Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Cezara (nie)ludzkie przypadki

Data publikacji: 05 sierpnia 2016 r. 15:25
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 11:11
Cezara (nie)ludzkie przypadki
 

Gdy w kwietniu trafił do schroniska, ledwie powłóczył nogami. Wygłodzony tak, że można mu było liczyć żebra. Z krwawiącymi ranami na niemal całym ciele. W wielkiej traumie. Okazał się przerażającym obrazem „sukcesu adopcyjnego", za jaki odpowiadała poprzednia kadra kierownicza placówki przy al. Wojska Polskiego.

Cezar - takie teraz imię nosi ów senior (9 l.) w typie owczarka niemieckiego.

- Zmieniliśmy mu imię. Bo po tym wszystkim, co przeszedł... Chcemy, żeby w nowe życie wkroczył z nowym imieniem - mówią pracownicy schroniska. 

Już raz mieli go pod opieką. Wydali - jak się wydawało - w dobre ręce: na początku ub. roku, a więc zanim fala społecznego protestu w obronie zwierząt zmiotła z posad poprzednie kierownictwo schroniska i faktycznie zaczęto sprawdzać realia adopcyjnego życia psów oraz kotów wydanych z tej placówki.

- Nie pracowałam jeszcze w schronisku, gdy Cezar po raz pierwszy je opuszczał. Ale widziałam zdjęcia i jego kartę: piękny zdrowy pies w świetnej kondycji fizycznej, przyjazny ludziom, w kontaktach otwarty - opowiada jedna z pracownic. - Gdy do nas wrócił w kwietniu, dowieziony przez pogotowie interwencyjne z ul. Struga, to... była tragedia. Jego powrót wywołał wzburzenie! Miał zaniki mięśni, więc ledwie chodził. Na całym ciele, a szczególnie między łopatkami, miał plackowate wyłysienia do sączących się ran, zakrwawione. I zaawansowany stan zapalny uszu, co znaczy, że z obu dosłownie wylewała się cuchnąca ropa. Nie sposób było nie zauważyć, że choruje i cierpi. Poza tym był bardzo wychudzony. Można było mu liczyć żebra. Widać, że od dłuższego czasu zapominano o jego karmieniu, a gdy już coś dostawał do jedzenia, to musiały być „śmieci".

Cierpiał strasznie, a jego ból - jak stwierdziła obecna schroniskowa lek. weterynarii - był przewlekły, co znaczy że trwał tygodniami, nawet miesiącami. Na zdjęciu z jego przyjęcia do placówki widać, że... płakał. Dlatego o jego przypadku powiadomiono Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, sugerując podjęcie kroków prawnych dla pociągnięcia do odpowiedzialności karnej osób, które tak skrzywdziły Cezara (postępowanie w toku).

Najpierw jednak trzeba było psa wyprowadzić z fatalnego stanu, do jakiego doprowadziła go bestia w ludzkiej skórze. Dostawał specjalistyczne preparaty na stawy, witaminowe dla odżywienia skóry i sierści. Przede wszystkim jednak należało poprawić jego układ trawienny i kostno-mięśniowy, stąd nadal wyłącznie specjalistyczna karma weterynaryjna w jego menu. Do tej pory trwa leczenie jego uszu - w tym obszarze czeka go jeszcze jeden chirurgiczny zabieg: otwarcie kanału słuchowego. Oczywiście, wykonają go lek. weterynarii ze schroniska. Jednak wreszcie nadeszła pora, aby pomyśleć o znalezieniu dla Cezara nowego domu, naprawdę odpowiedzialnych opiekunów. 

- Najbardziej zaskakuje w nim, że mimo wszystko przetrwała w nim ufność do człowieka. Jest bardzo przyjazny, otwarty. Niczym kot łasi się i ociera o nogi swojego schroniskowego przyjaciela - Norberta. Jest pogodnym psem, skorym do spacerów i zabawy, uwielbiającym drapanie za uchem. Nie ma w nim cienia agresji, a tylko niezmierzone pokłady cierpliwości. Jest w nim też coś... królewskiego, pewne dostojeństwo. Stąd nieprzypadkowy wybór nowego imienia na nową drogę życia dla niego. Dla pięknego psa Cezara prosimy o lepszy los - mówią pracownicy schroniska, zastrzegając: - Będzie pod naszą szczególną opieką, już nie stracimy go z oczu!

Kto chciałby tej wyjątkowej psinie (378/16) los odmienić: przygarnąć, przyjąć do rodziny, jest proszony o kontakt ze szczecińskim Schroniskiem dla Bezdomnych Zwierząt: tel. +48 91 487-02-81 (al. Wojska Polskiego 247).

* * *

Na naszych łamach prowadzimy cykl pt. „Weź mnie KURIEREM do domu". Jest poświęcony schroniskowym zwierzakom. Znajdziecie w nim Państwo oferty adopcyjne tych, co za kratami przytuliska siedzą nie za własne winy. Z utęsknieniem czekając na swojego człowieka: niestety, czasem bezskutecznie, nawet latami. ©℗

(an)

Fot. Robert STACHNIK

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Miroslawa Demianiec
2016-08-07 16:47:51
Komentarz podpisany "barbara" słuszny! A nawet trzeba więcej: upublicznienia wszystkich okoliczności i osób związanych z losem tego zwierzaka. I nie tylko tego! Sprawa jest bowiem szeroko zakrojona w masie i rodzajach znęcania. Właściciele i ci, do których zwierzaki swoje oddali w pełnej świadomości że oddają je dla celów okrucieństwa (bo to jest w randze zjawiska społeczenego do badań dla psychologii społecznej totalitaryzmu), muszą ponieść koszty odratowania ofiar. Mocą prawa. Także w drodze przymusowego obciążenia dochodów osób winnych procederowi. Mirosława Demianiec
barbara
2016-08-05 20:23:24
Warto podać do publicznej wiadomości nazwisko osoby, która "adoptowała" Cezara. Przecież to nie pierwszy taki przypadek.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA