Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Oka Tomka niestety nie udało się uratować

Data publikacji: 08 września 2016 r. 12:05
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 11:14
Oka Tomka niestety nie udało się uratować
Niestety, nie udało się uratować oczka Tomusia.  

Przez ostatnie tygodnie informowaliśmy o chorym na groźnego siatkówczaka oka Tomku Cieciorko ze Świnoujścia. Wolontariusze zebrali mnóstwo pieniędzy na jego leczenie. I chociaż bardzo chcielibyśmy napisać o tym, że wszystko zakończyło się happy endem, to tym razem mamy przykre wieści.

Niestety, oka chłopca nie udało się uratować. Ale lekarze uratowali jego życie i wszyscy wierzymy, że dalszych komplikacji nie będzie. Przypomnijmy, że Tomek Cieciorko poleciał z mamą do USA, gdzie przeszedł specjalistyczne badania, a we wtorek (6 września) został poddany operacji.

Mieszkanka Świnoujścia jest wdzięczna wszystkim ludziom dobrej woli, którzy przez ostatnie tygodnie pomagali zbierać pieniądze i wspomagali akcję. Zbiórki odbywały się nie tylko w Polsce, ale i poza jej granicami.

– Każdemu życzę, żeby urodził się w tak cudownym mieście, jakim jest Świnoujście – zapewnia.

Dodajmy, że w trakcie operacji okazało się, że nerwy wzrokowe nie zostały zaatakowane. Doktor je pozostawił. Raka nie dostrzegł także w drugim oku, ale żeby go wykluczyć, trzeba będzie jeszcze poczekać na wyniki biopsji. ©℗

BaT

Fot. Archiwum

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

ccc
2016-09-08 17:18:39
Tomuś,wszyscy jesteśmy z Tobą.Wszystkiego najlepszego.
Smutne ale prawdziwe
2016-09-08 15:55:06
... jest to, że zabiegi chirurgiczne i chemioterapia nie działają na raka, radioterapia to z kolei wypalanie na "żywca" ciała pacjenta. Wmawia się nam wszystkim, że skalpel i te trucizny w połączeniu naświetlaniem set-krotnie przewyższającym dopuszczalne normy promieniowania mogą nam pomóc. Pytanie czy ludzie nie potrafią logicznie myśleć i szukać rozwiązania gdzie indziej - w metodach niekonwencjonalnych? Rak jest w nas od urodzenia ale zdrowy organizm go zwalcza od poczęcia do śmierci, ma na niego sposób i dopóki sobie z tym radzi my nie zwracamy na to uwagi. Jemy śmieciowe jedzenie, mieszkamy w niezdrowych domach i mieszkaniach, trujemy się codziennie chodząc po ulicach, w pracy, leki i chemia nas zabija po cichu, w sposób niezauważalny. Gdy dowiadujemy się, że jest źle to albo nie robimy nic albo zmieniamy się. Ważne jest jaką drogą pójdzie się dalej - czy każdy z was z nieprzymuszonej woli zaaplikowałby sobie truciznę dożylnie w nadziei, że przedłuży jemu życie o pół roku? Ludzie uruchomcie myślenie! Podejrzewam, że chłopiec miał zbyt dużo zmutowanych komórek, na tyle dużo, że ktoś doszedł do wniosku, że teraz albo nigdy. Najważniejsze - to czy będzie dobrze zależy tylko i wyłącznie, podkreślam TYLKO i wyłącznie od siły organizmu tego małego chłopca, nie od chemii i promieniowania. Rynek "rakowy" jest dziś wart na całym świecie miliardy dolarów, to dlatego nie ma na niego leku!
Powodzenia
2016-09-08 12:47:37
Cholernie smutna wiadomość, ciężko powstrzymać łzy, ale jedno jest pokrzepiające - jeden z najlepszych polskich piłkarzy ręcznych uprawia sport, prowadzi aktywny tryb życia, więc da się. Będzie dobrze!
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA