„Czy przewożenie zwierzęcia w czarnym worku jest odpowiednim sposobem transportu?" - prezydenta Szczecina pyta radny Marek Duklanowski, przewodniczący komisji ds. Gospodarki Komunalnej, Rewitalizacji i Ochrony Środowiska RM. W nawiązaniu do interwencji tzw. miejskiego łowczego, który właśnie w taki sposób podjął rannego bielika na nadodrzańskim nabrzeżu.
To kolejna z kontrowersyjnych - budzących falę społecznej krytyki - interwencji „na ratunek zwierzętom" w wykonaniu Ryszarda Czeraszkiewicza - LUPAR. „Kurier" opisał ją w artykule pt. „Co się stało z bielikiem?". Przypomnijmy: łowczy został wezwany na nabrzeże, tuż przy parku Ligi (ul. Światowida), w Dzień Dziecka. Na pomoc czekał ranny samiec bielika.
- To stary samiec. Miał wybite biodro. Nie podjąłbym się wskazania przyczyny. To mogło być uderzenie. Równie dobrze wypadek komunikacyjny, co zderzenie - jak to się czasem ptakom przydarza - ze słupem trakcji elektrycznej. Dość, że bielik był też bardzo osłabiony. Przynajmniej dwa tygodnie trzeba będzie go wzmacniać, a dopiero wtedy będzie go można poddać operacji. W tym czasie.. naprawdę różnie może być. Gdyby miał uszkodzone skrzydło, w ogóle nie podjąłbym się opieki. Ale tak, to jest szansa, by mógł wrócić do natury - opowiada Marek Woś, do którego ośrodku rehabilitacji zwierząt w Gryfinie trafił szczeciński bielik.
Bielik w chwili znalezienia był odwodniony, wygłodzony, z plagą pasożytów wśród piór. Pomoc tzw. miejskiego łowczego, jak to relacjonowali bezpośredni świadkowie zdarzenia, była dość niekonwencjonalna: „Wziął ciemny worek, zapakował do niego ptaka, zawiązał, a żywy pakunek rzucił na pakę Transita. I pojechał". Pytających o dalszy los bielika zbywał, bynajmniej nie milczeniem. Joanna Gabryszak, która w szczecińskim magistracie złożyła skargę na łowczego tak rzecz opisywała: „krzyczał na mnie, oskarżał o udział w jakimś spisku, straszył. Być może ten człowiek nie powinien zajmować się zwierzętami, jeśli nie ma do tego odpowiednich warunków".
Sprawą tej - już kolejnej - z kontrowersyjnych interwencji „łowczego" zainteresował się przewodniczący komisji ds. Gospodarki Komunalnej, Rewitalizacji i Ochrony Środowiska Rady Miasta Szczecina. Ta komisja wraz z rewizyjną - przypomnijmy - w minionych latach już wielokrotnie badała zarówno tryb i kulisy przekazywania temu „łowczemu" miejskich kontraktów, jak też relacje świadków jego akcji „na ratunek", świadczonych pod szyldem firmy LUPAR (teraz także pod szyldem WILD-GAME). Doprowadzając m.in. do demonopolizacji szczecińskiego rynku usług w tej sferze pomocy zwierzętom (wybór wykonawców odbywa się już w drodze przetargu, a nie jak przez ponad dekadę z pominięciem tego trybu przez Wydział Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM - przyp. an).
To właśnie po publikacji „Kuriera" radny Marek Duklanowski (PiS) złożył zapytanie nr 2633 do prezydenta Szczecina w sprawie „miejskiego łowczego". Docieka w nim: „Czy przewożenie zwierzęcia w czarnym worku jest odpowiednim sposobem transportu?" Natomiast dalej zwraca uwagę: „W lutym tego roku zwróciłem się do Pana Prezydenta z prośbą o unikanie dalszych złych, wątpliwych z punktu widzenia osób zgłaszających, sytuacji. W odpowiedzi, jaką otrzymałem pod koniec lutego, zawarte było stwierdzenie: „mając jednak na uwadze wyeliminowanie w przyszłości rozbieżności między tym, w jaki sposób odbierają podejmowane interwencje ze zwierzętami łownymi czy chronionymi mieszkańcy czy świadkowie takich zdarzeń, a jak to przedstawia wykonawca, zostaną jeszcze w bieżącym miesiącu podjęte ustalenia między zamawiającym a wykonawcą co do zmian zawartej umowy na prowadzenie pogotowia interwencyjnego ds. zwierząt łownych oraz chronionych. Zmiany te powinny zakończyć wszelkie niejasności i spory co do podejmowanych interwencji ze zwierzętami”. Rzecz celnie podsumowując: „Jak widać, spory i niejasności powstają nadal. W związku z powyższym proszę o udzielenie informacji - jakie ustalenia między zamawiającym a wykonawcą zostały podjęte w lutym br.?" ©℗
A. NALEWAJKO
Na zdjęciu: Sprawa bielika nie jest pierwszą z kontrowersyjnych interwencji „na ratunek zwierzętom" w wykonaniu tzw. miejskiego łowczego - Ryszarda Czeraszkiewicza, pod szyldem LUPAR, a ostatnio także WILD-GAME.