Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Co się stało z Sebastianem? Nadzieja nie gaśnie

Data publikacji: 14 września 2024 r. 08:22
Ostatnia aktualizacja: 14 września 2024 r. 23:44
Co się stało z Sebastianem? Nadzieja nie gaśnie
Wirówek koło Gryfina. Ciepły sierpniowy dzień 2021 roku. Sebastian po ciężkim dniu pracy objeżdżał gospodarstwo wraz ze swoim szefem. Nagle wbiegł z samochodu wprost w pole kukurydzy – tu ślad po 26-letnim wówczas mężczyźnie zaginął, w samochodzie zostawił portfel, jego telefon zamilkł. Fot. archiwum policji  

Sebastian Sierpiński zaginął ponad 3 lata temu. Rodzina się nie poddaje i wciąż wszystkimi dostępnymi kanałami szuka młodego mężczyzny. Ubiegłoroczny rzekomy przełom w śledztwie okazał się ślepym zaułkiem w sprawie zaginionego, o którym mówiła cała Polska. Zagadkowa sprawa wciąż czeka na wyjaśnienie.

Wirówek koło Gryfina. Ciepły sierpniowy dzień 2021 roku. Sebastian po ciężkim dniu pracy objeżdża gospodarstwo wraz ze swoim szefem. Nagle wybiega z samochodu wprost w pole kukurydzy – tu ślad po 26-letnim wówczas mężczyźnie zaginął, w samochodzie zostawił portfel, jego telefon zamilkł. Taka jest oficjalna wersja wydarzeń, jaką przedstawił wspomniany pracodawca Sebastiana Sierpińskiego. Jest to jednocześnie ostatnia osoba, która widziała mężczyznę.

Fakt o zaginięciu swojego pracownika zgłosił dopiero po trzech dniach i to po namowie rodziców chłopaka.

Czas stracony

– Mieliśmy bardzo dobry kontakt z Sebastianem, dzwonił praktycznie codziennie, potrafił nawet zadzwonić, gdy nudziło mu się w sklepie, bo kolejka była za długa – wspomina Krystyna Sierpińska, mama zaginionego. – Gdy Sebastian nie dzwonił, od razu z mężem zaczęliśmy przeczuwać, że coś się wydarzyło. Takie zachowanie nie zdarzało mu się nigdy wcześniej.

– Skontaktowaliśmy się z jego szefem i wręcz musieliśmy go nakłonić, aby zgłosił zaginięcie, co też zrobił. My byliśmy w Norwegii, gdzie mieszkamy, potrzebowaliśmy czasu na przyjazd – wspomina ojciec zaginionego Krzysztof Sierpiński.

Tu rodzice Sebastiana wskazują na pierwsze problemy w związku z poszukiwaniem syna – Sebastian trafił na listę poszukiwanych w kategorii trzeciej, ostatniej.

– Tu straciliśmy naszym zdaniem bezcenny czas, który mógł zostać przeznaczony na bardziej intensywne poszukiwania, my od początku wiedzieliśmy, że dzieje się źle, bo Sebastian nigdy nie pozostawał tak długo bez kontaktu – mówią rodzice. Poszukiwania ruszyły pełną parą dopiero pod naporem rodziców.

Psy nie złapały tropu

- Prowadziliśmy intensywne działania poszukiwawcze w obszarze, gdzie zaginiony widziany był po raz ostatni. Cały zespół był niezwykle zmotywowany, realizowaliśmy zadania wyznaczone przez m.in. policję. Niestety, całe poszukiwania nie przyniosły skutku nie udało się znaleźć nawet jednego śladu - wspomina gminny szef OSP Andrzej Wiśniewski.

Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, podczas poszukiwań tropu nie załapały nawet psy tropiące. A tu przedsięwzięto duże środki, co potwierdza nam inna osoba pracująca przy poszukiwaniach.

– Łącznie w akcji udział brały trzy rodzaje psów tropiących. Takie, które specjalizują się w wyszukiwaniu ciał, psy szkolone do wyszukiwania zaginionych, ale też specjalnie ściągane zza granicy, które miały pochwycić trop nawet po miesiącu od zdarzenia. Niestety, żaden z czworonogów nie podjął tropu – wskazuje jeden z ratowników.

Teren, w jakim miał rzekomo zaginąć Sebastian Sierpiński to głównie pola i puszcza.

– Trudno wyobrazić sobie sytuację, że młody wysportowany chłopak wbiega w pole kukurydzy i doznaje zawału lub coś mu się dzieje i znika bez śladu - wskazuje K. Sierpiński.

– Nawet gdyby coś mu się stało i gdzieś tam by był, to przecież psy tropiące znalazłyby jakiś ślad, chyba że było za późno – dodaje matka Sebastiana.

– Teren staraliśmy się przeczesać najdokładniej jak się da, ale jest tak rozległy i trudny, że można śmiało założyć, że nie został przeszukany w 100 procentach - wskazują rodzice.

Same kłamstwa...

Sebastiana nie odnaleziono, a wokół sprawy narosło więcej mitów niż faktów. W Gryfinie spekulowano, że mężczyzna padł ofiarą porachunków sercowych, że znaleziono jego poćwiartowane zwłoki itp. historie, które, choć nie miały w sobie ziarna prawdy,  trzeba było je weryfikować.

– To było bardzo trudne, to co pojawiało się w mediach, te wszystkie bzdury. Po pewnym czasie nauczyliśmy się, aby po prostu nie czytać tych różnych spekulacji. Niestety, po takim czasie musimy brać pod uwagę różne ewentualności, ale skupiamy się na faktach, a te są takie, że Sebastian jest zaginiony – mówią Sierpińscy.

Miał być przełom, nie ma nic

Rok temu media lotem błyskawicy obiegła informacja o przełomie w śledztwie. Policja miała zatrzymać jednego z mieszkańców gminy Gryfino, który trafił do tymczasowego aresztu na 3 miesiące. Taki areszt wskazuje zazwyczaj na mocne dowody, bo na taki środek zapobiegawczy zgodę wyrazić musi sąd.

W mediach spekulowano, że zatrzymanym mężczyzną był wspomniany wcześniej szef Sebastiana. Inne informacje mówiły, że był to mężczyzna, z którym Sierpiński miał mieć zatarg. Prokuratura nie potwierdziła nigdy, kim był zatrzymany. Dziś wiadomo, że była to kolejna ślepa uliczka w sprawie zaginionego.

– Akta osoby, o którą państwo pytają, zostały wyłączone do zupełnie odrębnego postępowania. Ta osoba nie miała związku ze sprawą Sebastiana Sierpińskiego – informuje Monika Cruz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. – Śledztwo w sprawie Sebastiana Sierpińskiego jest w toku, funkcjonariusze wykonują czynności procesowe, czekamy na opinie biegłych, weryfikujemy potencjalne okoliczności zaginięcia. W sprawie jak dotąd nie było zwrotów akcji.

W rejestrze policyjnym Sebastian Sierpiński nadal widnieje jako osoba zaginiona.

– Jesteśmy zapewniani, że sprawa nie została odwieszona, i że służby wykonują – jak to mówią – czynności – wskazuje K. Sierpiński.

Rodzice nigdy nie odpuszczą

Rodzice mężczyzny za informacje w sprawie syna wyznaczyli nawet nagrodę pieniężną.

– Próbowaliśmy wszystkiego, żeby znaleźć Sebastiana. Współpracujemy ze wszystkimi instytucjami, które zajmują się problemem osób zaginionych – wskazują rodzice.

Mówiąc „robiliśmy wszystko” rodzice Sebastiana wcale nie przesadzają z narracją, korzystali nawet z usług jasnowidzów.

– Tak, zgłaszało się do nas wiele osób, które miały legitymować się zdolnościami parapsychicznymi. Wiele z nich współpracowało z nami za darmo. Także my kontaktowaliśmy się z takimi osobami. Udało nam się złapać kontakt choćby z bardzo znanym w Polsce, panem Jackowskim – mówią Sierpińscy.

– To też dla nas było ciężkie słuchanie tych wizji, nierzadko tragicznych, że np. podczas poszukiwań Sebastian nas słyszy, że jest tam gdzieś na bagnach i nie może nic zrobić, czeka na pomoc – opisuje traumatyczne doświadczenie K. Sierpińska.

Pomoc tego typu nie przyniosła jednak żadnych śladów, które mogłyby pomóc w odszukaniu Sebastiana.

– Otrzymujemy, co jakiś czas informacje, że Sebastian był gdzieś widziany, ostatnio uaktywnił się Szczecin, wcześniej były sygnały, że był widziany w Niemczech. Weryfikujemy te doniesienia, zawsze prosimy osoby, które nas informują, aby zgłosiły się na najbliższy komisariat, wtedy policjanci muszą to sprawdzić. Wszędzie gdzie możemy, wysyłamy znajomych i ludzi dobrej woli, którzy po prostu szukają, weryfikują – wskazuje K. Sierpiński.

- Nasz telefon jest wciąż otwarty, szukamy wszelkich informacji, które pomogą ustalić, co się stało z synem lub gdzie przebywa – deklarują Sierpińscy.

W Szczecinie i okolicach, co jakiś czas słupy ogłoszeniowe, a nawet bilbordy pokrywają się wizerunkiem Sebastiana Sierpińskiego. Rodzice – jak podkreślają – nie odpuszczą w poszukiwaniach syna i nie tracą tego co najważniejsze – nadziei. ©℗

Przemysław PLECAN

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Teraz
2024-09-14 23:38:50
Pracodawcę podpiąć pod Waliograf
Proste
2024-09-14 22:39:25
Sprawa prosta jak drut ale dla polskich śledczych jak zwykle za trudna. Co to za brednie że koleś pobiegł w pole od typa który 3 dni nie chciał iść na policję.
Ff
2024-09-14 21:28:39
Dramat dla rodziców. .. oby wyjaśniono jak najszybciej. .. z szefem . Wyrazy współczucia .
pracodawca dziwny
2024-09-14 16:25:12
opózniał poszukiwania dla mnie to on wszystko wie
je3k3
2024-09-14 13:08:18
no a co z tym lampartem co pracodawca miał na posesji? przecież teoria o wypadku też wchodzi w grę skoro takie dzikie zwierzę hodował
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA