Proces lustracyjny Jacka Piechoty - znanego, byłego szczecińskiego posła i byłego ministra gospodarki - rozpocznie się po raz czwarty. I znowu przed Sądem Okręgowym. Taką decyzję podjął w czwartek (26 lipca) szczeciński Sąd Apelacyjny.
Do tej pory trzy razy zapadło orzeczenie, że były polityk lewicy złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Ostatni raz w marcu tego roku. Od tego wyroku odwołał się jednak oskarżycie z Instytutu Pamięci Narodowej. Jego zdaniem sąd w sposób pobieżny i wybiórczy ocenił materiał dowodowy w tej sprawie. Dlatego wniósł o ponowne jej rozpatrzenie przez sąd pierwszej instancji, czyli szczeciński Sąd Okręgowy.
W czwartek Sąd Apelacyjny rozpatrzył odwołanie oskarżyciela.
- Sąd Okręgowy uznał, że nie ma dowodów na to , że Jacek Piechota był tajnym współpracownikiem. Próbuje podważyć wiarygodność dokumentacji archiwalnej. Próbuje twierdzić, że dokumenty były preparowane. Gdyby Sąd Okręgowy wnikliwie i rozważnie ocenił zgromadzony materiał, a nie tylko na korzyść Jacka Piechoty uznałby, że był on TW - przekonywał przedstawiciel prokuratury.
- Jest jeden zasadniczy problem w tej sprawie - skoro Piechota był jawnym współpracownikiem, to po co miał być tajnym? Był prominentnym działaczem lewicy, wszystkie drzwi stały przed nim otworem, nie było potrzeby, aby był tajnym współpracownikiem - stwierdził mecenas Marek Mikołajczyk, obrońca Piechoty.
Sąd po krótkiej naradzie wydał orzeczenie - sprawa trafia do ponownego rozpoznania przed Sądem Okręgowym w Szczecinie.
- Materiał zebrany w tym procesie trzeba także ocenić w sposób zdroworozsądkowy. Od tego typu ludzi, którzy w pełni identyfikowali się z ówczesną władzą, nie odbierano oświadczeń o współpracy. Bo byłoby to nieeleganckie. Ale po co SB miałoby tworzyć fikcyjną dokumentację? Po co zniszczono teczkę personalną i teczkę pracy? Dokumenty wskazują, że współpraca została podjęta - uzasadniała orzeczenia sędzia Bogumiłą Matecka - Draus.
Jacek Piechota - były poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej i minister gospodarki w rządzie Marka Belki. Po raz pierwszy, jako tajny współpracownik PRL-owskiej SB, pojawił się na tzw. liście Antoniego Macierewicza, ministra spraw wewnętrznych w rządzie Jana Olszewskiego. Potem na liście agentów, sporządzonej przez Andrzeja Milczanowskiego - ministra spraw wewnętrznych w rządzie Hanny Suchockiej. Piechota napisał w oświadczeniu lustracyjnym, że nie był współpracownikiem SB. Jednak z dokumentów IPN wynika, że w maju 1984 roku został zarejestrowany przez szczecińska Służbę Bezpieczeństwa jako TW Robert. Miał się zajmować m.in. inwigilowaniem harcerzy ze szczecińskich hufców. Piechota twierdzi, że nie był TW Robertem. Ale zawartość jego teczki została zniszczona w listopadzie 1989 r. We wrześniu 2014 roku przed szczecińskim Sądem Okręgowym rozpoczął się proces lustracyjny Piechoty. W lutym 2015 r. zapadł wyrok - sąd uznał, że brakuje dowodów wskazujących na współpracę Piechoty z organami SB. IPN odwołał się od tego orzeczenia do szczecińskiego Sądu Apelacyjnego. Ten uznał, że sprawa powinna zostać ponownie rozpoznana. Trafiła znowu do szczecińskiego Sądu Okręgowego.
W grudniu 2015 r. ruszył kolejny proces lustracyjny Piechoty. Rok później sąd uznał, że nie ma dowodów na jego współpracę z SB. Ale IPN ponownie się odwołał. I sprawa znowu trafia do Sądu Apelacyjnego w Szczecinie. W czerwcu ub.r. uchylił wyrok uniewinniający eksministra i skierował sprawę do ponownego rozpoznania do szczecińskiego Sądu Okręgowego. Proces rozpoczął się we wrześniu 2017 r. W marcu tego roku sąd po raz trzeci uznał, że Piechota złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Zdaniem sądu prokuratura nie przedstawiła nie budzących wątpliwości dowodów na to, że Piechota świadomie współpracował SB. IPN jednak postanowił walczyć dalej i złożył apelację od marcowego wyroku.
D. Staniewski