Gazociąg Północny (Nord Stream) od kilku lat leży na dnie Bałtyku i przesyła gaz ziemny z Rosji do Niemiec. Inwestycję doprowadzono do końca, choć budziła kontrowersje. Przeciwna była jej m.in. Polska, gdyż ułożenie rurociągu – a ściślej dwóch nitek – ogranicza rozwój zespołu portów Szczecin-Świnoujście. Teraz planuje się budowę Nord Stream 2, niemal bliźniaczej infrastruktury. Wywołuje to sprzeciw Polski, krajów bałtyckich i Ukrainy. Nie podoba się też Stanom Zjednoczonym, co może być szansą na jeśli nie fiasko, to przynajmniej opóźnienie inwestycji.
Niedawno w urzędzie wojewódzkim w Szczecinie odbyło się spotkanie informacyjne, dotyczące budowy Nord Stream 2. Wzięło w nim udział ponad sto osób.
Projekt omówił Sebastian Sass z konsorcjum Nord Stream 2 AG, spółki zależnej od rosyjskiego Gazpromu. Podobnie jak Nord Stream, nowy gazociąg ma przebiegać przez wody terytorialne i (lub) wyłączne strefy ekonomiczne Rosji, Finlandii, Szwecji, Danii oraz Niemiec. Przed rozpoczęciem prac budowlanych w poszczególnych krajach muszą zostać uzyskane niezbędne pozwolenia. Zgodnie z konwencją z Espoo, dotyczącą oceny oddziaływania na środowisko w kontekście transgranicznym, konsultacje prowadzone są nie tylko z wymienionymi pięcioma krajami, ale też z tymi, na które inwestycja może mieć wpływ. Tak zwane strony narażone to Estonia, Łotwa, Litwa i Polska.
Sass przekonywał, że projekt Nord Stream 2 wspiera trzy główne cele polityki energetycznej Unii Europejskiej: zapewnia bezpieczeństwo energetyczne, daje przystępność cenową oraz zrównoważony rozwój (gaz ziemny zamiast węgla). Według Sassa, uzasadnieniem biznesowym inwestycji są prognozy, zgodnie z którymi w 2035 r. zużycie gazu w Europie będzie na poziomie zbliżonym do dzisiejszego, ale produkcja tego surowca w UE spadnie o połowę. Potrzeby importowe wyniosą ok. 120 mld m sześc. rocznie.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 23 czerwca 2017 r.
Tekst i fot. Elżbieta Kubowska
Na zdjęciu: Chude dorsze przyniesione przez rybaka z Darłowa.