W najbliższy wtorek będą wybory przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Wyniki głosowania mogą zaważyć na unijnych losach Donalda Tuska, twierdzi Bogusław Liberadzki.
- Jeśli europosłowie PO i PSL chcą pomóc Donaldowi Tuskowi, to powinni głosować w pierwszej turze wyborów na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego za kandydatem socjalistów Giannim Pittellą - mówi europoseł Bogusław Liberadzki z SLD.
Przez lata najważniejszymi stanowiskami w Unii Europejskiej dzielili się chadecy (Europejska Partia Ludowa, w której są europosłowie Platformy Obywatelskiej), oraz socjaliści (Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów, do którego należy Sojusz Lewicy Demokratycznej). Frakcje te w 2014 r. podzieliły między siebie unijny tor w ten sposób, że fotel przewodniczącego Komisji Europejskiej przypadł Martinowi Schulzowi (socjalista), stanowisko szefa europarlamentu przypadło Jean-Claude Junckerowi (chadek), na czele Rady Europejskiej stanął Donald Tusk (chadek), a szefem unijnej dyplomacji została Federica Mogherini (socjalistka).
Kadencja szefa europarlamentu trwa 2,5 roku i właśnie się kończy. Podobnie jest z kadencją przewodniczącego Rady, która upłynie Donaldowi Tuskowi z końcem maja br.
Sojusz między chadekami a socjaldemokratami w obsadzie stanowisk został zachwiany. A to znaczy, że w najbliższy wtorek po raz pierwszy od wielu lat wybory szefa europarlamentu będą wynikiem prawdziwego głosowania (7 kandydatów), a nie efektem wcześniejszej układanki.
Jeśli wygra kandydat chadeków Antonio Tajani, wówczas należy się spodziewać, że socjaliści będą dążyć do zmiany w fotelu przewodniczącego Rady Europejskiej. Socjaliści chcieliby przejąć go od chadeków. Oczywiście otwarte zostaje pytanie, czy im się to uda, wszak nie byłby to pierwszy raz, kiedy chadecy mieliby większą liczbę topowych stanowisk w Unii Europejskiej.
Jeśli wygra Gianni Pittella, wówczas socjaliści zapewne odpuszczą starania o fotel szefa RE.
W czasie piątkowej konferencji prasowej w Szczecinie Bogusław Liberadzki mówił także, jakie plany polityczne ma Martin Schulz. Opcje są dwie: albo zostanie ministrem spraw zagranicznych Niemiec, albo szefem SPD i kandydatem na kanclerza RFN. ©℗
Magdalena SZCZEPKOWSKA