Spokojnie, by nie powiedzieć leniwie, mija niedziela na Jasnych Błoniach. Nie ma tłumów, więc także problemu ze znalezieniem wolnego miejsca na ławce. Tylko nieliczni zalegają na murawie. Częściej ćwiczą jogę lub bawią się piłką, rozładowując napięcie przed wieczornym „meczem o wszystko". Najmłodsi chętnie podróżują ciuchcią pod platanami, a nieco starsi szaleją na gokartach. Gdy zakochanych - jak zwykle - wabi kameralny urok wodnych pióropuszy.
(an)
Fot. Arleta Nalewajko