Rozpoczął się proces o odszkodowanie za utraconą wartość akcji Stoczni Szczecińskiej Porta Holding SA. Sąd Okręgowy w Szczecinie chce przesłuchać wszystkich świadków do wakacji.
Pozew zbiorowy wniesiono w lipcu 2012 roku. W imieniu 2200 osób powodem jest Krzysztof Piotrowski, były prezes stoczniowego holdingu. Pozwanym – Skarb Państwa. Pierwszym świadkiem, który zeznawał wczoraj, był Kazimierz Gąsior (zeznawali też: Eugeniusz Szerkus i Tadeusz Graczyk), który w 2002 roku, gdy upadała stocznia, był członkiem rady nadzorczej SSPH oraz szefem związku zawodowego „Stoczniowiec”. Jak stwierdził, zaskakujące jest, że tak wielka firma upadła w tak krótkim czasie.
Już pierwsze pytania stron procesu do świadka wskazywały, że gra toczy się o to, kto jest winny upadku Porty Holding. Pełnomocnik powoda, mec. Krzysztof Barcz pytał świadka, czy ten miał dostęp do dokumentów firmy. – Tak, miałem dostęp. Nic jednak nie wskazywało, że istnieje zagrożenie dla działalności holdingu – odpowiadał K. Gąsior. Pytany dalej odpowiadał, że na takie zagrożenie nie wskazywały też audyty Ernst & Young.
Pełnomocnik pytał też, skąd pomysł na wydzielanie ze struktury stoczni spółek. Odpowiedział przykładem Porty Transport, która mogła także prowadzić usługi poza stocznią i dawać dodatkowe dochody.
Pytany o prototypowe jednostki, które powstawały w stoczni, stwierdził: – prototypy dawały szansę, że na kolejnych statkach będziemy zarabiać.
Czy wie, jakie były powody modernizacji bazy paliwowej Porty Petrol? – Grupa paliwowa miała być drugą nogą holdingu, gdyby stocznia wpadła w dołek – stwierdził świadek.
K. Gąsior przypomniał, że informowano decydentów o pogarszającej się sytuacji. Jego zdaniem „ktoś” próbował poderwać autorytet zarządu.
W czasie wieców stoczniowców, którym przewodził komitet protestacyjny, czuł się zagrożony: – Straszono mnie. Do sekretariatu przychodziły osoby i pytały: „Gdzie on jest, jeszcze go dorwiemy”. Tymczasem jako związek zdawaliśmy sobie sprawę, że w trudnej sytuacji firmy trzeba zmienić system wynagradzania na efektywniejszy, o co wnosił zarząd Porty Holding.
Paweł Dobroczek, radca Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, powiedział po rozprawie „Kurierowi”, że zdaniem SP roszczenie jest przedawnione, bo nie może być dochodzone przez akcjonariuszy, gdy szkodę poniosła spółka. Ponadto brak było według niego sprzecznych z prawem działań po stronie Skarbu Państwa.
– Natomiast trudna sytuacja Stoczni Szczecińskiej Porta Holding wynikła – niestety – z nietrafionych decyzji biznesowych i tej okoliczności będziemy się starali dowieść przed sądem – powiedział P. Dobroczek.
Radca dodał, że choć być może decyzje kierownictwa holdingu były ogólnie trafne, to MSP będzie przed sądem dowodziło, że spółka przeinwestowała.
Przypomnijmy, że według wyceny z 1998 r. wartość jednej akcji SSPH wynosiła 168 zł. Dziś jest zerowa. Akcjonariusze uważają, że winny jest Skarb Państwa. Chcą wypłaty 21 zł i 47 gr za akcję (wartość księgowa tuż przed upadkiem). To oznacza kilkadziesiąt milionów złotych.
Strony zawnioskowały o powołanie na świadków znanych polityków, a także prezesów banków.
(kl)
Fot. Marek KLASA