Każdy, kto przechadza się przed jej balkonem w jednym z pokoszarowych budynków na terenie zlikwidowanej jednostki wojskowej przy ul. Klemensa Janickiego w Szczecinie, który zaadaptowany został do nowej roli, czyli na mieszkania - nie kryje zachwytu. A dostrzec go w rogu na parterze nietrudno, bo jest nielicznym wśród pozostałych wyróżniającym się wyglądem. Mieni się kolorami kwiatów, bo te pani Dominika Fałek - jak sama podkreśla - po prostu kocha i są one z nią wszędzie. Prywatnie, jak i zawodowo, bo zajmuje się hortikuloterapią, czyli w największym skrócie rehabilitacją, która wykorzystuje kontakt z przyrodą w celach leczniczych.
- Wokół domku jednorodzinnego, w którym wcześniej mieszkałam, kwiaty były zawsze. To musi być w genach. Tę miłość do nich odziedziczyłam po babci i po mamie - mówi pani Dominika. - Dlatego to było niejako naturalne, że życia bez kwiatów w nowym miejscu sobie nie wyobrażałam. I ten balkon jest teraz dla mnie namiastką choćby tego ogrodu z dzieciństwa. Często słyszę od ludzi komentarze „Ale masz ładnie". Wtedy im odpowiadam: - „Możesz mieć tak samo".
Tego lata ozdobą balkonu pani Dominiki są dorodne w wielu kolorach zwykle niezawodne pelargonie i wdzięczne surfinie. Niczym obwarzanek spowijają szczyt balustrady. W ubiegłym roku jego ozdobą były z kolei komarzyce, które cieszyły oczy wyjątkowo długo, bo aż do minionej zimy. Dodatkami są lobelie i aksamitki. A kiedy nadchodzi wiosna dominują żonkile i tulipany, potem bratki.
- Kwiaty nie są drogie. Zwykle zdaję się na odmiany roślin już sprawdzonych i kupuję je w Rajskim Ogrodzie. Ograniczona jednak przestrzeń, bo to raptem 5 m długości i nieco ponad 1,5 m szerokości, nie pozwala na rozwinięcie wodzy fantazji, ale eksperymentuję i bawię się także we własne rozsady. Ważny w takim przypadku jest również dobór donic i skrzynek. Te ostatnie zwłaszcza, wieszane na balustradzie, są stabilne, bo osadzane na niej dwustronnie dzięki specjalnym rowkom pośrodku. To dla bezpieczeństwa, by nie spadły przypadkiem komuś na głowę, a to spory jednak ciężar - wyjaśnia pani Dominika.
W miniogrodzie przy ul. Janickiego znalazło się też miejsce dla czerwonej róży pnącej podtrzymywanej kratownicą tuż przy ceglanej elewacji domu. W donicach rosną lawenda i ozdobne trawy. Znalazł się też kącik ziołowo-warzywno-owocowy, pachnący rozmarynem, tymiankiem, miętą, melisą, cząbrem i oregano w zestawie z pietruszką, truskawką i krzewem borówki.
- To miejsce daje odprężenie od codziennych obowiązków i zajęć, po pracy. Stąd inwestycja w rozkładaną kanapę dobraną wymiarem i tak wygodną, że aż miło zalec na niej, rozkoszując się widokiem kwiatów i pozostałych roślin, ich ciepłem, zapachami - podsumowuje pani Dominika, obecnie nauczycielka, pedagożka i terapeutka w jednej osobie, pracująca w jednej z placówek dla dzieci i młodzieży z autyzmem. ©℗
Mirosław WINCONEK