Ten wynik jest rekordowy w historii szesnastu międzynarodowych zlotów morsów w Mielnie. Gdy w niedzielne (10 lutego) południe wystrzałem świetlnej racy burmistrz Olga Roszak-Pezała dała sygnał, to aż 4 tysiące 904 osoby ruszyły do Bałtyku, aby w morzu zahartować ciało.
Przyjechali nie tylko z Polski, bo też z Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Czech. Wielu nie po raz pierwszy odwiedziło Mielno. Zimnolubnymi bowiem bywają co najmniej kilka lub więcej lat. Dlaczego?
- Morsowanie to zaraźliwa, dożywotnia choroba – twierdzi Sylwester Zalewski z Koszalińskiego Klubu Morsów Posejdon, który nieprzerwanie działa od grudnia 2002 roku. - To nic nie kosztuje, a oprócz zdrowia daje wiele radości i bardzo zacne towarzystwo.
Zakończona impreza to dowód, że we współczesnym społeczeństwie umacnia się moda na zdrowy styl życia, a tzw. morsowanie stanowi element panującego trendu. Łączy ludzi różnych zawodów i w różnym wieku. Zimnolubni śmiałkowie znajdują naśladowców nie tylko we własnych familiach, aby upowszechniać hasło: "Zimna woda zdrowia doda".
W ubiegłorocznym zlocie wzięło udział ok. 3,5 tysiąca morsów. a do wody podczas wspólnej kąpieli weszło 3212 osób. Tegoroczne osiągnięcie, choć nieoficjalne, napawa miejscowych dumą. Mielno już figuruje w Księdze Rekordów Guinnessa w grupowym zanurzeniu w zimnej wodzie w jednym miejscu. Najpierw w lutym 2010 roku z udziałem 1054 morsów, a po raz drugi w lutym 2015 roku, kiedy w Bałtyku zanurzyło się 1799 osób. ©℗
Tekst i fot. (m)
Na zdjęciu: Bałtyk przyciąga jak magnes ludzi z różnych stron świata. Nie jest na wyrost powstały na potrzeby organizacyjne slogan „Mielno miastem morsów”. Za rok liczba pięciu tysięcy kąpiących się zimnolubnych może być przekroczona.