Bywało, że do skupów grzybów rekordziści przynosili kilkadziesiąt kilogramów runa leśnego. W „grzybowym sezonie” był to godziwy zarobek dla wielu rodzin. Dziś, choć o skupy trudno, na brak popytu grzybiarze nie narzekają.
Mieszkańcy Łobza i okolicznych miejscowości lubią wyprawy na grzyby. Dla większości jest to spotkanie z naturą, zwyczajny relaks, ale dla niektórych także sposób na zarobek. Zawodowcy grubo przed zasadniczym wysypem penetrują las; odwiedzają „swoje” miejsca i na ogół nie wracają z lasu z pustym koszem.
Na terenie powiatu łobeskiego już nie ma punktu skupu. Kilka lat temu z inicjatywy Powiatowego Urzędu Pracy działały punkty skupu darów natury, jeszcze dawniej placówki PPN „Las”. Zbieracze nie narzekają jednak na problemy ze zbytem grzybów – mają pewnych odbiorców w sąsiedztwie zamieszkania lub wprost na ulicy.
Na ogół zebrane grzyby są przeznaczane na spożycie własne lub bliskiej rodziny – suszone zwykle z myślą o wigilii. Nie przypadkiem słyszy się więc w Łobzie, że grzyby trafiają nawet do polonusów w Chicago. Rodziny dbają, żeby ich bliscy mieli w tych wyjątkowych chwilach polskie smaki.
– To był kiepski rok w naszych lasach – powiedział nam pan Kazik, który zbieraniem grzybów dorabia do renty. – Susz grzybowy w tym roku przed Bożym Narodzeniem będzie w cenie.
Od trzech lat łobeskie nadleśnictwo organizuje konkurs na największego prawdziwka (borowika szlachetnego). Blisko dwudziestu grzybiarzy korzysta z okazji, by pochwalić się rekordowym okazem. Dla wszystkich są nagrody w postaci kosza z upominkami.
– Las nie jest tylko dla leśników – podkreśla nadleśniczy Wiesław Rymszewicz. – Na wjeździe do naszych lasów nie ma szlabanów. Od ludzi oczekujemy kultury osobistej, troski o las, który jest przecież naszym dobrem wspólnym. Ponadto, w przypadku Łobza, możemy się chlubić najpiękniejszymi lasami w kraju, a jest to owoc pracy leśników i miejscowej ludności. Dwadzieścia lat temu zagospodarowaliśmy 2500 hektarów gruntów popegeerowskich.
Tak więc, jeśli nawet grzybów nie ma w bród, czym mogli cieszyć się bohaterowie „Pana Tadeusza”, warto w sezonie osobiście być w lesie.
– Za rok będzie lepiej z grzybami, bo w tym roku susza zrobiła swoje – uważa pan Jan, który zbiera grzyby na sprzedaż.
(cz.b.)