Chora kobieta pobiła dwóch policjantów?

 

Danuta Sobczak-Domańska we wrześniu ubiegłego roku wracała ze zbiórki podpisów pod projektem ustawy „Ratujmy kobiety". Podczas przechodzenia przez ul. Krzywoustego w Szczecinie zatrzymali ją policjanci. Została w radiowozie pobita i skuta kajdankami - z komisariatu wyszła dopiero po kilku godzinach, o 3 nad ranem. Dziś jest oskarżona o użycie przemocy wobec funkcjonariuszy i ich znieważenie.

W Sądzie Rejonowym Szczecin-Centrum rozpoczął się wczoraj proces działaczki opozycyjnej, którą prokuratura oskarżyła o napaść na funkcjonariuszy policji. 20 września 2017 r. miała wobec nich użyć przemocy (popychać ich i szarpać się z nimi urywając naszywkę z munduru). 50-letnia kobieta nie przyznała się do popełnienia zarzucanych jej przestępstw. Złożyła obszerne wyjaśnienia.

Danuta Sobczak-Domańska opowiadała zdarzenie sprzed dziewięciu miesięcy na siedząco. Sędzia zgodził się na to ze względu na jej schorzenie - chory kręgosłup (kobieta jest w trakcie załatwiania renty). Wielokrotnie przerywała swoje wyjaśnienia nie mogąc powstrzymać płaczu. Jej zdaniem, wszystko się zaczęło od nieporozumienia.

- Kiedy przechodziłam przez jezdnię (na zielonym świetle!) od strony Pomorzan al. Piastów nadjeżdżał samochód. Jechał z ogromną prędkością. Osłupiałam, kiedy go ujrzałam. Bezwiednie się zatrzymałam. Być może to sprawiło, że na chodniku mogłam już być po zmianie koloru świateł.

Chwilę później przy kobiecie zatrzymał się radiowóz. Składająca wyjaśnienia twierdzi, że zapytała policjantów, dlaczego nie zatrzymali pirata drogowego. To wzbudziło wściekłość funkcjonariuszy. Zażądali dokumentów.

- Wtedy powiedziałam im, że będę tę interwencję nagrywać telefonem komórkowym - twierdzi. - Nie spodziewałam się, że tym rozpętam piekło. Jeden z policjantów siedzący na miejscu pasażera wyskoczył z samochodu i wykręcił mi ręce do tyłu a potem zastosował chwyt obezwładniający. Potem wciągnął mnie do radiowozu.

Tu, zdaniem wyjaśniającej, nastąpił ciąg dalszy. Policjant rzucił oskarżoną na kolana i kajdankami bił po głowie i twarzy. Na koniec skuł ją od tyłu - kobieta klęczała przez całą drogę na komisariat.

- W samochodzie nazwał mnie lewacką szmatą - dodała. - Poza tym wciąż powtarzał, że naoglądałam się za dużo filmów. W końcu nie wytrzymałam i odpowiedziałam mu, że z kolei on czyta za mało książek. Teraz wiem, że zrobiłam to niepotrzebnie. Ale chciałam go w ten sposób zawstydzić, by opanował agresję. Bo zadawali mi ból, choć im mówiłam, że jestem chora, że tętniak na kręgosłupie w każdej chwili może pęknąć. Wciąż płakałam.

Z komisariatu zatrzymana wyszła o godz. 3 rano. Miała na głowie guzy, na ciele siniaki a w prawej dłoni wyrwane więzadło kciuka wraz z odłamkiem kości (rękę trzeba było trzymać dwa miesiące w szynie gipsowej; prawdopodobnie nie odzyska pełnej sprawności). Danuta Sobczak-Domańska jest oskarżona o użycie siły wobec dwóch policjantów, którzy w procesie mają status pokrzywdzonych.

Zdaniem obrońcy, prokurator oddalił wszystkie złożone przez nich wnioski dowodowe, wraz z odmową przesłuchania świadków. Okazało się również, że zaginął oryginalny zapis z monitoringu.

Oskarżona zapewnia, że nikogo nie wyzwała, tym bardziej nie popchnęła. Nie mogła więc naderwać naszywki na mundurze. Świadkowie (w tym pokrzywdzeni policjanci) będą zeznawać na następnej rozprawie. ©℗

Tekst i fot. Leszek Wójcik

Na zdjęciu: Danuta Sobczak-Domańska przed salą rozpraw.