Od kilku lat Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu poszukuje, wydobywa, zabezpiecza i prezentuje elementów wraków samolotów, które uczestniczyły w działaniach wojennych, prowadzonych we współczesnych granicach Polski. W poniedziałek (12 października) pokazano, jak tego rodzaju prace prowadzone są na szczecińskim jeziorze Dąbie, gdzie się rozbił jeden z amerykańskich bombowców.
– W przyszłym roku mamy zamiar otworzyć Muzeum Lotnictwa i Techniki Wojskowej w Rogowie, szukamy więc różnego rodzaju artefaktów związanych z lotnictwem – mówił Aleksander Ostasz, dyrektor kołobrzeskiej placówki, a zarazem prezes Zachodniopomorskiego Stowarzyszenia Dziedzictwo Morza. – Oprócz tego, staramy się pozyskać jak najwięcej informacji o różnych wrakach zalegających w wodach wokół Szczecina. Od dłuższego czasu prowadzimy z różnymi instytucjami i partnerami akcję „Wraki jeziora Dąbie”.
Akcja trwa od kilku lat.
– Na podstawie dokumentów i opowiadań świadków zrobiliśmy wstępną mapkę pozycji wrakowych, które tutaj były, są albo mogą być – podkreślił A. Ostasz. – W jednym z tych miejsc rozbił się amerykański samolot, bombowiec B-17, olbrzymia maszyna, która brała udział w nalocie na Szczecin, stąd też współpraca z Amerykanami.
Oprócz Amerykańskiej Agencji Obrony w badaniach pomaga Zakład Genetyki Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Wykonawcą prac jest firma Escort i UW Service przy współpracy Muzeum Narodowego w Szczecinie.
– Badania, jakie prowadzi Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu, częściowo zazębiają się też z badaniami, które dawno temu Muzeum Narodowe w Szczecinie też prowadziło, jednak specjalizacja jest dzisiaj matką sukcesu – stwierdził Lech Karwowski, dyrektor MN w Szczecinie. – Dwudziestowieczne i nieco wcześniejsze wojny to jest domena muzeum w Kołobrzegu, ale dzięki naszej współpracy i wymianie informacji potrafimy sobie wiele pomóc.
W pracach pomaga badawczo-szkoleniowa jednostka „Echo 2” firmy Escort. Wyposażona jest w specjalistyczny sprzęt, m.in. kamerę akustyczną. Do badań wykorzystuje się też sterowany pojazd podwodny i sonar.
– Nasza firma jest pasjonatem, jeżeli chodzi o poszukiwanie i badanie wraków, zwłaszcza w tym rejonie – podkreślił Paweł Mikołajewski ze spółki Escort.
Dyrektor Ostasz zaznaczy, że po nalotach zostało dużo różnych elementów czy części, ale niektóre z nich trafiają na złom. Dlatego zaapelował do wszystkich, którzy coś wiedzą o takich rzeczach albo je mają, o przekazywanie ich do muzeów. Zaprosił też instytucje, firmy i osoby do współpracy przy projekcie „Wraki jeziora Dąbie”. Można się kontaktować poprzez e-mail: dyrektor@muzeum.kolobrzeg.pl lub alekost@wp.p, ewentualnie telefonicznie: 601 402 400.
(ek)
Fot. Ryszard PAKIESER