Rozmowa z Mirosławą Zielony, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodziny w Koszalinie
– Nowy rok rozpoczął się odkryciem noworodka w Oknie Życia przy Domu Samotnej Matki w Koszalinie. Tymczasem organy europejskie kwestionują istnienie takich miejsc. Chyba niesłusznie, skoro z dnia na dzień w szpitalu poprawia się stan zdrowia niewiele ponad dwukilogramowego wcześniaka nazwanego Gabrysiem?
– Popieram tę inicjatywę, bo jeżeli tylko to jedno dziecko zostało uratowane przez okres sześciu lat istnienia Okna Życia, to znaczy, że idea pomocy spełniła swoje zadanie. W tej sprawie nie powinno być żadnej dyskusji. Najważniejsze, że dziecko przeżyło, gdy przez jedną noc Okno Życia nie pozostało puste. Siostra z Domu Samotnej Matki cieszyła się po ludzku, że zobaczyła noworodka i uratowała go, co przecież jest pięknym uczuciem. Taka radość niech się dzieje, choćby tylko raz na sto czy pięćset lat.
– Co dalej będzie się dziać z niemowlęciem z Okna Życia, które szczęśliwie nie skończyło jak noworodek, którego zwłoki kilkanaście miesięcy wcześniej odkrył pracownik oczyszczalni ścieków na osiedlu Jamno w Koszalinie?
– Dziecko musi mieć uregulowaną sytuację prawną. Rodzice muszą być pozbawieni praw, żeby mogło być adoptowane. Przecież chłopczyk niekoniecznie został podrzucony w szoku poporodowym przez matkę albo przez ojca bez jej wiedzy lub w wyniku przestępstwa przez osobę trzecią. Szuka się więc rodziców, którym nie można odebrać władzy rodzicielskiej. Tak dzieje się z dziećmi cudzoziemców, jeśli są porzucane w szpitalu, jak kiedyś niemowlęcia romskie czy rumuńskie. Te maluchy skazane są na czekanie.
Rozmawiał Wiesław Miller
Fot. Wiesław Miller
Cała rozmowa w piątkowym „Kurierze Szczecińskim” i e-wydaniu z dnia 8 stycznia 2015 roku