Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Dwie kamery i dwa scenariusze

Data publikacji: 30 grudnia 2016 r. 21:45
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 11:24
Dwie kamery i dwa scenariusze
 

W ostatnim czasie głośno było w mediach o Sławomirze Nitrasie. Wszystko za sprawą nagrania z sali sejmowej, które obiegło internet, a na którym widać, jak poseł Platformy Obywatelskiej... szpera w pisowskich ławach.

O nagraniu z sejmowej kamery poinformował Ryszard Terlecki, przewodniczący klubu Prawa i Sprawiedliwości. Polityk zaznaczył, że na filmie widać znanego posła Platformy Obywatelskiej, który przeszukuje rzeczy pozostawione przez posłów PiS na sali obrad. Okazało się, że tym posłem był Sławomir Nitras.

Rozpętał się burza. Niezależna.pl napisała w nagłówku: „Czego szukał Sławomir Nitras w ławach posłów PiS? To nagranie wywołało falę oburzenia”. Na stronie Super Expressu mogliśmy przeczytać: „Nitras i inni posłowie PO grzebali w rzeczach posłów PiS! Poważne oskarżenia!”. Portal wpolityce pytał: „Co oni tam robią? Nitras przeszukuje rzeczy posłów PiS”.

Poseł Nitras znalazł się w orbicie zainteresowania sympatyków Prawa i Sprawiedliwości. W internecie pojawiły się prześmiewcze memy. A Platforma Obywatelska wzięła w obronę swojego polityka publikując na Twitterze nagranie, które pokazuje z innego ujęcia, to co w ławach pisowskich robił Nitras. PO opatrzyła to stwierdzeniem: Ujawniamy, jak Sławomir Nitras „szabrował” w Sejmie.

Autorem filmu jest poseł Nitras, który przypomnijmy pod ograniczeniu dziennikarzom dostępu do Sejmu, wcielił się w rolę parlamentarnego reportera, publikując swoje nagrania w internecie. Na filmie widać, jak polityk wchodzi w ławy PiS i znajduje rozrzucone na podłodze książki Jarosława Kaczyńskiego.

- Pokaże coś państwu” - zapowiada na nagraniu Sławomir Nitras. - Zobaczcie, co jest pod siedzeniem 1,2,3 (...) 11 książek Jarosława Kaczyńskiego „Porozumienie przeciw monowładzy” - kontynuuje.

Nitras zwrócił też uwagę na pozostawione przez posłanki PiS torebki, dodając, że ma nadzieję, iż nie zginą.

Bohater nagrań wyjaśniał również na konferencji prasowej, co robił między fotelami parlamentarzystów PiS: - Posłowie pełnią obowiązki dziennikarskie pod nieobecność dziennikarzy - stwierdził. I zapewniał: - Nie zaglądałem w rzeczy prywatne.

(masz)

Fot. Paczaizm.pl

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Quistorp
2017-01-01 19:59:38
Chapeau bas! W. Sz. Mości Panie (skrót od Miłościwy Panie), "Waldi"! Jesteś autentycznym Dziennikarzem. Pisz częściej. Niech młodzież dziennikarska uczy się tego zawodu na tutejszym forum . Tego nie daje żadna uczelnia tzw. "wyższa" (przez małe "w"). Ja sam jestem pod wielkim wrażeniem rzeczowej argumentacji Waszmości ( waszej miłości). Waszmość wzbogaciła moje spojrzenie na rzeczywistość.
@Silvan
2017-01-01 14:54:06
Nie twoje? Nie ruszaj!
Silvan
2017-01-01 12:59:36
Podniesienie walających się na podłodze książek tak bardzo oburza tych co głosowali na prawdziwych złodziei, jak poseł Pięta. Wzruszające
2016-12-31 11:33:18
2016-12-31 18:57:51
waldi dziękuje bardzo za to ,że nagłośniłeś i przedstawiłeś prawdziwe oblicze Petru - Nowoczesna tak utracili subwencje dotacje z budżetu państwa dla tego mają za cel doprowadzić do samorozwiązania sejmu aby przy nowych wyborach dbać o swój interes czyli to o szmal chodzi dla tego tak okupują sejm to dla czego tego nie nagłaśniają oficjalnie czego się boi Petru ?
k...k12
2016-12-31 18:49:23
ależ się towarzystwo rozgdakało, a przecież WSZYSTKO COKOLWIEK SIĘ DZIEJE JEST SŁUSZNE i dlatego dobrze, że można im się przyjrzeć, zadaniowanie, agentura. Tajemnicze wizyty w Tel-Awiwie [kiedyś jeszcze było Jaffa] raz jednych raz drugich. CETA [furtka dla amerykańskich korporacji via Kanada] podpisana, przymus szczepień utrzymany i wzmocniony- szczepionka przeciw HCV. Skołowany ludek już coś kuma i dlatego ci umaczani [praktycznie wszyscy] potrzebują kasy na mocną przepierkę i nową maskaradę. Ale najciekawsze jest, że rządzący w krajach Europy niszczą własne narody i komu de facto oni sprzyjają. A taki Soros, osoba skądinąd prywatna szczeka na stada całego świata i przepędza je milionami z kontynentu na kontynent. Wygłupy Nitrasa i spólki nic nie znaczą, spuszczą za nimi wodę, jak już nie będą potrzebni. Teraz Europie przygotowuje się ostry skręt w prawo, a tam te same gady no i Bild ma zawsze rację
jerz
2016-12-31 16:24:50
Panie Nitras, zachował się Pan jak gimnazjalista gdy nauczyciel wyszedł z klasy. Posłom RP takie zachowanie nie przystoi. To nie ujdzie wam na sucho. Konsekwencje polityczne będą dla was druzgocące. Wstyd mi za Pana i innych z PO.
herbatnik
2016-12-31 15:45:52
Dał się przyłapać i po karierze. Łatkę przykleją i będą się ciągnęły jak trampki za Brudzińskim. A w slangu "zanitrasił" to głupia wpadka z drobnym "fantem".
Janek C.
2016-12-31 14:47:34
Waldi, dzieki za rzeczowe,pozbawione emocji notki. Byc moze niektorym z Czytelnikow otworza sie oczy na rzeczywistosc. Wszystkiego najlepszego w nadchodzacym Nowym Roku 1917.
do waldi
2016-12-31 13:24:41
z jednej strony trolujesz a z drugiej masz racje. Ta cała nasza elyta to jednak niezłe szambko o niestabilnych poglądach.
Ch. Eng.
2016-12-31 12:29:17
Wstyd! Wstyd, także dla tych którzy na niego głosowali. Przecież przez to indywidum Profesor Lubińska nie została Prezydentem Szczecina, i mamy to co mamy.
waldi
2016-12-31 11:33:18
Przypomnijmy - z uwagi na nieprawidłowości przy rozliczaniu kampanii wyborczej z 2015 r. PKW odrzuciła sprawozdania finansowe komitetu wyborczego Nowoczesnej Ryszarda Petru. We wrześniu Sąd Najwyższy podtrzymał decyzję PKW, co oznaczało utratę aż 75 proc. subwencji budżetowej. W przypadku partii Ryszarda Petru chodzi o kwotę 4,65 mln zł rocznie. Sytuacja mogłaby ulec zmianie tylko w przypadku przyspieszonych wyborów. I właśnie dlatego Nowoczesna będzie dążyła do pogłębienia chaosu licząc, że ziści się scenariusz "samorozwiązania" Sejmu. Państwowa Komisja Wyborcza (PKW) nie miała wątpliwości - partia Ryszarda Petru dopuściła się nieprawidłowości przy rozliczaniu funduszy potrzebnych na przeprowadzenie kampanii wyborczej z 2015 r. i odrzuciła sprawozdanie finansowe Nowoczesnej. W praktyce oznaczało to utratę 75 proc. subwencji budżetowych na działalność statutową, które są przyznawane partiom przekraczającym próg 3 proc. poparcia. Nowoczesna mogła liczyć rocznie na 6,2 mln zł (przez 4 lata otrzymałaby w ten sposób blisko 25 mln zł). Po decyzji PKW (która we wrześniu została podtrzymana przez Sąd Najwyższy) partia Ryszarda Petru będzie otrzymywać jedynie 1,55 mln zł rocznie (zamiast wspomnianych 6,2 mln zł). Nowoczesnej odciętej od finansowania budżetowego znacznie trudniej będzie prowadzić wszelkiego rodzaju akcje z obszaru marketingu politycznego (media, reklamy, ogłoszenia). Podejrzewam, że z tego powodu Petru zachęcał członków i sympatyków swojej partii do przekazywania finansowych darowizn na jej rzecz. Na dłuższą metę, w realiach polskiej polityki, ciężko jednak będzie tak funkcjonować. W 2018 roku rozpoczyna się nowy cykl wyborczy (wybory samorządowe), a bez budżetowego wsparcia pomagającego budować lokalne struktury Nowoczesna może uzyskać bardzo słaby wynik (szczególnie w kontekście dość dobrych sondaży na poziomie 12 - 18 proc. w skali ogólnokrajowej). Podejrzewam, że powyższe było powodem, dla którego zarząd Nowoczesnej podjął decyzję o dalszej okupacji Sejmu. Taka strategia z pewnością wpłynie na pogłębienie chaosu parlamentarnego, a w konsekwencji daje cień nadziei na ziszczenie się scenariusza, w którym Sejm ulega samorozwiązaniu (szanse na to są minimalne, ale przy dynamicznej sytuacji i pewnego rodzaju "sprycie" opozycji nie należy wykluczać takiego rozwiązania). Kasa w polityce ma - jak widać - olbrzymie znaczenie dla podejmowanych przez polityków decyzji. Nowoczesna jest tego niestety koronnym przykładem.
waldi
2016-12-31 11:32:04
Janusz Lewandowski stwierdził ostatnio, że Polska jest "chorym ogniwem Unii Europejskiej". Zamiast wygadywać farmazony powinien lepiej zastanowić się nad tym, co takiego zrobił do tej pory dla Polski, albo - inaczej - co takiego zrobił Polsce? W tym kontekście warto przypomnieć jego najważniejsze "osiągnięcie", czyli Program Powszechnej Prywatyzacji, nazywany również "najdroższą porażką III RP". Afer i przekrętów przy przymusowej prywatyzacji 500 przedsiębiorstw było bez liku. Oto prawdziwie "chore ogniwo" transformacji po 1989 r... Przypomnijmy - pomysłodawcą programu powszechnej prywatyzacji był wspomniany powyżej Janusz Lewandowski, który w rządzie Hanny Suchockiej pełnił rolę ministra przekształceń własnościowych. Do programu włączono 512 należących do państwa przedsiębiorstw, których ówczesną wartość szacowano na około 6 miliardów złotych (uwzględniając zmiany w sile nabywczej pieniądza spółki te dzisiaj byłyby warte wielokrotność wspomnianej kwoty). Były one zarządzane przez tzw. narodowe fundusze inwestycyjne (NFI), którymi mogły kierować firmy konsultingowe, banki komercyjne oraz konsorcja wybrane metodą przetargu. Każdy dorosły Polak otrzymał tzw. powszechne świadectwo udziałowe stanowiące dowód na to, że jest współwłaścicielem prywatyzowanych przedsiębiorstw. Świadectwa te można było sprzedawać dowolnemu podmiotowi lub zamienić na akcje NFI. Jaki był efekt tej operacji? Większość Polaków świadectwa udziałowe natychmiast sprzedała uzyskując za nie równowartość około 100 zł. Skupowali je często zwykli spekulanci, którzy w momencie dematerializacji świadectw i ich zamiany na akcje NFI dorabiali się szybkich fortun. Niestety sama idea działania NFI została wypaczona przez zarządzających nimi ludzi (często byli to kumple lub znajomi polityków). Podejmowali oni decyzje o sprzedaży za bezcen majątku przedsiębiorstw wchodzących w skład danego NFI. Na tym tle doszło do mnóstwa gospodarczych afer i przekrętów. Po kilku latach wartość większości NFI stała się śmieciowa. Wielomiliardowy majątek rozpierzchł się po prywatnych spółkach kolesi i pseudobiznesmenów, którzy w porozumieniu z zarządzającymi NFI ustawili się na lata kosztem naszego państwa. Teraz wracamy do czasów współczesnych - co dzisiaj robi Janusz Lewandowski, czyli jeden z głównych pomysłodawców programu powszechnej prywatyzacji? Otóż jest europosłem z ramienia Platformy Obywatelskiej, który w Brukseli bryluje sformułowaniami o tym, że "Polska jest chorym ogniwem UE". Jak widać wymyślenie systemowej platformy do robienia wałków nie załamało mu politycznej (europejskiej) kariery...
waldi
2016-12-31 11:31:06
Pod koniec ubiegłego roku przewodniczący klubu PO - Sławomir Neumann - założył się z ówczesnym ministrem finansów Pawłem Szałamachą, że deficyt budżetowy w 2016 roku nie przekroczy 54 mld zł. Stawką było 10 tys. zł. Po listopadzie okazało się, że deficyt kształtuje się na poziomie 27,6 mld zł. Suma ta jest o 1/4 niższa od deficytu uzyskanego przez rząd Kopacz w analogicznym okresie rok temu i stanowi zaledwie 50,4 proc. planu na cały 2016 rok! Wszystko zatem wskazuje, że to poseł PO przegra zakład i będzie musiał wyłożyć 10 tys. zł... Deficyt budżetowy, najprościej rzecz ujmując, to różnica między dochodami państwa, a jego wydatkami. Rząd Ewy Kopacz projektując budżet kraju na 2016 rok założył, że deficyt wyniesie 54,6 mld zł (tj. o taką kwotę wydatki państwa przekroczą jego dochody). Po przejęciu władzy przez ekipę PiS założenie to podtrzymano, ale ówczesny minister finansów Paweł Szałamacha zasugerował, że deficyt może być niższy od założonego i to nawet, gdy rząd zacznie realizować przedwyborcze obietnice (np. program 500+). Wiary w te słowa nie chciał dać Sławomir Neumann, który w Platformie Obywatelskiej pełni rolę przewodniczącego klubu parlamentarnego. Twierdził on, że nie jest możliwe, aby dochody budżetowe urosły na tyle, by zniwelować deficyt poniżej 54 mld zł. Ostatecznie pomiędzy Neumannem a Szałamachą doszło do zawarcia zakładu o wartości 10 tys. zł. Szałamacha będzie musiał zapłacić ww. kwotę na rzecz naszego państwa, jeśli deficyt budżetowy na koniec 2016 roku przekroczy 54 mld zł. Z kolei Neumann zapłaci 10 tys. zł, jeśli deficyt będzie niższy od wspomnianych 54 mld zł. Okazuje się, że po jedenastu miesiącach 2016 roku deficyt budżetowy wyniósł zaledwie 27,6 mld zł. To o 1/4 mniej niż rok temu o tej samej porze (po listopadzie 2015 r. deficyt wynosił 36,1 mld zł) i zaledwie 50,4 proc. planu deficytowego na cały 2016 rok! Powyższe jest efektem znacznie wyższych dochodów budżetowych. Porównując z okresem I - XI 2015 r. wpływy z tytułu podatku VAT wzrosły o 7,4 proc., z tytułu akcyzy - o 5 proc., z tytułu podatku PIT - o 7,1 proc., natomiast z tytułu podatku CIT - o 2 proc. Wygląda więc na to, że słynny zakład pomiędzy Szałamachą a Neumannem wygra ten pierwszy i to pomimo realizacji programu 500+.
waldi
2016-12-31 11:29:55
Wolność słowa? Czyli najście na redakcję "Wprost". Wolność mediów i internetu? Czyli inwigilacja antyrządowych dziennikarzy & ACTA. Wolność zgromadzeń? Czyli represje wobec uczestników Marszów Niepodległości. Wolność sumienia? Czyli atak na prof. Chazana za jego konserwatywne poglądy. Wolność samorządów? Czyli "ch... tam z Polską wschodnią", gdzie dominuje przeciwny nam elektorat PiS. Platforma pięknie zaorała się własnym "dekalogiem wolności", którego w ogóle nie przestrzegała w trakcie swoich rządów... Posłowie Platformy Obywatelskiej okupujący Sejm są w dość tragicznej sytuacji. Jeśli zrezygnują z tej formy protestu i wyjdą to się ośmieszą. Z drugiej strony - nikt do końca nie wie, po co tam siedzą. Dlatego też - jak się wydaje - podjęli się próby narzucenia jakiejś narracji, która mogłaby wytłumaczyć po co się tam znajdują i dlaczego nadal okupują budynek polskiego parlamentu. W sieci i na twitterze zaczęły się pojawiać zdjęcia posłów PO trzymających dużą kartkę papieru, na której wypisano "dekalog wolności", czyli 10 punktów, których władza "nie może ograniczać". Trudno się z tymi postulatami nie zgodzić. Są wśród nich takie, jak: wolność słowa, mediów i internetu, wolność sumienia i zgromadzeń, wolność kultury oraz wolność gospodarcza Problem polega na tym, że wszystkie te postulaty w mniejszym lub większym stopniu nie były przez posłów PO przestrzegane, kiedy rządzili oni Polską. Pięknie wypunktował ich na twitterze John Bingham, który powiązał: Wolność słowa, mediów i internetu (pkt 1 & 2) z najściem na redakcję tygodnika "Wprost" oraz inwigilacją dziennikarzy przez służby specjalne; wolność zgromadzeń (pkt 3) z represjami wobec uczestników Marszu Niepodległości; wolność sumienia (pkt 4) z represjami w stosunku do prof. Chazana; wolność organizacji obywatelskich (pkt 5) z inwigilacją przez ABW obywateli organizujących się w legalnych stowarzyszeniach; wolność samorządów (pkt 6) z hasłem "Ch... z Polską wschodnią", czyli finansową dyskryminacją samorządów w regionach tradycyjnie konserwatywnych; wolność kultury (pkt 7) z zepchnięciem na margines kultury konserwatywnej, odcięciem jej od źródeł finansowania oraz nachalną promocją liberalnego kiczu; wolność nauki (pkt 8) ze zbombardowaniem publikacji naukowej Zyzaka (nt. Lecha Wałęsy) oraz ośmioletnią walką z naukową prawdą o agencie SB Lechu Wałęsie ujawnioną przez prof. Cenckiewicza; wolność gospodarczą (pkt 9) z budową i umacnianiem systemu gospodarczego, w którym o sukcesie ekonomicznym decydują nie talent i umiejętność, a łapówki i resortowość; wolność parlamentu (pkt 10) z brutalną i bezwzględną rozprawą z opozycją parlamentarną oraz łamaniem sejmowych obyczajów. Wygląda więc na to, że nieprzemyślana akcja posłów PO skończyła się klasycznym samozaoraniem własnymi argumentami. Brawo!
waldi
2016-12-31 11:28:47
Przypomnijmy - w 2008 roku Komisja Europejska stwierdziła, że pomoc publiczna jaka w przeszłości została przyznana stoczniom w Gdyni i Szczecinie była nielegalna i musi zostać zwrócona. W praktyce oznaczało to postawienie obu stoczni w stan likwidacji. Rząd Tuska, mimo iż miał możliwość odwołania się od tej decyzji, tego nie zrobił. Powód? - Uznano wówczas, że od decyzji Komisji Europejskiej "nie wypada" się odwoływać... Pisałem o tym niedawno, ale nie zaszkodzi powtórzyć, bo historia ta pokazuje mentalność ekipy Donalda Tuska. W 2008 roku Komisja Europejska nie zaakceptowała żadnego z przekazanych jej przez Ministerstwo Skarbu Państwa planów restrukturyzacji stoczni w Gdyni i Szczecinie. Jednocześnie uznała, że pomoc publiczna (rządowe wsparcie) jaka w przeszłości została polskim stoczniom przyznana, była nielegalna i musi zostać zwrócona. W praktyce oznaczało to postawienie obu stoczni w stan likwidacji i sprzedaż ich całego majątku. Co ciekawe - rząd Tuska zaniechał wszczęcia procedury odwołania się od decyzji Komisji Europejskiej. Ówczesny minister Skarbu Państwa - a był nim, nie kto inny jak, Aleksander Grad - mógł złożyć skargę o stwierdzenie nieważności decyzji KE do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, na podstawie art. 230 Traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską. Mógł on również wnioskować o wydanie zarządzenia tymczasowego w celu wstrzymania wykonania decyzji Komisji (art. 242 Traktatu). Grad tłumaczył, iż "nie dysponował informacjami, z których można byłoby wywieść przekonujące argumenty przemawiające za zaskarżeniem decyzji Komisji". Ustalenia Najwyższej Izby Kontroli dokonane w trakcie kontroli prób ratowania, a następnie sprzedaży stoczni w Gdyni i Szczecinie, wskazują jednak na nieco inną przyczynę braku zastosowania środka odwoławczego. Kontrolerzy NIK stwierdzili bowiem, że kierownictwo Ministerstwa Skarbu Państwa uznało decyzje KE o konieczności zwrotu pomocy publicznej (z jednoczesnym odroczeniem samego procesu egzekwowania zwrotu tejże pomocy) za decyzję, od której... "nie wypadało się odwołać" (sic!). W tym kontekście warto zauważyć, że od identycznej decyzji Komisji Europejskiej, nakazującej zwrot udzielonej stoczniom pomocy publicznej, odwołał się do Europejskiego Trybunału rząd Francji. Co istotne - Francja przed Trybunałem wygrała, dzięki czemu ich stocznie nie zostały zamknięte.
waldi
2016-12-31 11:27:54
Kiedy w 2012 roku związkowcy z "Solidarności" zablokowali posłom głosującym za wydłużeniem wieku emerytalnego drogę wyjazdową z budynku Sejmu, ówczesny prezydent Bronisław Komorowski stwierdził, że takie działanie jest "nieprawdopodobnie groźne" i stanowi "cios w serce demokracji". Powstaje pytanie - dlaczego Komorowski nie reaguje tak samo stanowczo na obecną okupację sejmowej sali posiedzeń? Przecież paraliż prac parlamentarnych to niezwykle bolesny cios w serce demokracji.
waldi
2016-12-31 11:27:10
Przypomnijmy - kiedy po ogłoszeniu kontrowersyjnych wyników wyborów samorządowych z 2014 roku grupa ok. 20 osób zaczęła okupować budynek PKW, rządząca wówczas ekipa PO krzyczała, że to zamach na jedną z głównych instytucji państwa demokratycznego. Powoływano się nawet na art. 224 kodeksu karnego zgodnie z którym "kto przemocą lub groźbą bezprawną wywiera wpływ na czynności organu państwowego podlega karze do 3 lat pozbawienia wolności". Dzisiaj, dla przedstawicieli PO kwestia okupacji budynku Sejmu nie wydaje się być tak oczywista. Przypomnijmy - w listopadzie 2014 roku doszło do okupacji budynku Państwowej Komisji Wyborczej. Powodem było ogłoszenie kontrowersyjnych wyników wyborów (później potwierdzono całą masę nieprawidłowości). Przedstawiciele ówczesnych władz (PO) nazwali tę okupację nielegalną, powołali się na art. 224 kodeksu karnego ("kto przemocą lub groźbą bezprawną wywiera wpływ na czynności organu państwowego podlega karze do 3 lat pozbawienia wolności") i nakazali szybką pacyfikację protestujących. Po kilkunastu godzinach do budynku PKW wkroczyła policja i zrobiła "porządek". Obecnie mamy do czynienia z okupacją budynku Sejmu przez grupę posłów PO i Nowoczesnej, którzy jeszcze 2 lata temu twierdzili, że tego typu zachowania to "zamach na instytucje państwa demokratycznego". Co więcej - zgodnie z zarządzeniem marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego z 2008 roku - przebywanie na sali plenarnej pomiędzy posiedzeniami Sejmu jest nielegalne. Nie wspominając o art. 224 kodeksu karnego, którego przesłanki protestujący posłowie również spełniają. Jaki z tego wniosek? Zgodnie z PONowoczesną logiką okupację budynków państwowych mogą się dzielić na niesłuszne (PKW z 2014 roku) i słuszne (Sejm z 2016 roku). A co najważniejsze - to od nas samych zależy, która okupacja jest legalna, a która nie.
waldi
2016-12-31 11:25:48
Osiem lat rządów koalicji PO-PSL charakteryzowało się wieloma kontrowersyjnymi decyzjami. Począwszy od bezprecedensowego pasma podwyżek podatków, poprzez skok na OFE, ograniczenie wolności słowa, ograniczenie wolności zgromadzeń, wyprzedaż strategicznych spółek, a skończywszy na skoku na TK. W żadnym jednak przypadku ówczesna opozycja nie wpadła na pomysł, aby stosować procesową destrukcję i grać na eskalację chaosu w całym kraju. Czy dzisiejsza opozycja po trupach będzie dążyła do upragnionego celu, jaki jest zdobycie władzy? W kontekście ostatnich wydarzeń myślę, że warto przypomnieć wypowiedź Stefana Niesiołowskiego z 2014 roku, który kierując swoje słowa do PiS stwierdził rzecz następującą: "Wygracie wybory, to sobie wszystko przegłosujecie". Kilkanaście miesięcy później PiS wygrywa wybory. Ku większemu zdumieniu nie mogących się otrząsnąć z porażki przedstawicieli PO, partia Kaczyńskiego zaczyna realizować swój wyborczy program. Przez Sejm i Senat przechodzą kolejne projekty ustaw, wobec których opozycja jest bezsilna, bowiem sejmowa arytmetyka jest oczywista - PiS ma większość i ma prezydenta, który te ustawy akceptuje. Dokładnie taka sama sytuacja funkcjonowała w czasach kiedy Polską rządziła koalicja PO-PSL. PiS w kwestiach parlamentarnej procedury mógł wówczas zrobić tyle, ile dzisiejsza opozycja, czyli nic. To PO-PSL miała parlamentarną większość pozwalającą na przegłosowanie każdej ustawy. Dodatkowo - przez 5 lat mieli również swojego prezydenta, który nie specjalnie kwapił się do wetowania czegokolwiek. To, co jednak różniło ówczesną opozycję z dzisiejszą, widać teraz gołym okiem. Nigdy nie doszło do sytuacji, w której posłowie PiS próbowali pogrążyć kraju w chaosie stosując procesową destrukcję. Nigdy, nawet w przypadku najbardziej kontrowersyjnych ustaw, nie dochodziło do sytuacji w której paraliżowano pracę parlamentu, tylko dlatego, że partia rządząca ma większość. Nie wszystko w tym co robi PiS może się podobać. Jest sporo kwestii, z którymi można polemizować. Jest też całe pole zaniedbań i błędów popełnionych przez przedstawicieli partii Kaczyńskiego, które trzeba wytykać i piętnować. Sugerowanie jednak, że działania PiS godzą w demokrację i są w istocie dyktaturą, wobec czego w reakcji możliwe jest stosowanie bezprawia w postaci dążenia do paraliżu prac parlamentarnych, jest grubym przegięciem. Pozostaje mieć nadzieję, że przedstawiciele opozycji zrozumieją swój błąd i wycofają się z dalszych działań eskalujących chaos w naszym państwie.
to koniec
2016-12-31 11:24:40
Tym zachowaniem juz nie postawie na karcie do głosowania juz wiecej kolo nazwiska NITRAS krzyżyka. Jako partia jesteście skończeni dla mnie. Robienie zadym burd szabrownictwo pod plaszczykiem obrony demokracji z alimenciarzem Kijowskim. Za komuny jak rzeczywiscie nie bylo demokracji to byście po pałowaniu ormowskim za takie zachowanie z łózka nie mogli wstać. Tej demokracji to za dużo macie w tym sejmnie.
Nitras..
2016-12-31 11:19:53
Kłamie jak to ma w zwyczaju... o prof. Lubińskiej też kłamał.. Kto go wybrał do Sejmu? Wstyd !
Ewunia
2016-12-31 11:17:29
I jak kiedyś na nich głosowałam. Dziś sie tak wstydzę. Jak byli u władzy to szabrowali tak w naszym kraju. Dziś mogą tylko w sejmnie taki chlew zrobić. Juz wole pisiorków i kukizowców.
dawny uczeń
2016-12-31 11:13:59
Pamietam go ze szkoły. Już wtedy miał takie ciągotki. Kawał cwaniaka i nieroba od zawsze. I pomyśleć ze kreuje się na obrońce demokracji.
stefan.M.
2016-12-31 10:42:06
Prostak nigdy nie bedzie inteligentem nawet jak pokonczy uczelnie !! Sloma temu gosciowi wychodzila z butow i widze nadal wylazi !! Pogratulowac tylko tytm co na niego glosowali, to tez ludzie bez kultury?? ,,NIC NIE UKRADLEM ,,!! , osle walczysz o ,,demokracje,,?? , a co to bylo ??? Chyba ze tak cie wychowali rodzice?? POWIEC KTO CIE SPLODZIL TO CIE POMSZCZE !!!
Jarun
2016-12-31 09:35:17
Popatrz mamo, popatrz tato - pojechało dwóch psubratów. Jaka "siara", ale kpina -jeden ze Świnoujścia, drugi ze Szczecina.
łajza
2016-12-31 05:08:18
łajza on i ci co go wybrali łajzy
obrzydliwy kot G./mel/
2016-12-30 23:34:26
Brak ci/ tak z małej" ci " wychowania , grzebanie w chlewie -jak piszesz - to domena kotów , psów i szopów -niestety .Takie zachowanie cechuje zwierzęta i często upadłych ludzi .
Gargamel
2016-12-30 23:17:53
przeszedł się między ławkami, porobił fotki chlewu jaki zostawili pisowcy i już dziennikarze z TVPiS i Trwam na czele kręcą aferę bo kradł...
wstyd Nitras
2016-12-30 23:14:09
Panie Nitras powinien pan złożyć mandat poselski bo przynosisz pan wstyd naszemu regionowi - jest pan obrzydliwym człowiekiem!
Kuba
2016-12-30 22:54:17
Po prostu masz pecha jadac pod prad
xxx
2016-12-30 22:53:03
ale wiocha.
tomson
2016-12-30 22:52:39
Żenada. Najpierw jeździ po niemieckich autostradach na wstecznym, teraz grzebie w cudzych rzeczach. Okazuje się że Kaczor miał absolutną rację gdy mówił o gorszym sorcie. Tak, poseł Nitras to przykład gorszego sortu. To wstyd że tak żałosny osobnik jest posłem na Sejm.
Fiz
2016-12-30 22:39:07
Fizjonomia zawsze mówi wiele o człowieku.
SYMPATYK pis
2016-12-30 22:36:30
może temu Ponu podać inne miejsca do zaglądania - np. noclegownie dla bezdomnych ?
Gut schreiben Johann
2016-12-30 22:13:08
Od koryta już oderwani, ale nawyk pozostał.
@no, no, no
2016-12-30 22:09:46
To prawda. Znalezione w sieci: Z nudów poszedł ponitrasić. Rozkopaczył, pomaskał to, poszczerbił tamto, w końcu coś zakierwił. Zadowolony rozkidawił się na błoniach.
no, no, no
2016-12-30 21:27:46
Jest nowy czasownik - podnitrasić.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA