Dwadzieścioro neofitów przybyło do grona szczecińsko-polickich morsów. Chrzest odbył się w niedzielę (18 lutego) w skutych lodem wodach jeziora Głębokie.
– Planowane było 50 osób do morsowego chrztu. Niestety, rozłożyła nas grypa – poinformował Ireneusz Kowieski, prezes Szczecińsko-Polickiego Klubu Morsy im. Zbyszka Ulatowskiego. Dodał jednak, że co się odwlecze, to nie uciecze. – Dla tych osób przełożymy ceremonię na przyszły rok i być może będzie to w sumie chrzest nawet 70 nowych członków.
Ireneusz Kowieski zapewnił, że dzięki hartowaniu organizmu w zimnej wodzie przeziębień wśród morsów jest zdecydowanie mniej. Ale na „twarde choróbska”, które wywołuje m.in. wirus grypy, nie ma rady.
W sumie, ze starymi morsami, w tym sezonie przygodę z hartowaniem organizmu w lodowatej wodzie rozpoczęło kilkudziesięcioro nowych adeptów. A na niedzielnej imprezie każdy nowicjusz musiał stanąć przed orszakiem królewskim, skosztować krakersa i popitki, odgadnąć zagadkę. Potem było zanurzenie w przeręblu. A efekt tych corocznych zabiegów jest taki, że klub liczy już ponad 180 osób.
Na plaży j. Głębokiego spotkaliśmy Władysława Diakuna, burmistrza Polic.
– Są tu policzanie, którym chciałem potowarzyszyć, wesprzeć duchem – powiedział „Kurierowi”. Pan burmistrz pojawił się na imprezie w stroju jak najbardziej niekąpielowym: – Na razie przyglądam się, lecz może kiedyś skorzystam z zaproszenia do morsowania – zaznaczył. ©℗
(kl)
Fot. Ryszard Pakieser