Ona nie żyje. On swoje najlepsze lata spędzi w więzieniu. Wszystko to przez jedno przypadkowe spotkanie i… „nieszczęśliwe zdarzenie w sferze wysokich uniesień” – jak śmierć w następstwie ryzykownego seksu, bo z podduszaniem, określił jeden z adwokatów.
W szczecińskim Sądzie Okręgowym we wtorek (4 czerwca) zakończył się proces Mykhailo M. (25 l.) – obywatela Ukrainy, oskarżonego o zamordowanie, przez uduszenie, 34-letniej zielonogórzanki. Nietypowy proces o zabójstwo, zważywszy na okoliczności i sposób działania sprawcy. Kluczowe dla sprawy – kwalifikacji prawnej przypisanego oskarżonemu czynu i ewentualnego wymiaru orzeczonej wobec niego kary – zeznania biegłych. Ale nie tylko z tych przyczyn ta ostatnia rozprawa obfitowała w niespodziewane zwroty akcji.
Przypomnijmy: do zdarzenia, którego tragiczny skutek zdecydował o postawieniu Mykhailo M. w stan oskarżenia, doszło 15 czerwca 2022 r. On pracował w Międzyzdrojach, gdzie ona – Anna – przyjechała wraz z koleżanką i dwojgiem jej dzieci. Spotkali się w miejscowej knajpce, skąd przenieśli na plażę. Nad ranem, do już wypitych drinków, dokupili jeszcze litr wódki i poszli do apartamentu przy ul. Kopernika, wynajmowanego przez przyjaciółki.
Anna już wówczas słaniała się na nogach (kamera uchwyciła, że była podtrzymywana przez współbiesiadników). Gdy jej przyjaciółka poszła do pokoju dzieci, ona została z Mykhailo M. Między obojgiem doszło do zbliżenia. Opinia biegłych potwierdziła, że za obopólną zgodą (brak śladów gwałtu). Pytanie jednak, na ile świadomą z jej strony. Kobieta była niepełnosprawna, a chorowała również na arytmię. Przyjmowała sporo leków, w tym silne antydepresanty. Gdy jeden z nich np. pozbawiał ją zahamowań, to drugi w połączeniu z alkoholem mógł doprowadzić do jej śpiączki. Co już w przeszłości – jak zeznawała jedna ze świadków w procesie – już się Annie przydarzało (dwukrotnie reanimowana przez pogotowie – przyp. aut.).
Mykhailo M. twierdził, że gdy w trakcie miłosnego aktu Anna się osunęła na ścianie, tracąc przytomność, próbował ją reanimować. Opinia biegłych w tej części potwierdziła jego wersję wydarzeń. Co więcej, według ekspertów medycyny sądowej Anna żyła jeszcze wtedy, gdy przeciągał ją do łazienki, aby upozorować przypadkowe zasłabnięcie, a nie w trakcie niebezpiecznej – bo z podduszaniem – aktywności seksualnej (asfiksjofilia).
Jednak nie wezwał do niej pogotowia. Tylko starał się zatrzeć ślady swej obecności. Zabrał obu kobietom telefony komórkowe i torebki, ukradł samochód i pojechał nim do Berlina. Obrona dowodzi, że mężczyzna tak postąpił, bo był w szoku i działał w „bańce strachu”. Gdy minęła, wrócił do Polski i w Szczecinie oddał w ręce policji.
(...)
Sąd uznał winę oskarżonego. Jednak w zakresie działania z zamiarem ewentualnym. Nie celowym. I skazał na łączną karę 13,5 roku więzienia.
Ogłoszony we wtorek wyrok nie jest prawomocny. Obrona już zapowiedziała złożenie apelacji. ©℗
Arleta NALEWAJKO