Środa, 26 listopada 2025 r. 
REKLAMA

Wyprawa przez Northwest Passage chwilowo przerwana. Pechowy silnik i powrót na Grenlandię [GALERIA]

Data publikacji: 17 października 2022 r. 14:00
Ostatnia aktualizacja: 18 października 2022 r. 08:02
Wyprawa przez Northwest Passage chwilowo przerwana. Pechowy silnik i powrót na Grenlandię
Szwajcarscy żeglarze Heidi i Steve oraz kapitan Grzegorz Węgrzyn w Pond Inlet Fot. Grzegorz WĘGRZYN  

Niemal przepłynął arktyczne szlaki w kierunku Alaski. Niemal, bo awaria silnika zmusiła go do powrotu do punktu wyjścia na Grenlandii. Mowa o kapitanie jachtowym Grzegorzu Węgrzynie, który na jachcie „Regina R. II” zamierza pokonać Szlak Północno--Zachodni. Co się działo na morzu i w portach w ostatnich tygodniach?

REKLAMA

Jak pamiętamy, po opuszczeniu Grenlandii, 8 sierpnia br. dotarł do kanadyjskiej osady Pond Inlet. Tu spotkał szwajcarskich żeglarzy, których poznał w Upernavik po drugiej stronie Atlantyku.

Szwajcarzy popłynęli dalej, a nasz bohater musiał odespać zmęczenie. – Umówiliśmy się w Fort Kennedy przed samym Bellot Strait. W tę cieśninę mieliśmy wejść razem – opowiada żeglarz.

Jak się jednak okazało, jeden dzień różnicy w wypłynięciu z Pond Inlet miał mieć decydujący wpływ na późniejsze zdarzenia.

– Z prognozy pogody wynikało, że dzień różnicy nie będzie miał wpływu na żeglugę. Ale, niestety, nastąpiło załamanie pogody i zanim dopłynąłem do cieśniny Regenta, złapał mnie sztorm o sile 9 stopni w skali Beauforta. na Lancasterze. Walczyłem dwa dni zanim udało mi się wejść w Regenta (Cieśnina Księcia Regenta – red.), na prostą drogę do Bellot Strait. Gdy przypłynąłem, ich już nie było – mówi.

Silnik po raz pierwszy

Odpoczął więc nieco w dryfie i rozpoczął przygotowania do wejścia w Cieśninę Bellota. – I jak do tej pory wszystko było klawo, tak stało się coś, czego w ogóle nie brałem pod uwagę; przestał działać silnik, a w tym rejonie bez spalinowego napędu ani rusz – zauważa. – Zdając sobie sprawę, że tędy nie przepłynę na drugą stronę, wycofałem się. W tym też czasie w Regenta napłynęły ogromne pola growlerów (kawałków lodu – red.), które musiałem omijać płynąc na żaglach.

Grzegorz Węgrzyn zastanawiał się, gdzie w tej sytuacji płynąć. A może wracać do Pond Inlet, co wiązałoby się z pokonaniem 300 mil morskich. Z kolei do portu Resolut miał ich zaledwie 100. – Wybrałem bliższy port, zwłaszcza że od Andrzeja (kpt. jacht. Andrzej Gryt) dostałem informację o nadchodzącym sztormie na wschodnim Lancasterze. Dostałem też informację o możliwości naprawy silnika właśnie w Resolut – relacjonuje samotnik.

21 sierpnia tam też zakotwiczył. Wkrótce odwiedzili go marynarze ze stojącego opodal statku. Zapytali z ciekawością, co tam robi. Po zrelacjonowaniu problemów z silnikiem kapitan usłyszał, że to żaden kłopot, że ich elektrycy „załatwią sprawę”.

– Najpierw przypłynęło dwóch, zabrali się do roboty, ale bez skutku. Potem przypłynęło następnych dwóch i stwierdzili: „uszkodzony rozrusznik i słaby akumulator, zabieramy na warsztat do siebie. Jutro będzie wszystko gotowe”. – wspomina tamtą sytuację kpt. Grzegorz Węgrzyn.

Okrążony przez growlery

Ale wkrótce sprawy przybrały inny obrót. – Ze słonecznej pogody i 1015 hPa na barometrze zrobiło się nieciekawie. Z gór zaczął schodzić bardzo silny i porywisty wiatr. Dwie kotwice, które wydałem, nie dawały rady utrzymać jachtu. Zacząłem dryfować w kierunku pola growlerów. Na ratunek przypłynęli zaprzyjaźnieni marynarze z owego statku, przywożąc ze sobą kotwicę, która ich zdaniem powinna utrzymać „Reginę R. II”. Przeholowali mnie w inne miejsce, rzuciliśmy ich kotwicę, dodając moje dwie – wspomina dramatyczne chwile.

Sytuacja była w miarę stabilna do nocy. Ale nadszedł jeszcze silniejszy wiatr, a z nim metrowa fala, na którą nie było już rady. – Z trzema wlokącymi się kotwicami wylądowałem w polu growlerów. Z każdą chwilą byłem otaczany coraz większą ilością lodu. Co udało mi się odepchnąć bosakiem, to na to miejsce napływały następne kawały lodu – kontynuuje relację.

Na szczęście wiatr siadł i żeglarz miał nadzieję, że jakoś wyjdzie z tego lodowego okrążenia. Z odsieczą przybyła ni stąd, ni zowąd jednostka straży przybrzeżnej. Po kilku godzinach wyciągnęli „Reginę R. II” na wolną wodę i zaholowali do burty swojej jednostki.

– Zaczęły się procedury i pytania. Dlaczego, co i jak, skąd się tutaj wziąłem. Kapitan z Coast Guard zadecydował, że przejmują sprawę i teraz oni zajmą się mną i silnikiem – kontynuuje żeglarz.

Ich spece nie znaleźli jednak usterki i musieli popłynąć do innych zadań. Żeglarz miał pozostać w porcie do ich powrotu.

Kapitan nigdy nie zostawia statku

– Zadecydowano o przywiązaniu mnie (jachtu – red.) na długiej linie do plaży. Nie chciałem się na to zgodzić, chciałem iść w morze, ale kapitan nie wyraził zgody. Jak stwierdził, pogoda się nie zmieni. „Spokojnie postoisz do rana. My wrócimy z nowym inżynierem i silnik naprawimy”. Wrócili, ale po południu, gdy ja wraz z jachtem leżałem na prawej burcie, trzymany liną za dziób, kilka metrów od plaży – opowiada kpt. Węgrzyn.

Zaproponowali, aby Polak opuścił jacht i udał się na obiad do kapitana. – Wyczułem podstęp. Pomimo stuprocentowej gwarancji, podziękowałem kapitanowi za gościnność. Do tych rozmów włączono policję i Tomka, Polaka pracującego w tej formacji – dodaje.

Odpowiedź żeglarza była jedna: – To jest mój dom, a domu się nie opuszcza i kapitan nigdy statku nie zostawia. Narozrabialiście, to teraz ratujcie sytuację, tym bardziej, że „Regina R. II” wszystko dzielnie przetrwała. Nie zostawię zdrowego jachtu.

Woda podniosła się w końcu i jednostka znów uzyskała pływalność, ale trzeba ją było jeszcze odpiąć od feralnej liny i ściągnąć z mielizny. Kapitan patrolowca zapytał żeglarza o dalsze plany. Chciał wiedzieć, czy Polak popłynie w Northwest Passage, czy wróci do Pond Inlet.

– Moja odpowiedź była tylko jedna. Wszystko będzie zależeć od tego, czy silnik będzie naprawiony. Jeżeli będzie sprawny, to płynę w Cieśninę Peela i do Cambridge Bay. Jeżeli nie uda się go uruchomić, to skieruję się do Pond Inlet – poinformował kpt. Węgrzyn. – Kapitan zaakceptował mój plan i czekaliśmy na efekty pracy nowych inżynierów. Niestety – i bez urazy – nie wnieśli nic nowego, błądzili przy silniku jak przysłowiowe dzieci we mgle.

Powrót do Pond Inlet

W efekcie kapitan Coast Guardu nakazał płynąć żeglarzowi do Pond Inlet. Na drogę zaopatrzył go w dodatkowe 300 litrów paliwa, prognozę pogody i adres e-mail, na który codziennie miał przesyłać swoją pozycję. – Jak się później okazało, adres był zły i żadna wiadomość nie dotarła – komentuje nasz samotnik.

