Siedmioletni Maurycy, który ucierpiał w pożarze w Dusznikach k. Poznania, trafił do Centrum Leczenia Oparzeń w szczecińskich Zdrojach. W stanie bardzo ciężkim. Ma rozległe oparzenia głowy, kończyn, dróg oddechowych. Walczą o niego nasi lekarze, ale pomocy potrzebuje cała rodzina chłopca. Stracili dom, w ogniu zginęło dwoje dzieci. Tamtejsza gmina organizuje wsparcie rzeczowe i finansowe. Pomóc ofiarom tej tragedii może każdy z nas.
Pożar w wynajmowanym przez rodzinę domu w Dusznikach wybuchł w poniedziałek przed godz. 23.
- Wewnątrz był ojciec z pięciorgiem dzieci, żona była w pracy - relacjonuje sierż. Ewelina Grabowa, z Komendy Powiatowej Policji w Szamotułach. - Mężczyzna spał w pokoju z dwiema córkami, półtoraroczną i dziesięcioletnią. Trzej synowie: cztero-, siedmio- i ośmiolatek spali w pokoju obok. To ich krzyki obudziły ojca. W domu było pełno dymu. Ojciec kazał uciekać dziewczynkom do sąsiadów, próbował dostać się do synów. Siedmioletni chłopiec zdołał wyjść sam, dwóch chłopców nie udało się uratować.
Dzieckiem ocalałym z ognia jest Maurycy, który trafił do szpitala w Poznaniu, a stamtąd do Centrum Leczenia Oparzeń w Zdrojach. Poparzone ma 35 procent powierzchni ciała. Ucierpiały też jego drogi oddechowe. Próbuje oddychać samodzielnie, ale jeszcze wymaga wspomagania. Jest pod wpływem silnych środków przeciwbólowych i uspokajających.
- Za wcześnie jest, żeby wyrokować o przyszłości pacjenta - mówi dr Tadeusz Sokala, chirurg z CLO w szpitalu „Zdroje". - Ale myślę, że idziemy do przodu. Jest nadzieja, że nam się uda. Wymaga leczenia ogólnego z powodu oparzenia dróg oddechowych i związanych z tym zaburzeń krążeniowo-oddechowych, tym się zajmują anestezjolodzy. My, chirurdzy, leczymy powierzchnię oparzoną. Pojawiło się światełko w tunelu o tyle, że ten stan udało się ustabilizować. Dziecko jest obecnie w stanie stabilnym. To zdecydowanie lepszy prognostyk. Po zaledwie półtorej doby trudno jeszcze powiedzieć, jak to będzie dalej wyglądało.
Być może w piątek lekarze będą mogli przystąpić do pierwszych przeszczepów skóry. Teraz skupiają się na ratowaniu życia dziecka. Ale przyznają, że jego droga do pełni zdrowia zajmie nawet lata.
W Dusznikach lokalna społeczność organizuje wsparcie dla rodziny, która w tragicznym pożarze straciła wszystko. Jest już pomoc rzeczowa, w czwartek najbliżsi Maurycego wprowadzą się do mieszkania zastępczego. Uruchomiono specjalne konto, gdzie można wpłacać pieniądze, które będą potrzebne m. in. na późniejszą rehabilitację chłopca (nr konta: 38 9072 0002 2011 1103 8098 0001 z dopiskiem Społeczny Komitet Pomocy Pogorzelcom w Dusznikach, ul. Jana Pawła II 8). ©℗
Agnieszka Spirydowicz
Anna Gniazdowska
Na zdjęciu: Dr Tadeusz Sokala przyznaje, że stan dziecka cały czas jest bardzo ciężki, chociaż udało się go ustabilizować.
Fot. Robert Stachnik