Na stronach dla Zachodniopomorskiego „ostre dyżury” oraz „weterynarz-24h” zgłoszeń ze Szczecina próżno szukać. Choć w mieście o ambicjach metropolitalnych świetnie przygotowanej kadry i gabinetów weterynaryjnych ze specjalistycznym zapleczem diagnostycznym jest sporo. Wszystkie te placówki są otwarte, ale tylko w dni powszednie, a najczęściej do godz. 19-21, a jedynie na krótkie dzienne dyżury w soboty czy niedziele.
– Moją kotkę pogryzł pies. Gdy cierpiąca ledwo dowlokła się do domu, była już pora nocna. Usilnie szukaliśmy pomocy, dzwoniąc do kilku różnych gabinetów. Żaden weterynarz nie odbierał telefonu. Nawet komórek. Nie udało nam się jej uratować. Umarła na moich rękach. Jestem przekonany, że gdyby weterynarz był dostępny, mógłby choć spróbować ją uratować. Niestety, dostępny nie był – żali się pan Jan, nasz Czytelnik.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 22 września 2017 r.
Arleta Nalewajko
Fot. archiwum