Piątego września po raz drugi zawitał do Pond Inlet. Tam pożyczył agregat i naładował akumulatory. Na mechanika, który miał przypłynąć na niebieskim kutrze, musiał jednak czekać kilka dni. Niestety, znów dramat. 7 września zaczął się sztorm ze wschodu, co oznaczało, że jacht będzie walił o stalową keję. Żeglarz zabezpieczył „Reginę R. II” podwójnymi cumami i szpringami. Burtę obłożył wszystkimi posiadanymi odbijaczami.

– Po dobie sztormu straty: obijacze poprzebijane, płaskownik z odbojnicy odbity, stalowy poler z pokładu wyrwany, liny porwane, bukszpryt pokrzywiony, pokrzywiony reling. Pozytyw: jacht nie bierze wody, trzyma się dzielnie, wanty całe – wylicza skutki.

Kolega Maciek z „Inatiza” podsuwa mu wspaniałe rozwiązanie: „Obłóż burtę oponami samochodowymi”. – Daję więc sygnał do osady i za chwilę mam 17 sztuk opon. Zabezpieczam burtę, następne 1,5 doby sztormu wygląda już lepiej. Dewastacja jachtu została zatrzymana – relacjonuje.

Rozpoczął się kolejny „sztorm”, tym razem w osobie pani inspektor Tamary. Podczas inspekcji poprosiła o dziennik pokładowy i wszystko co należy do karty bezpieczeństwa. Wszystko było OK, więc zapytała o piankę do nurkowania.

– Zdziwiło mnie to bardzo, ale na jej nieszczęście, a moje szczęście piankę też mam – komentuje. – Na drugi dzień dostałem papier zezwalający odpłynąć z Pond Inlet. W tym samym czasie przypływa niebieski kuter, a na nim najlepszy na świecie mechanik od silników Volvo Penta. Pod dwóch dniach walki poddaje się, a problem niesprawnego silnika pozostaje. Zaczynam więc sam kombinować i… po pewnym czasie silnik pracuje. Wystarczyło, że przeczyściłem złączki w wiązce elektrycznej pomiędzy silnikiem a stacyjką.

Pani inspektor stawia warunki

Nasz samotny żeglarz wypływa z kanadyjskiego portu. Sukces w naprawie silnika okazuje się jednak złudny. Po wejściu w cieśninę Pond Inlet napęd zaczyna szwankować i po chwili staje. Dzieje się to przy silnym wietrze w dziób i dwumetrowych falach (prognoza mówiła co innego).

– Stawiam genuę i wracam do Pond Inlet. Po godzinie żeglowania wywołuję stację brzegową w tym porcie. Informuję o sytuacji. Dostaję potwierdzenie, że wypłynęła motorówka, aby mnie zholować – opowiada.

Znów stanął przy kei w otoczeniu pani inspektor, miejscowych znajomych.

„Teraz pani inspektor już nie będzie taka łaskawa i nie wypuści mnie, dopóki nie będzie miała 100 procent gwarancji, że silnik jest sprawny” – pomyślał nasz śmiałek.

– Proszę miejscowego znajomego, żeby podesłał normalnego mechanika samochodowego, który coś wie na temat silników. Przecież jest tutaj ciężki sprzęt, samochody cysterny, ktoś to przecież remontuje – zauważa.

Przychodzi Jimmy, stawia diagnozę: „woda w paliwie”. Zaczyna od regulacji obrotów, potem zabiera się za wymianę filtrów. Po tych czynnościach silnik zaczyna pracować. I wtedy do akcji wkracza pani inspektor: Jacht ma stać przy kei sześć godzin na pracującym silniku. Jak ten test przejdzie, to przechodzimy do następnego, którym będzie kręcenie kółeczek i ósemek w pobliżu portu.

