Kolejna edycja popularnej gry „Ingress”, która się odbyła w miniony weekend w Szczecinie, tym razem nie wyłoniła zwycięzców. Wzięło w niej udział ponad tysiąc osób z całej Europy.
Ingress to terenowa gra stworzona przez Google, która łączy rzeczywistość wirtualną i prawdziwą. Jej akcja toczy się w świecie rzeczywistym z wykorzystaniem aplikacji Google Maps, w której umieszczone są tzw. portale i innego rodzaju wirtualne obiekty. W Szczecinie znajduje się ok. 1900 portali. Są to głównie zabytki, detale architektoniczne, graffiti, pomniki oraz inne ciekawe miejsca.
W Szczecinie zmierzyły się ze sobą dwie frakcje: Resistance i Enlightened. Na ulicach można było spotkać grupy ubranych na niebiesko lub zielono osób biegających ze smartfonami w ręku. Pierwszego dnia rywale walczyli o kontrolę nad wirtualnymi portalami, drugiego wspólnie wykonywali specjalne, przygotowane przez organizatorów misje. Były one ściśle powiązane z zabytkami i innymi charakterystycznymi miejscami w szczecińskiej przestrzeni miejskiej. Celem zawodników było odwiedzenie jak największej ich liczby.
– Podzieleni na dwie frakcje uczestnicy dzielnie walczyli o każdy najmniejszy punkcik. Każde ogłoszenie wyników mobilizowało przegrywającą ekipę do jeszcze bardziej ambitnej walki, co w efekcie skutkowało tym, że strona aktualnie wygrywająca zmieniała się jak w kalejdoskopie. Po końcowym podliczeniu punktów twórcy gry ogłosili remis – poinformował Łukasz Balski, jeden z organizatorów wydarzenia.
Swoimi wrażeniami podzieliła się z „Kurierem” Monica Beheens, uczestniczka „Anomalii”, czyli zlotu, w Szczecinie: – Specjalnie na to wielkie wydarzenie przyjechałam z Niemiec. Wcześniej byłam między innymi w Barcelonie, Mediolanie i Berlinie. Jest to supergra, w której biorę udział od kilku lat. Najlepsza w niej jest przygoda oraz możliwość poznania pięknych miejsc i ciekawych ludzi. Bardzo przyjemny jest oczywiście dreszczyk emocji związany z rywalizacją.
(KK)
Fot. Ryszard Pakieser