że jeżeli i kiedy będziemy w stanie dostarczyć w dniach 17 i 18 października porozumienie, które w mojej opinii będzie dobre dla tej izby i tego kraju, oczywiście przedstawimy je parlamentowi i mam nadzieję, że wówczas uzyska on zgodę - mówił.
Szef rządu wytykał opozycji, że przez dwa lata domagała się przeprowadzenia wyborów, mówiąc o utracie mandatu przez konserwatystów, a gdy on dwukrotnie złożył wniosek o rozwiązanie parlamentu, dwa razy partie opozycyjne zagłosowały przeciw.
Odpowiadając na wystąpienie premiera, lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn przekonywał, że obecny szef rządu nie nadaje się do pełnienia tej funkcji, i ponownie wezwał go do ustąpienia.
Corbyn nazwał przemówienie Johnsona "dziesięcioma minutami buńczucznych krzyków".
- Było jak jego niezgodne z prawem zawieszenie parlamentu. Zero, bez żadnych efektów i powinno być skasowane - mówił Corbyn.
Oświadczył też, że rząd Johnsona zawodzi Brytyjczyków nie tylko w kwestii brexitu, ale we wszystkich dziedzinach. - Ta izba nie widziała jeszcze żadnych szczegółów na temat tego, co rząd chce negocjować - mówił Corbyn o obietnicach premiera w sprawie renegocjacji umowy z UE.
Odnosząc się do wezwania premiera o przegłosowanie wniosku nieufności, co umożliwiłoby przeprowadzenie przedterminowych wyborów, powtórzył stanowisko Partii Pracy, że popiera ona wcześniejsze wybory, ale dopiero, gdy wykluczona zostanie możliwość wyjścia kraju z Unii Europejskiej bez porozumienia.
We wtorek Sąd Najwyższy orzekł, że zawieszenie parlamentu przez Johnsona - które miało trwać od 10 września do 14 października - było niezgodne z prawem, w związku z czym spiker Izby John Bercow ogłosił wznowienie w środę obrad. Orzeczenie sędziów, które zostało odebrane jako duża polityczna porażka Johnsona, wzmogło presję na niego, by ustąpił ze stanowiska. Z tego powodu Johnson zdecydował się na skrócenie swojego udziału w posiedzeniu Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku.
(PAP)
Fot. EPA/JESSICA TAYLOR/UK PARLIAMENT