Środa, 26 listopada 2025 r. 
REKLAMA

Proces o zabójstwo noworodka. Synek prostytutki żył około 5 minut

Data publikacji: 04 marca 2019 r. 16:18
Ostatnia aktualizacja: 09 lipca 2019 r. 12:34
Proces o zabójstwo noworodka. Synek prostytutki żył około 5 minut
 

Za altaną na działkach Eleonora Z. urodziła dziecko. Do plastikowego wiadra. Chłopczyk ruszał się zatopiony w wodach płodowych około 5 minut. Jak przestał, kobieta zawinęła ciałko w reklamówkę, którą potem wyrzuciła do śmietnika.

REKLAMA

Ciała zmarłego noworodka nigdy nie znaleziono. Dzięki temu jego matce prawie się udało uniknąć odpowiedzialności - wpadła równo dziesięć lat po zabójstwie. Miała pecha. Mało kto przecież wiedział o jej ciąży. A tajemnicę o tym co się stało po urodzeniu chłopca znał tylko partner kobiety, Wiesław Z. Mimo to sprawa wyszła na jaw.

Jak? Tego do końca nie wiadomo. Prawdopodobnie ktoś doniósł; dziesięć lat po zbrodni! Najwyraźniej, w środowisku, nigdy nie przestano mówić o „Laurenie", która wystawała przy drodze pod Kijewem proponując kierowcom seks. Ktoś musiał zauważyć, że przez jakiś czas „miała brzuch" - w czasie ciąży kobieta nie przestała pracować. A potem skojarzył, że wróciła do swojej figury. Tylko dziecka nie było. Policjanci z „Archiwum X", czyli wydziału spraw niewykrytych, pomimo upływu lat trafili w końcu na trop przestępstwa.

„Laurena" przyznała się do winy - do dzieciobójstwa, nie do zabójstwa. To wielka różnica. O dzieciobójstwie mówi się wtedy, kiedy matka zabija dziecko w okresie porodu pod wpływem jego przebiegu. Kobieta w takiej sytuacji może zostać skazana najwyżej na 5 lat więzienia. Prokurator jednak jest innego zdania. Uważa, że oskarżona dopuściła się zabójstwa - w śledztwie biegli wykluczyli, by Eleonora Z. nie udzielając dziecku pomocy była w szoku poporodowym. A to sprawia, że grozi jej nawet dożywocie.

Proces rozpoczął się w poniedziałek. Oskarżona odmówiła składania wyjaśnień. Sędzia odczytał więc protokoły jej wcześniejszych przesłuchań. Stąd wiemy, co ustalił w czasie śledztwa.

43-letnia dziś Eleonora Z. zaszła w ciążę z klientem. Nie wie, kto był ojcem dziecka. Urodziła latem w 2007 r. Mieszkała wtedy z Wiesławem Z. w altanie na ogródkach działkowych „Stoczniowiec" na Wyspie Puckiej. Tego dnia oglądali telewizję.

- Nie chciałam Wieśkowi przeszkadzać, więc wyszłam na dwór, za altanę - wyjaśniała prokuratorowi. - Stałam nad granatowym wiadrem. Do niego urodziłam. Chłopczyk wpadł w wody płodowe głową w dół. Ruszał się.

Wtedy kobieta zawołała, by Wiesiek przyniósł nożyczki, którymi chwilę później przecięła pępowinę. Kiedy noworodek przestał się ruszać, zawinęła go w torbę plastikową. Twierdzi, że dopiero w tym momencie powiedziała Wiesławowi Z., że urodziła. Wspólnie zawinęli ciało w większą reklamówkę, zamówili taksówkę i pojechali do Dąbia. Tam, na osiedlu, matka wyrzuciła torbę z dzieckiem do śmietnika.

- Po powrocie na działkę oglądaliśmy jeszcze telewizję i piliśmy alkohol - przyznała Eleonora Z.

Zeznający świadek - Stanisław Z. - korzystał z usług „Laureny".

- Znam ją z drogi - tłumaczył. - Jeździłem do niej na stosunek.

Potem jakiś czas mieszkali razem - byli parą. Nazywał ją Monika.

- Mówiła mi, że zaszła w ciążę z jakimś dziadkiem - zeznał. - Pytałem, gdzie dziecko. Powiedziała, że gdzieś zakopała. Poród miał odebrać ten Wiesiek.

Prokurator przedstawił zarzuty również Wiesławowi Z. Mężczyzna odpowiada za pomaganie w ukryciu zwłok - grozi mu do 3 lat więzienia. Jest niepełnosprawny. Zgodnie z przepisami, jeśli nie odpowiada za zbrodnię, nie musi przychodzić na rozprawy do sądu. Skorzystał z tego przywileju. ©℗

Tekst i fot. Leszek Wójcik

REKLAMA

Komentarze

Kara_śmierci
2019-03-05 09:51:17
Takie nawet nie zwierzęta, nadają się na krzesło elektryczne. To się nie mieści w głowie normalnemu człowiekowi. Prokurator ma obowiązek chronić społeczeństwo przed takimi osobnikami. Najwyższa kara!
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
Tylko zalogowani użytkownicy mają możliwość komentowania
Zaloguj się Zarejestruj
REKLAMA
REKLAMA