W Miłobądzu (gm. Biały Bór) w stadninie koni Karolewko wybuchł pożar. Ogień zauważył kowal, który przyjechał podkuwać konie. Zaalarmował mieszkańców i rozpoczęto ewakuację zwierząt.
- W chwili zdarzenia w obiekcie znajdowało się 20 koni, 50 owiec z młodymi i jedna krowa - mówi pracownik stadniny Adam Gumiński. - 15 koni udało się uratować, natomiast krowa i owce prawdopodobnie zginęły w płomieniach.
Obiekt składał się z trzech części: mieszkalnej, stajni i magazynowej. W której części wybuchł pożar jeszcze nie wiadomo.
- Nie wiemy jak do tego doszło, to dla nas tragedia - mówi właścicielka stadniny Danuta Tarnowska-Jungeborg. - Spłonęło całe wyposażenie, nie mamy paszy, nie mamy siana, nie mamy nic. To nie było ubezpieczone. Mamy tu 20 koni na emeryturze, które dożywają swoich dni. Nie mamy ich gdzie podziać.
Z pomocą spieszą różne organizacje i instytucje. Stadnina koni w Białym Borze zabierze kilkanaście koni, zawiadomiono też Fundację Fallada, żeby zabrała 20 koni, które w Karolewku są na tzw. dożywociu. Do przechowania jest ponad 50 koni. Akademicki Ośrodek ZUT będzie zbierał pieniądze na odbudowę stajni. Więcej informacji w wydaniu papierowym w piątek.
Tekst i fot. (bar)