Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Los porywacza w rękach psychiatry

Data publikacji: 20 stycznia 2016 r. 19:17
Ostatnia aktualizacja: 11 kwietnia 2021 r. 15:41
Los porywacza w rękach psychiatry
 

Mija dziewięć miesięcy od porwania dziesięcioletniej Mai z Wołczkowa k. Szczecina. Czy porywacz - Adrian M. odpowie za to co zrobił?

W kwietniu ubiegłego roku po raz pierwszy w Polsce uruchomiono Child Alert. Wizerunek Mai pojawił się wówczas we wszystkich ogólnopolskich mediach. Dziesięciolatka uprowadzona została niemal spod swojego domu, kiedy wracała ze szkoły. Na nogi postawiono policję polską i niemiecką. Na szczęście Maję udało się odnaleźć - dobę po porwaniu. Za przestępstwem stał Adrian M., Polak mieszkający w Niemczech, wcześniej zaś w Wielkiej Brytanii. Mężczyzna wywiózł dziewczynkę do Niemiec, tamtejsza policja zatrzymała go ok. 70 kilometrów od Szczecina. Po kilku dniach - na przejściu granicznym - przekazała w ręce polskich śledczych.

Adrian M. przyznał się wówczas do winy, przy czym wyjaśnił że nie chciał zrobić dziecku krzywdy. I rzeczywiście - tej fizycznej nie wyrządził. Choć Maja miała złamaną nogę; do wypadku doszło przy próbie ucieczki. Zresztą dziewczynka zachowywała się bardzo mądrze, np. nie piła nic, co dawał jej porywacz.

 - Śledztwo wciąż trwa - mówi prok. Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. - Czekamy na ekspertyzę, sporządzaną przez biegłego z zakresu psychiatrii. Adrian M. przebywa w areszcie.

Nie ma również wszystkich dokumentów z Anglii, a te są niezbędne - bowiem na Wyspach Adrian M. również uprowadził dziecko. Tam po trzech godzinach również zatrzymała policja. Dziewczynce nic się nie stało. Strona brytyjska musi natomiast odpowiedzieć na pytania dotyczące tego, czy za to przestępstwo podejrzany był skazany oraz czy był leczony.

Kiedy i czy w ogóle Adrian M. zostanie oskarżony - na tę decyzję prokuratora trzeba jeszcze poczekać. ©℗

(kol)

Fot. R.WOJCIECHOWSKI (arch.)

 

 

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Szok
2016-01-21 08:19:41
Szkoda, że los porywacza nie jest w rękach rodziny pokrzywdzonej, bo wtedy byłby to najbardziej adekwatny wyrok. Nie wiadomo, czy dziecko nie będzie zmagać się z tym przeżyciem do końca życia, a tu jeszcze dywagują nad tym bandytą.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA