Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Koniec procesu zabójców Piotrka

Data publikacji: 04 grudnia 2018 r. 16:25
Ostatnia aktualizacja: 04 listopada 2020 r. 22:45
Koniec procesu zabójców Piotrka
 

Piotr W. został zamęczony. Umierał wiele godzin. Cierpiał. We wtorek (4 grudnia) w sądzie zakończył się proces jego oprawców. Prokurator w ostatnim słowie domagał się dla nich dożywocia. Oni: przepraszali rodzinę „za to, co się stało". Wyrok ogłoszony zostanie 17 grudnia.

Oskarżonych jest pięcioro. Grzegorz P., Grzegorz N., Paweł W. i Artur P. oraz Małgorzata N. Pierwsi trzej zakatowali 19-letniego Piotra W. Chłopak był bezbronny, niepełnosprawny fizycznie i na dodatek nie miał żadnego zatargu ze swoimi oprawcami - mężczyźni byli kolegami jego brata i do niego mieli pretensje. Nie przeżył bicia. Do morderstwa doszło 30 grudnia 2016 r.

Dlaczego zginął? Oskarżonym się wydawało, że otrzymają za niego okup. Chcieli pieniędzy od jego rodziny, bo brat Piotrka robił z jednym z nich (Grzegorzem P.) „interesy" – handlowali narkotykami, a potem, tuż przed zajściem, rozkręcali fikcyjny handel przez internet. P. namówił resztę chłopaków do wejścia w biznes. Mieli na nim zarobić 100 tys. zł. Nie udało się – z całej sumy otrzymali zaledwie 5 tys. zł. Poczuli się oszukani.

P. wpadł więc na pomysł, że porwie Piotrka. Chłopak miał być zakładnikiem do czasu, aż porywacz otrzyma swoją należność - pozostałe 95 tys. zł. Zwabił go więc do mieszkania przy ul. Matejki. Tam czekała już cała trójka.

Szybko się jednak okazało, że nie będzie żadnego okupu, a porwany miał przy sobie zaledwie 20 zł. Wtedy porywacze się wściekli. Przez kilka godzin bili swoją ofiarę, kopali po całym ciele i dusili - związany więzień był też przypalany rozgrzanym nożem i dźgany nim w ramię. Oprawcy oddawali na niego mocz.

Zdaniem matki Piotra W., zabito jej syna, bo miano z tego satysfakcję.

- A to było nasze oczko w głowie - płacze.

Na poprzedniej rozprawie prokurator w ostatnim słowie zażądał dla trójki najaktywniejszych dożywocia. Zaznaczył przy tym, że ubiegać by się mogli o nadzwyczajne złagodzenie kary dopiero po odsiedzeniu w więzieniu 30 lat.

Wczoraj po raz ostatni w tym procesie wystąpił obrońca Małgorzaty N. Kobieta odpowiada za utrudnianie śledztwa (wyprała a później wyrzuciła zakrwawione buty swojego brata, który brał udział w porwaniu) oraz za nieudzielenie pomocy Piotrowi W. Przyznała się do winy.

- To prawda, że była kilka minut w mieszkaniu, w którym zakatowano Piotrka W. Był to jednak moment, kiedy jego stan nie zagrażał życiu - przypomniał. - Oskarżona była przekonana, że na tym sprawa się zakończy. Nie przewidziała, że kiedy wyjdzie, natężenie agresji wzrośnie.

Adwokat podkreślił przy tym, że jego klientka była pod wielką presją. Widziała zakrwawioną twarz Piotrka W. Ale wiedziała również, że jeżeli zadzwoni na policję pogrąży swojego brata i konkubenta, ojca jej dziecka. I właśnie m.in. ze względu na dobro dziecka, którego ojciec najprawdopodobniej zostanie skazany na wieloletnie więzienie, obrońca zaproponował skazanie Małgorzaty N. na rok odsiadki w zawieszeniu na 5 lat próby. ©℗

Tekst i fot. Leszek Wójcik

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

do @ synonimeksynonimek
2018-12-05 08:47:57
- tak było za "znienawidzonej komuny" teraz jest demokracja liberalna (czyt. kapitalizm), która polega na zadłużaniu społeczećstwa.
Jola
2018-12-04 18:22:43
dokładnie tak!
synonimeksynonimek
2018-12-04 16:29:58
w takich przypadkach nie powinno być kary więzienia (czytaj sanatorium) na koszt obywateli, powinny być "zakłady" pracy, dziennie do wykonania 50 dużych kostek granitu, i tak przez 20 lat, 50 procent dla rodziny zamordowanego, 45 procent na utrzymanie "zakładu", 5 procent na jedzenie.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA