Według eksperta ds. bezpieczeństwa morskiego, Sebastiana Kalitowskiego, wiele wskazuje na to, że marynarzy ze statku „Szafir” uprowadzono dla okupu. Jak podkreśla, obecnie można tylko czekać na kolejne informacje i zadbać o wsparcie psychologiczne dla rodzin porwanych.
Przypomnijmy, że do ataku doszło w nocy z 26 na 27 listopada u wybrzeży Nigerii. Z 16-osobowej załogi „Szafira”, drobnicowca, którego armatorem jest szczecińska Euroafrica, uprowadzono pięciu polskich marynarzy, w tym kapitana i trzech oficerów. Ministerstwo Spraw Zagranicznych podało, że pozostaje w stałym kontakcie z władzami nigeryjskimi, armatorem oraz rodzinami marynarzy. Odpowiednie noty o wsparcie i pomoc skierowano do władz Nigerii. W centrali MSZ pracuje zespół kryzysowy, koordynujący działania służb państwa.
- Wydaje się, że wszystko będzie dobrze i mamy do czynienia ze zwykłymi piratami, a nie terrorystami - mówi Sebastaian Kalitowski, specjalista ds. bezpieczeństwa morskiego, szef szczecińskiej spółki Maritime Safety & Security. - Terroryści zaatakowaliby bliżej wybrzeża lub też uderzyli w instalacje offshore'owe. Moim zdaniem, ten konkretny statek nie był celem ataku.
Zdaniem eksperta, jeśli porywacze zażądają okupu, należy negocjować i zapłacić.
- Teraz możemy tylko czekać, być może za kilka dni dowiemy się czegoś więcej, ale już po uwolnieniu marynarzy - przypuszcza S. Kalitowski.
Tak zwane piractwo morskie w rejonie Zatoki Gwinejskiej w ostatnich latach stało się bardziej dokuczliwe niż u wybrzeży Somalii, gdzie armatorzy zaczęli zatrudniać profesjonalną ochronę na statkach.
- W Nigerii sprawa jest bardziej skomplikowana - zaznacza S. Kalitowski. - Tamtejsze przepisy na wodach terytorialnych Nigerii dopuszczają korzystanie z ochrony zapewnianej jedynie przez firmy miejscowe.
Jak dodaje, ze względu na ogromną korupcję, mało kto się decyduje na taką współpracę. Z miejscowej ochrony korzystają niektóre firmy brytyjskie. ©℗
(ek)