Z przebitym sercem miał wstać z podłogi, pójść do kuchni, usiąść na taborecie i napić się wódki. Potem zdjąć koszulę, a jednego ze współlokatorów poprosić o zaklejenie rany po nożu. I dopiero wtedy umrzeć. Tej wersji oskarżonego sąd nie dał wiary i skazał za zabójstwo.
W szczecińskim Sądzie Okręgowym w czwartek (24 sierpnia) zakończył się proces 51-letniego Velerija Z., obywatela Ukrainy oskarżonego o zamordowanie rodaka - Eduarda P. Do końca nie przyznawał się do popełnienia zarzucanej mu zbrodni i przekonywał sąd: "Nie miałem zamiaru zabić kogokolwiek. Ten człowiek mnie zaatakował i tak wyszło. Nie czuję się winny śmierci pokrzywdzonego, choć rozumiem tragiczny skutek mojego czynu. Będę musiał z tym żyć".
Valerii Z. do Świnoujścia przyjechał - w połowie września 2021 r., czyli jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie - z kolegami z Zaporoża: Eduardem oraz Oleksijem. Niespełna miesiąc później pierwszego z nich zabił, a drugi pomagał mu w zacieraniu śladów zbrodni (był współoskarżonym w procesie, ale po opuszczeniu aresztu tymczasowego zniknął - przyp. aut.). Jak do tego doszło?
Wspólnie wynajęli mieszkanie przy ul. Grunwaldzkiej. Valerii Z. wrócił z pracy około godz. 22. I chciał napić się czegoś mocniejszego. Oleksij P. już spał, ale Eduard kończący domowe zapasy alkoholu chętnie przystał na wyprawę do nocnego. Wrócili po północy: z cytrynówką i czterema Żubrami. Według wersji oskarżonego, po godz. 1 w nocy Eduard stawał się coraz agresywniejszy. "Popijał wódką jakieś tabletki, mówił bzdury o wojsku, przechwalał się siłą". W pewnej chwili rzucił się na niego, chciał dusić. Szamotaninę przerwał trzeci z sublokatorów. Jednak tylko na chwilę. Znów doszło do bójki. Oskarżony utrzymywał, że to poszkodowany pierwszy sięgnął po nóż, a w szamotaninie miał się na niego sam nadziać. Po czym wstać o własnych siłach i z korytarza przejść do kuchni. Przed śmiercią miał jeszcze wypić wódkę, zdjąć koszulę, a trzeci z sublokatorów miał na jego prośbę ranę drążącą do serca zakleić mu plastrem.
Jednak tej wersji wydarzeń przeczyły ustalenia śledczych oraz ekspertyzy biegłych. Według nich poszkodowany został dźgnięty nożem co najmniej trzy razy. Dwa ciosy dosięgnęły jego lewego barku, nadgarstka oraz biodra - te zdołał odeprzeć. Dopiero trzeci przebił mu klatkę piersiowa i uszkodził serce, doprowadzając do masywnego krwotoku do worka osierdziowego. Według biegłego z zakresu medycyny sądowej (przeprowadził sekcję zwłok Eduarda oraz zeznawał jako ostatni świadek w procesie - przyp. aut.), tego rodzaju obrażenia miały charakter obronny. Były też skutkiem intencjonalnego działania sprawy - nie powstały więc w efekcie nadziania się na nóż, jak oskarżony starał się przekonać sąd.
Velerij Z. został w czwartek skazany przez szczeciński sąd na 14 lat pozbawienia wolności. Będzie musiał również zadośćuczynić matce za śmierć syna, czyli przekazać na jej rzecz 50 tys. złotych.
Wyrok nie jest prawomocny.©℗
Arleta NALEWAJKO