„Dokarmiajcie ptaki, ale nie dziką zwierzynę!" - apeluje Mirella Okińczyc-Zuwalska, która w następstwie ataku dzika mało nie straciła psa. Do wypadku doszło nie w miejskich lasach, tylko w willowej części ul. Europejskiej, na Gumieńcach.
To zielone szczecińskie osiedle, którego symbolem jest bóbr (odbywa regularne wycieczki przez ul. Ku Słońcu ku Jez. Słonecznemu - przyp. an). W tym rejonie widok dzikiej czy łownej zwierzyny nie powinien więc dziwić.
- Owszem, bliżej ul. Bronowickiej często się widuje watahy dzików. Pod budynki podchodzą lisy. Ale do tej pory wszystkie na widok człowieka czmychały - wspomina pani Mirella.
Jednak nie tym razem, i nie w tym miejscu - przy ul. Europejskiej, a na wysokości stacji paliw i ul. Zbójnickiej.
- Zawsze tamtędy spacerujemy. Codziennie. Czy to z dziećmi, czy z psem. Blisko domy. Teren osłonięty ekranami dźwiękochłonnymi. Przez myśl by mi nie przyszło, że może nas tam coś złego spotkać - stwierdza p. Mirella.
Biszkoptowy labrador był na smyczy, gdy zza jednego z przyulicznych ekranów - przez trzciny i krzaki - wyskoczył na niego wielki odyniec. Atak był błyskawiczny. Dzik ugodził psa szablami. Rozerwał podbrzusze i pachwinę. Podrzucił. Pies nawet nie zdołał szczeknąć. Opadł bezwładnie na chodnik, skomląc we krwi.
- Rzecz stała się w miejscu, gdzie ludzie zwykle dokarmiają zwierzęta. Wyrzucają jedzenie, bułki, chleb. Chcą pomóc przetrwać zimę, a tylko niepotrzebnie wabią dziką zwierzynę do miasta. Jeżeli do tej pory nie zdawali sobie sprawy z tego, że robią źle, to teraz powinni. Dzik zaatakował na chodniku. Psa, choć obok był człowiek. Nieco dalej mąż widział lochę z młodymi. Miejski łowczy tłumaczył potem, że od kilku dni zasadzał się na tego odyńca, ale nie zdołał go złapać i wywieźć - opowiada p. Mirella.
W Szczecinie za prowadzenie całodobowego pogotowia interwencyjnego ds. zwierząt łownych, jak również za wykonywanie odłowów redukcyjnych dzików oraz innych zwierząt łownych odpowiada firma znanego przedsiębiorcy budowlanego z Jazowa (pow. nowosądecki): WILD - GAME zwierzyna i gospodarstwo łowieckie. Miasto podpisało z nim kontrakt jeszcze w ub. roku, opiewający na ponad 120 tys. zł. Jakie firmy w tym roku przejmą kontrakty z pakietu usług miejskiego łowczego - nie wiadomo, bo przetarg jeszcze nie został rozstrzygnięty. Wiadomo jedynie, że w jego gestii będzie odłowienie 1100 sztuk dzików i ich wywóz do ośrodka hodowli zwierzyny, także odłów i uwolnienie 100 sztuk innych gatunków zwierząt łownych (np. lis, borsuk, kuna, sarna).
- Pies przeszedł operację. Zszycia wymagała nie tylko jego pachwina i brzuch, ale również jelita. Przyjmuje antybiotyki i leki przeciwbólowe. Jest bardzo obolały. Nie wiem, ile będzie trwała jego rekonwalescentacja. Najważniejsze, że żyje! - komentuje p. Mirella. - Ale chcę ostrzec innych: to był duży dorosły dzik. Strach chodzić nawet chodnikiem.
W tym samym rejonie ul. Europejskiej była już widywana wataha licząca 10 sztuk. Przy rondzie Hakena - nasz Czytelnik naliczył 15 dzików. Potężny odyniec regularnie jest widywany przy ul. Szeligowskiego, także przy jeziorku. Zwykle towarzyszy mu locha z małymi. Sygnały w tej sprawie już dotarły do straży miejskiej. Powinny stać się wystarczającą zachętą do podjęcia działań przez miejskiego łowczego.
Na wszelki wpadek warto jednak zadbać o własne bezpieczeństwo. Nie podchodzić do dzików. Nie dokarmiać ich. Wystarczy, że robią to myśliwi, wabiąc w rejon swych obwodów łowieckich. Także na terenie Szczecina, gdzie legalnie działa 9 kół łowieckich. Wspólnie mają we władaniu blisko 10 tysięcy hektarów miejskich gruntów. Co oznacza, że w obwodach łowieckich znajduje się blisko jedna trzecia Szczecina. ©℗
Arleta NALEWAJKO