W niedzielne popołudnie z lodowiska przy Szczecińskiej Gubałówce ktoś ukradł... pingwina. Mowa oczywiście o podpórce pomagającej najmłodszym amatorom łyżwiarstwa w stawianiu pierwszych kroków.
Taki pingwinek nie jest tani, kosztuje bowiem ponad tysiąc złotych. Przy Gubałówce nie tylko jeden zaginął, dwa zostały bowiem zniszczone i dopiero po naprawie będą mogły ponownie służyć dzieciom.
- Okazuje się, że Polak potrafi - wydawałoby się, że nikt takiego chodzika nie wyniesie, a jednak tak się stało. Przypuszczamy, że ktoś kto wypożyczył pingwinka odstawił go na zewnątrz, by dalej jeździć już bez niego, w tym czasie złodziej zabrał niemałą przecież rzecz. Wykorzystał zamieszanie, fakt, że było sporo ludzi. Oceniamy, że do kradzieży doszło między godziną 16 a 19 - mówi Krzysztof Ćwikliński, właściciel obiektu. - Wrzuciliśmy informację o kradzieży na Facebooka, mamy już pewne wskazówki od internautów, ci nas nie zawiedli; natomiast sprawy nie zgłosiliśmy policji, uznając, że nie ma to chyba większego sensu. Zaginięcie pingwinka jest jednak zaskoczeniem, do tej pory ginęły nam przeważnie łyżwy, mamy dobrej jakości sprzęt i zawsze znalazł się ktoś, kto się na niego połasił.
Właściciel apeluje o zwrot pingwinka; jeśli ktoś posiada jakieś wiadomości dotyczące tego, gdzie zwierzak-podpórka jest przetrzymywany może przekazać je za pośrednictwem Facebooka (fanpage Szczecińska Gubałówka). (kol)
fot. Żródło Facebook