Od piątku odbywa się w Dziwnowie ósmy Festyn Komandosa, organizowany przez byłych żołnierzy 26. batalionu rozpoznawczego, który przez lata stacjonował w tym mieście. Najpierw batalion, którego rodowód sięga 1957 roku, miał siedzibę w koszarach 16 kołobrzeskiego batalionu powietrzno-desantowego, a w 1961 roku stał się samodzielną jednostką wojskową o numerze 4101.
Nieco wcześniej, gdyż w 1958 roku został przeniesiony do Krakowa, a sześć lat później do Dziwnowa. W 1964 roku zmienił nazwę na 1. batalion szturmowy. Była to elitarna i tajna jednostka komandosów, którą w 1986 roku przeniesiono do Lublińca, gdzie do dziś stacjonuje.
Jak zawsze na swoje coroczne spotkanie zjechali do Dziwnowa byli żołnierze tej jednostki. Przyjechało ich ok. 150. Była okazja do wspomnień, zwiedzanie byłej jednostki i spotkanie z młodszymi kolegami z Lublińca, którzy przyjechali tu razem ze swoim uzbrojeniem począwszy od pistoletów, karabinów maszynowych czy też karabinów snajperskich. Był także sprzęt ciężki, w tym pokazany po raz pierwszy w Dziwnowie amerykański wóz bojowym M-ATV, który cieszył się wielkim zainteresowaniem. Ważący 12,5 tony pojazd rozwija szybkość 105 km/godz., dzięki silnikowi o mocy 370 KM. Uzbrojony jest w trzy karabiny maszynowe i granatnik automatyczny koliber 40 mm. Były także pokazy grup rekonstrukcyjnych, występy kobziarze, wojskowa grochówka, stoiska handlowe, gdzie sprzedawano ubiory wojskowe, a także sprzęt militarny.
Kulminacyjnym punktem festynu, który zgromadził tłumy wczasowiczów nad rzeką Dziwną, był pokaz skoków spadochronowych do rzeki. 9 skoczków skakało z helikoptera z wysokości 1200 metrów. Pierwsza trójka wylądowała daleko od celu. Z drugiej trójki tylko jeden wylądował koło celu na wysokości stacji benzynowej. Ostatnią trójkę skoczków wiatr zepchnął w stronę mostu zwodzonego, gdzie na pomoc pośpieszyli im koledzy motorówkami asekurującymi pokazy. No cóż, nawet najlepszym nie wszystko wychodzi...
Tekst i fot. Mirosław KWIATKOWSKI