Liz Truss poinformowała w czwartek, że rezygnuje ze stanowiska premiera Wielkiej Brytanii. Swoją decyzję ogłosiła zaledwie po 45 dniach sprawowania urzędu.
W oświadczeniu premier wymienia wyzwania, z którymi przyszło się jej mierzyć w ciągu swojej krótkiej kadencji m.in.: niestabilność gospodarcza, inflacja, bezprawna wojna Putina z Ukrainą czy niski wzrost gospodarczy w Wielkiej Brytanii.
"Zostałam wybrana przez Partię Konserwatywną z mandatem, aby to zmienić. [..] Nakreśliliśmy wizję gospodarki o niskich podatkach i wysokim wzroście – która skorzystałaby ze swobód Brexitu. Zdaję sobie jednak sprawę, że w tej sytuacji nie mogę wypełnić mandatu, na który zostałam wybrany przez Partię Konserwatywną. Dlatego rozmawiałam z Jego Wysokością Królem, aby powiadomić go, że rezygnuję z funkcji Przywódcy Partii Konserwatywnej" - oświadczyła Liz Truss.
Poinformowała ona też, że wybory nowego przewodniczącego Partii Konserwatywnej, który będzie równocześnie premierem, odbędą się w przyszłym tygodniu i do tego czasu pozostanie na stanowisku szefa rzadu.
Obserwatorzy brytyjskiej sceny politycznej wskazują, że do porażki Liz Truss przyczyniły się błędy w podejmowanych przez nią decyzjach, dotyczących m.in. zmian podatkowych, które nie poprawiły sytuacji ekonomicznej Wielkiej Brytanii. Straciła ona także poparcie swojego zaplecza politycznego, w tym części ministrów swojego rządu.
(k)