Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Nim wyruszy do Polski wycieczka do osady Eskimosów

Data publikacji: 05 czerwca 2023 r. 12:00
Ostatnia aktualizacja: 03 lipca 2023 r. 11:27
Nim wyruszy do Polski wycieczka do osady Eskimosów
Droga z kei do osady Fot. Grzegorz WĘGRZYN  

Przystanek Grenlandia prawdopodobnie dobiega końca. Gdy pogoda będzie sprzyjać, samotny żeglarz, który opuścił Szczecin ponad rok temu, rozpocznie rejs powrotny do Polski. Tymczasem rozejrzał się jeszcze po krainie lodu, do której powoli nadchodzi wiosna.

– Dzisiaj trafiła mi się nie lada gratka. A wszystko zaczęło się od dobrze przespanej nocy, bo kilka ostatnich miałem zarwanych – relacjonuje kapitan jachtowy Grzegorz Węgrzyn. – Załamanie pogody i powrót zimy nie dał mi bowiem spać, tylko musiałem być na „standby’u”.

Stan gotowości oznaczał pilnowanie cum i ochronę burty. Silny wiatr i zacinający śnieg, a do tego minus 4 stopnie Celsjusza, nie pozwalały na spokojny sen. Ale krnąbrna aura się uspokoiła.

Przy porannej kawie pojawia się Eny – opiekun Polaka cumującego przymusowo w grenlandzkim porcie Aasiaat. Zadaje naszemu samotnikowi konkretne pytania. „Czy u ciebie wszystko w porządku?”, „Czy masz co jeść?”, „Czy nie jesteś głodny?”.

– Odpowiadam mu uśmiechem i wszystko jasne – mówi kpt. Węgrzyn.

Pada też pytanie o plany żeglugowe. A więc termin wypłynięcia. A przypomnijmy, że Polak zmuszony był zimować na Grenlandii po awarii jachtu „Regina R. II”, gdy żeglując arktycznymi wodami w pobliżu stałego lądu Kanady, niemal już pokonał Przejście Północno-Zachodnie w kierunku Alaski, co było jego celem.

– Wiedzę o pogodzie mamy tę samą, więc zgadza się. A że aura ma się poprawić dopiero na początku czerwca, to i nie ma różnicy zdań – tłumaczy żeglarz.

Ja na wycieczkę, oni do pracy

– W pewnym momencie przychodzi mi do głowy myśl: „Eny, czy przed wypłynięciem do Polski mógłbym zobaczyć małą osadę Eskimosów?”.

Za godzinę razem z mechanikiem kapitan płynie na odległą o kilka mil wyspę zasiedloną przez pierwotnych mieszkańców Arktyki.

– Płyniemy tam naprawić sprzęt „średnio ciężkawy” – tłumaczy mu Eny. To ciągniki, którymi można robić prawie wszystko. W zależności, jaki się założy osprzęt. Taki ciągnik może robić za pług odśnieżający, koparkę, młot udarowy czy też za hol.

Nim nasz śmiałek wyciągnął ciepłą bieliznę i zapakował do plecaka zapasową ciepłą odzież, przy burcie stała już motorówka KJ Greenland z Enym w roli głównej.

Ostrożnie odbili od jachtu „Regina R. II”. Na pokładzie motorówki oprócz Eny’ego i mechanika byli jeszcze trzej młodzi chłopcy. – Witają mnie z uśmiechem na twarzy, jak byśmy się znali nie wiadomo ile. U każdego palce u prawej dłoni ułożone w literę „V”. Tak witają się tylko dobrzy znajomi.

– Po wypłynięciu z basenu portowego „kita”, na liczniku 18,19 ktn – knotów (węzłów). „Jak gdyby nas diabeł gnał”, pomiędzy górami i growlerami (małe kawałki lodu). Po półgodzinie podpływamy do celu. Na pomoście stoi już komitet powitalny – relacjonuje kapitan.

Kolorowe domki i polowanie na niedźwiedzia

– Eny zabiera się z mechanikiem do roboty, a ja mam dwie godziny na zwiedzanie. Po drodze mijam sam spożywczy, zbór luterański, jeszcze z czasów misji, szkołę, remizę strażacką – wymienia obiekty na trasie.

Domki mieszkalne posadowione są na zboczach, do których prowadzą kręte ścieżki. Pomalowane są, jak wszędzie na Grenlandii, we wszystkie kolory tęczy: niebieski, żółty, zielony, bordo, granatowy, fioletowy. Dodają miejscu uroku.

Polak dociera do stacji satelitarnej nadawczo-odbiorczej. Jest tam lądowisko dla helikoptera i „ugryziony zębem czasu” kamienny zegar słoneczny.

– Oczywiście są też dwie ławeczki, przy których stoją kosze na śmieci zrobione ze starych beczek. Wszystko to mówi, że jestem w cywilizacji europejskiej – podkreśla żeglarz.

Z tego miejsca widać doskonale całą Zatokę Disko, na której po horyzont tylko góry lodowe. – Jak ja mam w tym wszystkim płynąć na żaglach? – zadał sobie pytanie bez odpowiedzi.

– Po powrocie z wycieczki Eny przedstawia mi najlepszego myśliwego w osadzie i jego trofea. Najbardziej się szczyci skórą niedźwiedzia polarnego, która mierzy trzy metry, od nosa do zadu. Przy tej też okazji zobaczyłem na filmie, jak te łowy się odbyły – opowiada Grzegorz Węgrzyn. – Zwierzę przypłynęło pod wyspę na krze i już wtedy zaczęło się polowanie. Myśliwy oddał z łódki trzy strzały, po których niedźwiedź już nie wstał.

– Dla nas to przykre, dla nich to życie – komentuje Polak.

Gdzie Eskimosi z tamtych lat?

Wycieczka dobiegła końca, a po powrocie na jacht „refleksje i pytania zaczęły nasuwać się same”.

– Czy obraz ludzi północy, jaki mamy w świadomości, zmienił się, czy został bez zmian. Bo kto nie pamięta obrazów przedstawiających tych ludzi odzianych w skóry zwierzęce? Kto nie pamięta obrazków psich zaprzęgów i poganiacza z soplami lodu na wąsach? Kto nie pamięta obrazków igloo i stojących przed nim Eskimosów? Ja to pamiętam i dzisiaj mogę powiedzieć, że to są obrazki sprzed stu lat, a może i więcej. Tymczasem dzisiaj widziałem Eskimosów mieszkających w murowanych domach z ciepłą wodą i centralnym ogrzewaniem. W każdym domu przynajmniej jeden telewizor, każdy ma telefon komórkowy, przez który łączy się z dowolnym miejscem na Ziemi. W sklepie to samo co w mieście, tylko mniejszym. Ubrania uszyte z tych samych materiałów co u nas. Do miasta pływają szybkimi motorówkami, a w razie czego jest helikopter – wylicza cywilizacyjne zmiany.

Pozostały im jednak dawne smaki. Jak mówi nasz samotny żeglarz, mimo że sklep „zawalony jest kurczakami i mięsem lamy, to i tak przysmakami dla nich jest mięso z foki, narwala, wieloryba, morsa, niedźwiedzia i wszystkiego co tutaj żyje. A za suszonym na czarno mięsem wielorybim ustawiają się na targu kolejki”.

Powrót tylko na żaglach

Gdy relacja ukaże się w „Kurierze Szczecińskim”, kapitan Węgrzyn będzie już żeglował do Szczecina. Przed opuszczeniem Aasiaat podziękował jeszcze komendantowi tamtejszej policji.

„Dobiega koniec mojego pobytu w Aasiaat, przy tej okazji chciałem serdecznie podziękować Panu i pracownikom posterunku za opiekę i pomoc, jaką otrzymałem podczas mojego zimowania i jachtu s/y «Regina R II». Dzięki Państwa zrozumieniu sytuacji zimę przetrwałem wraz z jachtem bez szwanku. Teraz nadszedł czas mojego odpłynięcia do Polski. Jeszcze czekam na ostatnią paczkę z częściami i do końca maja 2023 r. jacht będzie gotowy do wypłynięcia. Niestety nie udało mi się naprawić silnika, dlatego żeglować będę tylko na żaglach. Dzień 31 maja 2023 r. uznałem jako dzień «0» i od tego dnia będę szukać okienka pogodowego. Mam nadzieję, że pogoda będzie dla mnie łaskawa i bezpiecznie wypłynę na pełne morze, poza wyspy”. ©℗

opracował: (kl)

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA