Dr Tomasz Olechwir, który kiedyś opiekował się konikami polskimi z Karsiborskiej Kępy, otrzymuje telefony z pogróżkami i wyzwiskami. – To nie ja jestem winien temu, że konie są w takim stanie. Dopóki się nimi opiekowałem, wszystko było w porządku – mówi T. Olechwir.
Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu jeden z mieszkańców Karsiboru powiadomił Powiatową Inspekcję Weterynaryjną o bardzo złym stanie koników polskich należących do Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków. Zwierzęta przebywały na terenie rezerwatu Karsiborska Kępa. Od pewnego czasu były zaniedbane. Do tego stopnia, że jednego konia trzeba było uśpić, a kolejny padł.
Prezydent Świnoujścia Janusz Żmurkiewicz podjął decyzję, by przenieść zwierzęta w inne miejsce. Krzysztof Kopyciński oraz Michał Teresiński, dwaj hodowcy z Karsiboru, wzięli konie do siebie.
Jak czytamy w przesłanym do mediów komunikacie od rzecznika prezydenta Świnoujścia, okazało się, że cała sprawa ma jeszcze jedną ofiarę – byłego kierownika rezerwatu, pracownika naukowego Uniwersytetu Szczecińskiego dra Tomasza Olechwira. Równie szybko, jak nadeszła pomoc dla koni, zaczął otrzymywać telefony z wyzwiskami i pogróżkami. Wszystkie pochodziły z zastrzeżonych numerów. Podobne wpisy pojawiły się także w internecie.
– Nie mogę normalnie funkcjonować. Jestem wyzywany od morderców, oprawców, katów, padają najgorsze przekleństwa pod moim adresem – mówi dr Tomasz Olechwir. – To nie ja jestem winien temu, że konie są w takim stanie. Dopóki się nimi opiekowałem, wszystko było w porządku. Winni są ich właściciele, czyli Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków. To oni nie zadbali o opiekę nad tymi zwierzętami.
T. Olechwir zrezygnował z kierownictwa nad rezerwatem z końcem listopada 2017 roku, bo – jak mówi – współpraca z OTOP była ciężka. Nie udało się mu wyprosić, żeby zatrudniono drugą osobę do pomocy. Wedle relacji T. Olechwira bywało, że aby konie nie głodowały, wykładał własne pieniądze na kupno owsa, marchwi czy innej karmy. W razie konieczności dowoził też wodę ze swojego domu. Pieniądze odzyskiwał, ale po kilku miesiącach. Pomagali inni mieszkańcy oraz społecznicy.
Mimo że T. Olechwir nie był już kierownikiem rezerwatu, na stronie internetowej OTOP jeszcze kilka dni temu w rubryce z tym stanowiskiem widniało jego imię i nazwisko. Zostało usunięte dopiero na jego żądanie.
– Ludzie w Karsiborze mnie znają i dobrze wiedzą, że dbałem o te konie – mówi. – Nie wiem, skąd ta nagonka na mnie? Może właśnie stąd, że w chwili, gdy wybuchła cała afera, na oficjalniej stronie OTOP to moje nazwisko było wpisane jako kierownika rezerwatu? Ktoś przeczytał i uznał, że to ja jestem temu winny.
BaT
Na zdjęciu: Jednego konia uśpiono, a kolejny padł. Pozostałe zwierzęta trafiły do nowych gospodarzy.
Fot. Mariusz Basałygo