To nie sinice, a glony, które wyjątkowo w tym sezonie obrodziły. Przyczółkiem, który sprzyja ich rozwojowi, są podwodne kamienne rafy usypane kilkadziesiąt metrów o brzegu. Chronią one plażę przed erozją, ale jak widać, są też doskonałym „polem uprawnym” glonów, które wyrywane przez morskie fale trafiają na brzeg.
Kilka dni temu Miejski Zakład Zieleni, Dróg i Ochrony Środowiska zebrał z miejskich plaż i wywiózł z nich blisko 6 ton tych zielonych organizmów. Jak zapowiada wiceprezydent Kołobrzegu Jacek Woźniak, będą one wywożone przez cały sezon na bieżąco. Włodarze, którzy truchleją na myśl o zamknięciu kąpieliska, mają nadzieję, że wkrótce zmieni się kierunek wiatru i prądów morskich, co wpłynie na oczyszczenie przybrzeżnych wód z niechcianych gości. Zdają sobie przy tym sprawę z tego, że ulegające naturalnemu rozkładowi glony nie są dobrą wizytówką kurortu. ©℗
(pw)
Fot. Artur BAKAJ