Dla przyjemności, zdrowia, a też dla jeży - w sobotnim parkrunie przy Arkonce wzięła udział ponad setka zawodników. Bez ograniczenia wieku, za to z pasją i szlachetnym przesłaniem: dla „kolczusiów" ratowanych przez Renatę i Piotra Pihanów. Tylko w tym roku to niezwykłe małżeństwo ze Szczecina ratowało z opresji 98 jeży.
Zakup niezbędnych środków medycznych dla jeżarni sfinansował Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Jednak o utrzymanie lokum i karmę musieli zadbać sami.
- Jeżarnię prowadzimy we własnym domu i ogródku, więc z tym problemu nie było. Jednak zapewnienie jedzenia… Nasi podopieczni w okresie choroby i rehabilitacji pochłaniają nawet 3 kg karmy dziennie - opowiadała Renata Pihan. - Sami, bez wsparcia ludzi dobrej woli, nie dalibyśmy rady. Ogromnie jesteśmy im wdzięczni za pamięć i bezinteresowny odruch serca.
W tym gronie są nie tylko wolontariusze Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, ale też sporo fanów jeżarni, skupionych wokół społecznościowego profilu Renaty Pihan. Jest też stowarzyszenie Parkrun, które organizuje cykliczne biegi przez Park Arkoński. Wiosną i teraz (22 bm.) - jesienią - z charytatywnym przesłaniem, czyli aby zebrać karmę dla takich słodziaków jak Błękitek, Fuczydełko i inni.
Błękitek swoje imię zawdzięcza uczniom „Błękitnej", którzy ciężko rannego jeżyka przywieźli pp. Pihanom.
- Był maleńki. Cały w dziurach po psich kłach. Tygodniami walczyliśmy o jego przetrwanie. Miał drutowaną łapkę, ale i tak koniecznością stała się amputacja części tylnej łapki - opowiada p. Renata. - Był tak dotkliwie poraniony, że stracił oczko. Potem się okazało się też, że nie widzi nawet na to ocalałe. Ale żyje szczęśliwie, rezydując w pięknym ogrodzie w Warzymicach, ze swymi przyjaciółmi „kolczusiami" u naszych przyjaciół.
Natomiast Furczydełko to maleńka „kolczusia" uratowana aż z Koszalina. Bojowa „dziewczynka", furczeniem przepędzająca natrętnych samców. W sobotę pełniła nieformalną funkcję ambasadorki jeżarni przy ul. Reduty Ordona.
- Parkrun to ludzie z pasją, którzy chcą wspierać równie nietuzinkowe i niezwykłe postaci oraz ich pozytywną aktywność. Któż bardziej zasługuje na nasz uwagę, niż pp. Pihanowie i ich kolczaści podopieczni - komentował Ireneusz Spyrka, wiceprezes stowarzyszenia Parkrun.
Organizacja zrzesza pasjonatów biegania, niezależnie od wieku i poziomu zaawansowania. Co tydzień - niezależnie od pory roku i pogody - przebiegają oni przez park dystans 5 km.
W tę sobotę w jesiennej edycji „Biegu Jeża" wzięło udział 63 sklasyfikowanych zawodników, a też blisko 40. towarzyszących im przyjaciół i dzieci. W tej pierwszej grupie najszybszy okazał się Tomasz Denkiewicz (z czasem 18:12), a wśród kobiet - Wioletta Murawska (19:56). Natomiast w tej drugiej - zwyciężył każdy, kto dobiegł do mety po… uśmiech, jabłko, pierniczka, gorącą herbatę, po dyplom uznania i szansę dowiedzenia się czegoś więcej o życiu jakże pożytecznych jeży.
- Wspaniale było wziąć udział w takim wydarzeniu. Pobiec z dziećmi, a przy okazji pomóc jeżom - komentowały: Sylwia Pogorzelska z córką Agatą (9 l.) oraz Katarzyna Pacześna z córką Amelką (10 l.). I choćby dowiedzieć się, że jeże nie lubią jabłek, nie kłują, a na końcu mają… Kto w „Biegu Jeża" wziął udział, ten wie. Kto nie pobiegł, ten ma szansę poznać tę tajemnicę przy okazji kolejnej edycji specjalnego - czyli dla „kolczusiów" - wydania parkrunu.
Arleta NALEWAJKO
Fot. Mirosław WINCONEK