W sobotni poranek (26.10) przy szczecińskiej Arkonce zebrali się, by już po raz szósty biegać na rzecz ratowania jeży. I by wesprzeć w ich ochronie Renatę i Piotra Pihanów, jak też ich grono przyjaciół zaangażowanych od lat w pomoc, by te sympatyczne kolczaste ssaki po przejściach, w tym chorobach czy ranach, mogły powrócić jako zwierzęta dziko żyjące do natury.
Do rywalizacji stanęło tym razem kilkadziesiąt osób. Zarówno dorośli, jak i najmłodsi. Ci pierwsi tradycyjnie rywalizowali na dystansie 5 km. Do pokonania mieli trzy pętle aleją spacerową wokół kompleksu Arkonki. W bieganiu zmierzył się z nimi jako jedyny niepełnoletni, budząc ich szacunek i podziw, 9-letni Jonatan Kopaniecki, uczeń 3 klasy szkoły podstawowej Towarzystwa Salezjańskiego. Wśród kobiet pierwszą na mecie była Małgorzata Szabałowska, na co dzień trenująca w MKS Szczecinek, studenta medycyny. Wśród mężczyzn zwyciężył Waldemar Rudera, żołnierz zawodowy, plutonowy z 12. Batalionu Dowodzenia Szczecin.
Natomiast najmłodsi rywalizowali na krótszym, dostosowanym do ich wieku i możliwości dystansie (400 m). Tę konkurencję zdominowały dziewczęta, a na mecie brawa i nagrody równorzędne odebrały za podwójne zwycięstwo Lena Grapsztunowicz i Weronika Kamińska.
Była to też kolejna okazja, by dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o życiu jeży, ich zachowaniach, o ich menu i ich przysmakach (nie są nimi wbrew rozpowszechnionemu wizerunkowi jabłka), o tym, że są zawsze głodne i należą do zapalonych wędrowców, o czym świadczy fakt, że jednej nocy jeż potrafi przemierzyć obszar o powierzchni do 1 hektara w poszukiwaniu pożywienia czy legowiska. I o tym, jak „jeżowa mama" - bo tak właśnie zwykła o sobie mawiać renata Pihan - z mężem dotąd uratowali prawie 300 jeży, które trafiły do nich chore, ranne lub jako małe, które straciły swe matki albo zostały odrzucone, a następnie wróciły do lasów, parków i ogrodów po rekonwalescencji odchowane i zdrowe.
Po biegach już podczas spotkania przy ognisku na pobliskiej Polanie Czerwonej był też czas na ciepłe podziękowania Renaty Pihan dla Moniki Dykier-Woźniak, niezmiennie dobrej duszy jeżowego biegania i Krzysztofa Sowy.
- To dzięki Monice i Krzysiowi ten Bieg Jeża jest szczególny. To był trudny rok, ale Monika zmotywowała i zmobilizowała mnie, aby nie poddawać się przeciwnościom losu i dalej walczyć o dobro kolczastych. A dzięki Krzyśkowi nasza Jeżarnia wzięła udział w projekcie mikrodotacji i otrzymała dofinansowanie na swoją działalność - podkreślała Renata Pihan. - Jeże nadal mogą na nas liczyć. - I na naszych licznych przyjaciół. Cieszy nas, że ich grono dla kolczastych podopiecznych się poszerza. Kontaktują się z nami, by uzyskać porady i wskazówki, jak pomóc chorym, słabym maluchom, wymagającym leczenia i rehabilitacji przed ponownym ich wypuszczeniem na wolność. W ten sposób też odciążają nas w tej pracy, która stała się naszą pasją.
Za kwotę 5 tys. zł z mikrodotacji Stowarzyszeniu Jeżarnia-szczecińskie pogotowie dla jeży, które prowadzą Renata i Piotr Pihanowie, udało się zakupić m.in. 5 kojców specjalistycznych i to, co Renata Pihan nazywa największym skarbem. Jest nim koncentrator tlenu, do podłączenia do inkubatora. Pozwala on teraz ratować młode i dorosłe jeże z niewydolnością oddechową, która w przypadku tych kolczastych ssaków jest częstą przypadłością.
Sobotnie bieganie wspólnie ze Stowarzyszeniem Jeżarnia-szczecińskie pogotowie dla jeży jako jego niezawodni partnerzy w akcji „Chrońmy jeże" zorganizowały Stowarzyszenie Progressum, specjalizujące się w imprezach biegowych parkrun Szczecin i Stowarzyszenie Wywrotka. ©℗
Tekst i fot. Mirosław WINCONEK