Środa, 26 listopada 2025 r. 
REKLAMA

Mała dziewczynka o wielkiej sile

Data publikacji: 12 marca 2017 r. 11:02
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 11:31
Mała dziewczynka o wielkiej sile
 

Jeśli jeszcze zastanawiacie się, na jaki cel przeznaczyć 1 procent podatku, koniecznie zajrzyjcie do weekendowego wydania "Kuriera" z 10 marca 2017 roku. Przeczytajcie historię Hani Malinowskiej, kruchej istotki, której życie jest przepełnione ciągłym cierpieniem. Małej dziewczynki o wielkiej sile. 

Cała ciąża przebiegała prawidłowo. Jedyna rzecz, zdiagnozowana w szóstym miesiącu, to lekkie poszerzenie u dziecka miedniczki nerkowo-kielichowej, w granicach normy. Poród. Nagle Monika i Łukasz dostają obuchem w głowę. Zamiast radości szok, strach. I milczenie lekarzy. Jakby nie mieli im nic do powiedzenia. 

REKLAMA

– Usłyszeliśmy tylko, że Hania ma liczne cechy dysmorfii, co wskazuje na nieprawidłowości, jakąś wadę genetyczną – mówi Monika. – Pracuję z dziećmi, więc od razu się zorientowałam, że to są złe wieści. 

– Ja żyłem nadzieją – przyznaje Łukasz. – Mówiłem: będzie dobrze, to się da wyleczyć. Z biegiem czasu zaczynałem rozumieć. 

Człowiekowi się wydaje, że gdy rodzi się dziecko z ciężką niepełnosprawnością, od razu pojawia się opieka, wokół rodziców jest sztab specjalistów, zaczyna działać system wsparcia. Zostaliśmy sami – mówią. – W ogromnym lęku, co robić, zabierając do domu tak chore dziecko, nie wiedząc, co mu jest. Szukaliśmy jakiejś nadziei... 

Hania ma 2 latka i 7 miesięcy, w jedenastym miesiącu jej życia okazało się, że cierpi na zespół Schinzel-Giediona. W Polsce jest zdiagnozowanych obecnie dwoje dzieci, w piśmiennictwie zaledwie 70 opisanych przypadków.

– To był kolejny szok, bo kiedy czytasz, że dzieci z tym zespołem nie dożywają drugiego roku życia, umierają z powodu infekcji lub niewydolności oddechowej, a Hania miała wówczas jedenaście miesięcy, znów przychodzą te same uczucia: strach, złość, przeszywający lęk, co będzie – wspominają rodzice i robią wszystko, by ulżyć córeczce w bólu, by każdy kolejny dzień był choć trochę lepszy od poprzedniego... 

Hania ma dziś dwa lata i siedem miesięcy, waży 10 kg, wygląda na roczne dziecko. Nie ma z nią kontaktu. Nigdy nie będzie samodzielnie chodziła ani siedziała. Ma wzmożone napięcie mięśniowe, co powoduje przykurcze w kończynach, wymaga nieustannej rehabilitacji. Cierpi na padaczkę lekooporną, każdy atak uszkadza mózg. Ma obustronny refluks pęcherzowo-moczowodowy IV stopnia. Co oznacza, że mocz cofa jej się do nerek. Przeszła wiele zakażeń w układzie moczowym, z bakterią oporną prawie na wszystkie antybiotyki, oraz dwie urosepsy. Ma za sobą ciężkie zapalenia płuc i oskrzeli.

– Żaden człowiek nie jest w stanie znieść tego, przez co ona musi przechodzić – opisuje Monika. – Od września nie ma dnia bez ataku padaczki. To jak tortury...

* * *

Potrzeby finansowe związane z rehabilitacją i leczeniem dziewczynki są ogromne. Aby przekazać 1% podatku dla Hani należy w formularzu PIT wpisać KRS 0000382243 z dopiskiem w rubryce informacje dodatkowe "517 pomoc dla Hani Malinowskiej". Można również dokonywać wpłat na konto: Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym "Kawałek Nieba" Bank BZ WBK 31 1090 2835 0000 0001 2173 1374. Tytułem: "517 pomoc w leczeniu Hani Malinowskiej". 

Zajrzyjcie także na profil na Facebooku: Przygody Hanki Firanki

(g)

Fot. Facebook

REKLAMA

Komentarze

Zacznijmy poszukiwania...
2017-03-12 21:20:21
A jak Leczenie dziecka z takimi Objawami... wyglada w innych Krajach Swiata ? Poprzez internet mozna sie zapewne wiele na ten temat dowiedziec... byc moze najwiecej w jezyku Angielskim czy Hiszpanskim ? Co na to Polacy, zamieszkali chocby w USA czy Angli...??
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
Andrzej z RESKA
2017-03-12 18:07:05
HANIA jestem z tobą
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
Piotr
2017-03-12 17:08:59
Tak, to jest fakt. Jak urodzi się takie dziecko, to rodzice zostają naprawdę sami. Lekarze nie wykazują żadnej empatii, nie chcą lub nie potrafią naprawdę nic powiedzieć, w żaden sposób pomóc. Podstawa to jak najszybciej odesłać do innego szpitala... DOKŁADNIE to samo przechodziliśmy dwa lata temu...
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
Tylko zalogowani użytkownicy mają możliwość komentowania
Zaloguj się Zarejestruj
REKLAMA
REKLAMA