Pacjentka - Joanna W. - była prowadzona według najlepszych standardów - zeznał we wtorek profesor Jan Lubiński, który jako szef onkologicznej poradni genetycznej nadzorował pracę zatrudnionych w niej specjalistów. - Musimy jednak pamiętać, że szanse na wczesne wykrycie raka piersi są zaledwie na poziomie 50 procent.
Profesor Lubiński jest przekonany, że w jego poradni nie doszło do żadnych nieprawidłowości. Chora prowadzona była zgodnie z procedurami. Dlaczego więc tak późno wykryto u niej raka piersi? Współczesna nauka wciąż jest niedoskonała, a rodzaj mutacji genu, do której doszło u Joanny W. jeszcze sprawę pogarszał.
- Gdybyśmy wcześniej wykryli tę mutację zastosowalibyśmy inne leczenie - zapewniał świadek. - Wtedy jednak technicznie było to niemożliwe.
Joanna W. ze Stargardu ze względu na chorobę matki (kobieta zmarła na raka piersi) była obciążona genetycznie. Dlatego w wieku 24 lat zarejestrowała się w poradni onkologicznej - chcąc być pod stałą kontrolą specjalistów i mieć gwarancję wczesnego wykrycia choroby. Jedenaście lat później, w 2013 r., kobieta wyczuła zmiany w lewej piersi. Skarżyła się lekarzom na ból. Zwracała też uwagę, że pierś jest twarda. Ze względu na asymetrię piersi wspólnie z mężem prosiła o wykonanie biopsji i mammografii. Twierdzi obecnie, że przez cały czas zbywano ją zapewniając, że nie ma takiej potrzeby.
Dziś wiadomo, że to rak. W zaawansowanej formie, 3 stopnia. Kobieta przeszła już dwie operacje chirurgiczne. Wciąż jest w trakcie leczenia, m.in. metodą radioterapii. Uważa jednak, że zbyt późno wykryto u niej nowotwór - była przecież pod stałą kontrolą lekarzy. A nie wykryto zagrożenia, bo nie zastosowano (choć się tego domagała) szczegółowych badań.
Dlatego małżonkowie złożyli pozew do sądu (we wtorek odbyła się pierwsza rozprawa). Domagają się od szpitala klinicznego przy al. Powstańców Wielkopolskich odszkodowania w wysokości 1 mln zł i renty, przynajmniej 2,5 tys. zł miesięcznie.
Pełnomocnik placówki wnosi o oddalenie pozwu. M.in. na podstawie zeznań świadka, z których wynika, że w szpitalu niczego nie zaniedbano; nie popełniono pomyłki.©℗
(lw)
Fot. Robert STACHNIK