Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Gwiazdka na cztery łapy

Data publikacji: 25 grudnia 2017 r. 14:22
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 11:59
Gwiazdka na cztery łapy
 

Gdybyś wiedział, że gdzieś tam jest żywa istota w ogromnej potrzebie, dla której mógłbyś być ratunkiem. Czy spałbyś spokojnie? Gdybyś wiedział, że w najciemniejszym kącie schroniska mocno bije serce zlęknionego zwierzaka, dla którego jedynym ratunkiem może być tylko adopcja. Czy znalazłbyś dla niego miejsce pod swym dachem? Czy otworzyłbyś dom i serce, przyjąłbyś do rodziny? Choćby w te święta – ale nie tylko od święta.

Takie pytania stawiają obrońcy praw naszych braci mniejszych oraz opiekunowie rezydentów nie tylko w szczecińskim Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt. Na co dzień widzą ich nieme cierpienie: piętno krzywdy odciśnięte w psychice, wpisane – jak strach – w smutne oczy, w ich skulone, wychudzone, nierzadko chore i poranione ciała. O nich – schroniskowych zwierzakach, co za kratami siedzą nie za własne winy, z utęsknieniem czekając na dobrego człowieka: czasem bezskutecznie, nawet latami – jest to opowieść. W niej splatają się losy różnych psów i kotów. Nikt nie zdoła uratować ich wszystkich. Ale może uratować świat choćby jednego.

Najdłużej, bo już półtora roku, na nowy dom czeka Figaro (918/16). To jeden z najpiękniejszych schroniskowych psów i też jeden z najbardziej ludziom przyjaznych. Tym bardziej trudno zrozumieć, dlaczego już dwukrotnie go zawiedli, porzucając.

Po raz pierwszy trafił do schroniska za sprawą osoby, która ulitowała się nad zagubionym samotnikiem błąkającym się po Wzgórzach Warszewskich. Był przestraszony, nieufny, trochę wycofany. Trzylatek, więc po kwarantannie dość szybko znalazł nowych opiekunów. Gdy wszystko wskazywało na to, że Figaro wreszcie trafił na dobrych ludzi… Ci go zwrócili, jak przedmiot na gwarancji, ledwie po kilku dniach. Przyprowadzili i stwierdzili, że sobie nie radzą. Bo jest zbyt zaborczy i miski pilnuje. Dlatego Figaro znów ma na szyi schroniskowy numer. I znów zza krat lgnie do ludzi ten uwielbiający głaski wielki łasuch: cichy i spokojny. Uwielbia spacery, ale do zabawy nie jest zbyt skory. Drzemie w nim leniuch z pierwiastkiem egoisty: jak dostanie piłkę, to się nią nie podzieli, podobnie jest z jedzeniem. Dlatego raczej nie nadaje się do domu z dziećmi.

Schroniskowym stażem Figaro dorównuje tylko Misiek (1214/16), 10-latek. Za kraty trafił z powodu choroby opiekuna, tuż po ubiegłorocznych świętach.

– Długo pracowaliśmy, aby znów zaufał człowiekowi. Nie chcieliśmy złamać jego psiej dumy, lecz tylko pokazać, że ludzie nie są źli. Ten dojrzały samiec o silnym charakterze był dla nas wyzwaniem – wspominają psiny schroniskowi opiekunowie. – Teraz to już inny Misiek: zaufał, polubił, nawet pokochał człowieka. Wspaniały pies, który cieszy się na widok opiekunów, z przyjemnością daje się głaskać, a na smyczy chodzi rewelacyjnie.

W przypadku Miśka pozory mylą. Mimo wyglądu wzbudzającego respekt, charakter ma przyjazny. Dlatego potrzebuje wyrozumiałego i konsekwentnego człowieka, który będzie jego przyjacielem, a nie panem życia i śmierci. Tym bardziej że Misiek jest typem solisty, który pod jednym dachem nie będzie tolerował innych psów, a tym bardziej kotów.

Chłopakiem w sile wieku jest również Yogi (244/17): spokojny, uwielbiający się wygrzewać na słońcu brzydal. Czy dlatego od wiosny do schroniska nie dotarł nikt, kto w tym posiwiałym pysiu o pogodnej naturze dostrzegłby wiernego przyjaciela?

Yogi uwielbia zabawy z piłką: goniłby za nią nieustannie. Lubi spędzać czas poza boksem, na spacerach. I ładnie chodzi na smyczy. Poza tym spokojnie i z godnością znosi wszelkie zabiegi pielęgnacyjne. Pluskanie w wodzie to kolejna – po aportowaniu – z jego życiowych pasji. Podobnie jak wylegiwanie się na kocach. Innych posłań nie toleruje, o czym świadczy fakt, że… w niejasnych okolicznościach „wybuchają” w jego boksie.

Kuby (299/17) droga do schroniska była inna niż jego kumpli w niedoli. Wiodła przez śmierć dotychczasowego opiekuna. Ledwie przeżył tę stratę. Cierpiał, tęsknił, nie potrafił się odnaleźć w trudnych realiach: krat, boksów, dziesiątków innych skrzywdzonych przez los i ludzi psów oraz kotów. Żałobę przechodził na swój sposób – w bólu i złości. Dlatego początkowo okazywał ludziom twardy, nieustępliwy charakter. Chciał rządzić i nie dawał za wygraną. Ale po kilku miesiącach powtórnej socjalizacji, po przeżytej żałobie, Kuba się zmienił. Nadal jest inteligentnym i dumnym psem, ale bardziej otwartym na kontakty z innymi. Ma piękną sportową sylwetkę i jest w rewelacyjnej kondycji. Już dał się poznać i świetnie się sprawdza w roli partnera na długie spacery. Nadal próbuje prowadzić opiekuna, ale wystarczy drobna korekta, aby grzecznie szedł przy nodze. „Jest wyjątkowy pod każdym względem: od umaszczenia po charakter. Jest wyzwaniem, które warto podjąć, aby mieć u swego boku tak wspaniałego przyjaciela, na zawsze” – mówią o Kubie jego schroniskowi przyjaciele i zachęcają do poznania tego wyjątkowego chłopaka, do umówienia się z nim na tzw. spacer zapoznawczy.

Inna jest Aurora (398K/17). To schowany przed światem kłębek strachu. Jest przypadkiem szczególnym, któremu czas nie sprzyja. Jest w schronisku od sierpnia, a nadal strach ją paraliżuje, nie pozwala wyjść poza ciemny kąt. Pozostaje w nim niezauważalna, więc jakby bez szans na prawdziwy dom. Choć dla niej byłby ratunkiem. Podobnie jak bliskość człowieka. Bo chętnie przystaje na głaski. Z ręki zjada przysmaki. Ale… jej kocie futerko powoli w izolacji traci blask, ona chudnie, zapadają się boki. Strach bez wsparcia bratniej duszy ją zabija.

Jej przeciwieństwem jest Muszka (452K/17). Wita ludzi, podbiegając, prężąc grzbiet, ocierając się o ich nogi. Jak to kotka, jest jednak dość nieśmiała wobec obcych. Czy jest szansa, że kogoś wreszcie oczaruje, zyskując bezpieczny, ciepły i spokojny kąt w przyjaznym domu życzliwej osoby?

To pytanie dotyczy również zielonookiej Liwii (591K/17) i zarządzającej kocią stołówką Żabci (238K/17). Gdy pierwszej z nich opiekun trafił do szpitala, ją zapakowano w transporterek i wywieziono do schroniska. Miała zadbaną sierść, lekką nadwagę i złamane serce. Tygodniami nie wychodziła z ukrycia. Jak w przypadku innych szczególnie wrażliwych kotów, akceptacja nowej rzeczywistości zajęła jej sporo czasu. Boki jej się zapadły, sierść zmatowiała i zaczęła wychodzić garściami. Aż jednego dnia… Liwia zebrała się w sobie i zechciała pokazać innym, jaka jest bystra, dzielna i miła. Teraz wita ludzi wylewnie, nie odstępuje na krok, a z wyższych półek wskakuje wprost w ramiona opiekunom.

Natomiast Żabcia to uroczy żarłoczek, co od czerwca w schronisku zdołał podwoić masę ciała. Mimo że sama organizuje sobie zabawki i polowanki, a pasją jej jest gonitwa za „ofiarami” z kocich wędek. Jej urok jest raczej dyskretny, podczas gdy Matylda (112K/17) to Jej Wysokość w każdym calu: przemiłe i piękne, łagodne kocisko z sercem – dosłownie – na nosku. Tyle już czeka w przytulisku na nowy dom, że popada w depresję, smutnieje: traci wiarę, iż jest jeszcze sens wstawania z samotnego legowiska, że przed nią jakaś dobra zmiana i przyszłość w prawdziwym domu, rodzinie, swój człowiek do pokochania. Może tym razem ktoś zrobi właśnie jej prezent i stanie się dla niej całym światem, na całe jej życie.

Taka nadzieja jest też przed sprytną i pogodną z natury Łajzulką (382/17), biszkoptowym Maksem (367/17), Guciem (405/17) o białym krawacie, Maksimusem (961/17) teraz najchętniej chadzającym w mikołajowej czapie. Jest nadzieja taka również przed ponad setką innych psów oraz kotów w tej samej schroniskowej niedoli. Każdy może się dla nich stać aniołem – otworzyć przed nimi prawdziwy dom i serce. Na zawsze – nie tylko od święta. ©℗

Arleta NALEWAJKO

Kto chciałby przygarnąć jakąkolwiek psinę czy kocinę, jest proszony o kontakt ze Schroniskiem dla Bezdomnych Zwierząt w Szczecinie: al. Wojska Polskiego 247, tel. +48 91 487 02 81, fax +48 91 487 66 46, e-mail: schronisko@schronisko.szczecin.pl. Placówka jest czynna codziennie, również w soboty i niedziele (oprócz świąt) w godzinach 9-16. Adopcje odbywają się od g. 8.30 do 15.45.

Na zdjęciach: Psy i koty ze Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Szczecinie, które – nie tylko w ten świąteczny czas – czekają na naszą pomoc i wsparcie. Może właśnie dla któregoś z nich teraz otworzysz serce: pokochasz i przyjmiesz do rodziny?

Fot. Schronisko/ZUK/wolontariat

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA