- Nigdzie w Polsce nie ma takich pasztecików - pani Jagoda zachwalała kultowe danie.
A do rozdania było 500 sztuk lokalnego specjału. Dla szczecinian przygotował je "Pasztecik" z ul. Wyszyńskiego.
- Wszystkie są z mięsem - zachęcały trzy uśmiechnięte panie.
Na urodzinach Szczecina nie zabrakło także paprykarza, który przygotowała restauracja Stara Rzeźnia.
Wiele atrakcji czekało też na dzieci. Agata Siczyńska z firmy Mały Inżynier zachęcała do zabawy z nauką.
- Na miedzianej płytce kładziemy kartkę i malujemy ją roztworem jodku potasu - podpowiadała.
Później wystarczyło wziąć baterię, by na kartce stworzyć napis... "Kocham Szczecin!".
Dzieci mogły również wymalować sobie twarze.
- W tym sezonie modne są tygryski - trendy malowania twarzy zdradzała Ala Zenka. Jedno dzieło powstaje około 5 minut, a na buzi może się utrzymać nawet cały dzień.
Dużym zainteresowaniem (także wśród dorosłych) cieszyło się stoisko do robienia dekoracyjnych plakietek. Można było je własnoręcznie ozdobić i podpisać. Kilkuletni Jakub wrócił do domu z plakietką "I love Szczecin! Kuba". W ten sposób miłość Szczecinowi wyznało wiele osób.
Ci, którzy spłacają kredyt hipoteczny we frankach, mogli się rozmarzyć i pomyśleć, że w 1945 r. można było w Szczecinie zająć jedno z opuszczonych mieszkań. O tym, jak to było zaraz po wojnie opowiadali panowie z... punktu repatriacyjnego.
- Wystarczyło dostać zakwaterowanie, żeby cieszyć się swoim mieszkaniem - mówił Mirosław Kostecki z grupy rekonstrukcji historycznej.
Niestety, na Urodziny Szczecina wpadł nieproszony gość - deszcz. Ze względów bezpieczeństwa (kable elektryczne zalewała woda) trzeba było skrócić część muzyczną imprezy. ©℗
(masz)
Fot. D.GORAJSKI