W nocy z 1 na 2 maja w Morzyczynie pod Stargardem doszło do dużego pożaru. Akcja gaśnicza trwała ponad pięć godzin.
Ogień pojawił się najpierw w jednym z drewnianych garaży. Szybko rozprzestrzenił się na drugi, a następnie na znajdujące się w blisko nich jednorodzinne domy mieszkalne.
- Trzy osoby zdążyły opuścić domy przed przybyciem straży - informuje mł. bryg. Paweł Różański, rzecznik Komendy Powiatowej Państwowej straży Pożarnej w Stargardzie. - W budynkach spłonęły pokrycia dachowe wraz z konstrukcjami, poddasza, sufity podwieszane, część wyposażenia.
Na miejsce pierwsze dotarły jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej z Bielkowa i Kobylanki. Następnie zadysponowano też ochotników z Kunowa i Reptowa oraz trzy zastępy ze Stargardu. Łącznie z żywiołem walczyło kilka godzin siedem strażackich jednostek. Ogień zajął dwa budynki mieszkalne, dwa garaże oraz dwa samochody osobowe. Spaliła się też znajdująca się przy jednym z domów drewutnia.
- Samochody były tak spalone, że trudno było rozpoznać ich marki - mówi rzecznik stargardzkiej straży pożarnej.
Ostatnia jednostka, która działała przy pożarze, zjechała do bazy ok. godz. 5 nad ranem. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale straty są bardzo duże. O zdarzeniu została powiadomiona wójt gminy Kobylanka.
(w)