Na filmie widać, jak na szyi zwierzęcia zaciska pętlę, następnie do niego strzela, a ciało pakuje do worka i wrzuca na tył dostawczaka. Natomiast na nagraniu rozmowy z kobietą, która na ratunek temuż zwierzęciu wezwała miejskie służby - jak chwilę później baje, że jenota przetrzyma, a dopiero podkarmionego „uwolni do natury" w rejonie Doliny Dolnej Odry. Mowa o Ryszardzie Czeraszkiewiczu, tzw. miejskim łowczym Szczecina, którego ostatnia interwencja urosła do rangi skandalu.
Od lat pakiet usług tzw. miejskiego łowczego wiąże się nie tylko z wielkimi pieniędzmi, ale również z ogromnymi kontrowersjami. Środki pochodzą z kasy miasta. Do czasu wniosków Komisji Rewizyjnej oraz postępowania prowadzonego przez komisję ds. Gospodarki Komunalnej, Rewitalizacji i Ochrony Środowiska RM, czego pochodną były specjalna uchwała Rady Miasta Szczecina - były pompowane do jednej firmy: LUPAR Ryszarda Czeraszkiewicza. Setki tysięcy złotych rocznie, bez przetargu, przez ok. 15 lat, a to za sprawą grupy urzędników Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM.
Dopiero od dwóch lat - także za sprawą społecznego protestu - pakiet usług miejskiego łowczego jest dzielony na części: zwierzyna łowna, chroniona, padła poza pasami drogowymi, odłów dzików. Natomiast wykonawcy wyłaniani bez omijania procedur ustawy o zamówieniach publicznych. Co jednak zasadniczo nie zmieniło sytuacji. Skoro jeszcze w ub. roku firmy mogły wzajemnie się podpierać doświadczeniem, samochodami oraz zapleczem technicznym głównego gracza: LUPARU.
Przełomowa miała się okazać dopiero tegoroczna procedura miejskiego przetargu nieograniczonego pn. „Ograniczenie problemów związanych z dzikimi zwierzętami z terenu miasta Szczecina w latach 2017-2018”. Zarówno w specyfikacji zmówienia, jak i umowach z kontrahentami zapisano bowiem: „Zamawiajaący (w tej roli miasto - przyp. an) zastrzega obowiązek OSOBISTEGO wykonania przez wykonawcę następujących kluczowych części zamówienia: interwencji wymagających udzielenia pomocy zwierzęciu, interwencji wymagających uwolnienia zwierzęcia lub odnęcenia, a też dla części III - odłów redukcyjny dzików, dla IV - zbiórki poza pasem drogowym padłych zwierząt dzikich". Co znaczy, że wykonawca nie może - jak wcześniej - polegać na potencjale podmiotu trzeciego, czyli jego zdolnościach technicznych lub zawodowych, sytuacji finansowej lub ekonomicznej, niezależnie od charakteru łączących go z nim stosunków prawnych.
Tyle teoria, bo w praktyce...
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 12 października 2017 r.
Arleta NALEWAJKO
Fot. Arleta NALEWAJKO, Ryszard PAKIESER