– Silnik te testy przechodzi i pani inspektor daje drugi raz pieczątkę zezwalającą na wypłynięcie. Napęd pracuje bez zarzutu. Płynę tak do godz. 8 i wtedy z niewiadomej mi przyczyny gaśnie. Stawiam żagle, zaczyna się halsowanie. Jestem w stałym kontakcie z Andrzejem i prognozę pogody mam na bieżąco. Myśli, jak najprędzej dopłynąć do Nuuk (Grenlandia), tam będzie ratunek. No i najważniejsze, oderwałem się od lądu, jakoś to będzie.

– „Spróbuj chociaż raz northwestowe przejście zdobyć, Znajdź miejsce, gdzie zimował Franklin….” Tak śpiewają w szancie Smaglersi. I ja spróbowałem. Teraz wracam, poobijany, zestresowany, ale jacht „Regina R. II” jest cały, a ja żywy – reflektuje się kapitan. – Działaniami pozornymi straciłem dobre dwa tygodnie, aby uciec przed pogarszającą się pogodą. Czarne noce i okres sztormów już się rozpoczęły. Owiane złą sławą wody Baffina już zaczęły dawać znać, że to nie jest bajka. Prawie 800 nm do Nuuk, to w tych warunkach bardzo daleko.

Gdyby miał sprawny silnik, mógłby pokonywać 100 mil na dobę. A tak płynie z prądem, raz do przodu, raz do tyłu. „Do tego zimno, padający śnieg i wszechobecne góry lodowe, których nijak zobaczyć w czarną noc.

– Dla bezpieczeństwa musiałem zrezygnować z płynięcia nocą. Tym samym przeloty dobowe osiągały zawrotne 30-40 mil. Jak łatwo wyliczyć, do Nuuk miałem płynąć ponad miesiąc, co stawało się niebezpieczne – kontynuuje.

Kapitan zmienia decyzję i kurs. Zaczyna się kierować ku wyspie Disko na Grenlandii.

Fiona, na którą czekał z utęsknieniem

Andrzej napisał: idzie sztorm. Tamara alarmuje: „idzie potężny sztorm”, konsekwencja huraganu Fiona, występującym jako burza tropikalna.

– Wręcz skaczę z radości i czekam z utęsknieniem na spotkanie z Fioną. Po dobie wiatr sobie poszedł, a ja zostałem bez komputera, vebasto (system grzewczy), dwóch sztagów. Robi się coraz weselej, przecież teraz to ja nigdzie nie dopłynę. Sztorm mnie cofnął o 30 tak ciężko wypracowanych mil.

Po ciszy znów morska zawierucha. – Teraz już bez grota, na foku sztormowym próbuję sztormować. Osiągam prędkości, których wcześniej ze względu na prądy nie mogłem uzyskać. W porządku, ale żeby w dobrym kierunku. Zaczyna się dalsze wywiewanie na północ, nerwy zaczynają mi puszczać. Disko (Grenlandia – red.) i port Godhavn, które były w zasięgu 40 mil, zaczynają się oddalać. Zaczynam pracować na UKF, chcąc złapać kontakt z portem. Za daleko. Po dwóch dniach dryfowania, zziębnięty, niewyspany podejmuję decyzję: dzwonię do Andrzeja z prośbą o organizację holu. Zamarznąć 60 mil od portu to bezsens – relacjonuje.

W Godhavn organizują hol. Po kilku godzinach oczekiwania Polak widzi światła. – Pierwsze łzy w tym rejsie, na pewno łzy szczęścia. Przyznaję, już miałem dosyć. Dobrze, że umię się modlić i mam przyjaciół na lądzie – zauważa.

Razem z kutrem rybackim przypływa policyjna motorówka. Sprawdzają stan techniczny jachtu, tożsamość. Jacht zostaje wzięty na hol. Po sześciu godzinach cumuje w porcie Godhavn na Grenlandii.

– Od razu policja, w jeepa i na posterunek. Bardzo młody, miły policjant (już zna moje imię i co więcej, wymawia) rozpoczyna procedurę od początku – kończy tę relację żeglarz.

* * *

Jak poinformował nas kpt. Andrzej Gryt, „Regina R. II” została przeholowana z Godhavn do odległej o 40 mil morskich osady Aasiaat. Kpt. Węgrzyn negocjuje tam warunki naprawy silnika oraz zimowania jachtu. Ostatnio zaapelował też o wsparcie logistyczne i finansowe, ewentualnie pożyczki. Wpłaty dla żeglarza można przesyłać za pośrednictwem konta Stowarzyszenia „Rejs Żeglarski w Northwest Passage”. Na jego prośbę publikujemy dane stowarzyszenia, które zarejestrowane jest pod nr. 30 w starostwie gryfińskim. Regon 386715576; NIP 8581874301; konto BS Gryfino 57 9377 0000 00001209 2000 0010. ©℗

Marek KLASA

REKLAMA

Komentarze

Zenek 101
2022-10-18 00:07:26
Cd 5: No i teraz powtórka z rozrywki. Jak można mieć silnik w takim stanie, jeśli się wie (może nie wiedział???), że w tych rejonach pływa się głównie na silniku a żaglami się tylko wspomaga. Jak można mieć stare akumulatory, skoro się wie, że tam są niskie temperatury? Jak można nie nauczyć się przez te lata trochę po angielsku? Jak można w końcu płynąć bez pieniędzy? Panie Grzegorzu! Pan tymi działaniami, kompromituje Polskę, którą ma Pan wypisaną na żaglach...
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
Zenek 101
2022-10-18 00:05:40
CD 4: Ratownicy wzywają mu frachtowiec, który musi nadłożyć kilkaset mil drogi, żeby do niego dotrzeć. Gdy statek jest przy jachcie, kapitan nie chce zejść z niego i żąda żeby go holować. Tego pomysłu nie da się nawet komentować. To tak, jakby TIRem ciagnąć dziecinną hulajnogę po autostradzie. Nie da się tego zrobić. W końcu Pan Grzegorz porzuca jacht, ale ma pretensje do wszystkich. Nie do siebie.
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
Zenek 101
2022-10-18 00:04:33
CD 3: ...Na Oceanie Południowym. Tysiące mil od najbliższego lądu. Kapitan Węgrzyn był w beznadziejnej sytuacji i wzywa pomoc. Nowozelandzkie wojsko wysyła w rejon wezwania samolot. To świadczy, jak był już daleko: za daleko, by wysłać śmigłowiec. Gdy samolot jest nad jachtem, okazuje się, że kpt. Węgrzyn nie umie po angielsku i nie może się dogadać z ratownikami. Ci wracają 2000 tyś km do Nowej Zelandii, szukają kogoś kto zna Polski, znajdują go i lecą znów!!! Wyobrażacie to sobie?
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
Zenek 101
2022-10-18 00:02:09
Pękały wanty, co musi świadczyć o tym, że były one stare i przepracowane. Takielunek się zmienia, drogi Panie Grzegorzu a nie czeka, żeby pękł. Okazało się, że tak samo było z inni elementami. Na zdjęciach z Nowej Zelandii widać jacht z olbrzymimi wykwitami rdzy, właściwie wszędzie. Już wówczas zastanawiałem się, co będzie dalej, bo taki stan zewnętrzny świadczy o tym, że tam gdzie nie widać, musi być już prawdziwa ruina. Minęło parę tys. mil i okazało się, że Panu Grzegorzowi odpadł ster!!!
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
Zenek 101
2022-10-18 00:00:12
Obserwuję Pana Grzegorza od wielu lat, kiedy rozpoczął swoją pierwszą wielką przygodę, czyli opłynięcie świata non stop z pokonaniem trzech przypadków. Mam dla jego uporu bardzo dużo sympatii. Jednak to, co on odstawia przechodzi ludzkie pojęcie. W obie wyprawy popłynął jachtami do tego nieprzygotowanymi. W tamtej po kolei zawodziło właściwie wszystko....
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
QQ
2022-10-17 15:28:55
Jak się nie ma środków na naprawę jachtu to się siedzi w domu. Kolejna wtopa tego żeglarza, tylko dlaczego ludzie mają się składać na czyjeś hobby i za to płacić? Składać się na chorych, sprzęt medyczny, biednych OK, ale na czyjeś fanaberie? Przecież to nonsens.
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
Tylko zalogowani użytkownicy mają możliwość komentowania
Zaloguj się Zarejestruj
REKLAMA
REKLAMA