- Po tym, co się stało w Paryżu, jeszcze w nocy rozmawiałam z moim przyjacielem, który mieszka w Grenoble, jest byłym dziennikarzem - mówi Ewa Kabsa, szczecińska aktorka, piosenkarka i pedagog, związana z kulturą francuską. - Od dawna miał złe przeczucia i bardzo wyrazisty pogląd na tę sprawę. Mamy wiele globalnych problemów, ale trudno lekceważyć to, co się we Francji działo. Mówił mi, że nawet w lokalu doszło do takiej sytuacji, że nie został obsłużony, bo był Francuzem, a za barem stał ktoś inny.
Ewa Kabsa zwraca uwagę, że w ostatnich latach zradykalizowały się poglądy Francuzów.
- Trudno się temu dziwić, kiedy obcy punkt widzenia włazi z butami w twoją rzeczywistość - komentuje aktorka. - Francuzi kiedyś przed laty popełnili błąd, a teraz są tego konsekwencje, które przerastają ich wyobrażenia. Tylko że wkurzamy się we własnych domach, może zbierzemy się w manifestację, ale po czterech dniach nam przechodzi.
Jak mówi, w rozmowie z francuskim znajomym, nie było parlamentarnych słów.
- Wielokrotnie o tym wcześniej dyskutowaliśmy. Francja nie radzi sobie z problemem imigrantów od lat. Teraz wszyscy walą głowami o ścianę. W tym kontekście głośna książka „Soumission” Michaella Houellebecqa jest prorocza. Fajnie jest oglądać takie opowieści jak w filmie "Nietykalni" i może zdarzają się takie sytuacje, ale rzeczywistość jest inna. Ci ludzie zostali zepchnięci na obrzeża wielkich miast, nie zintegrowali się, zostali wykluczeni z głównego nurtu. Ich wściekłość się przekłada na to, co mamy.
(gan)